[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jednej chwili olśnienia dotarło to do mnie.Między innymi właśnie ztego powodu odczuwałam ten pociąg: chciałam zanurzyć moje dłonie wtym bezruchu, w tym cichym miejscu śmierci.Chciałam je objąć, wyjśćmu naprzeciw, zdobyć.Chciałam napełnić go palącą falą życia.W tejchwili wiedziałam, że mogę to zrobić, ale tylko za cenę wypicia częścitej nieruchomej, mrocznej toni.- Moje najszczersze przeprosiny, ma petite, prawie doprowadziłaśmnie do utraty kontroli.-Zanurzył się w wodzie opierając się o krawędzwanny.- Nie przyszedłem tutaj, aby się pożywić, ma petite.Przepra-szam.Czułam jak bicie jego serca odchodzi, oddala się ode mnie.Mojetętno zwolniło.Jedynie mój własny puls dudnił mi w uszach.Wstał.Woda spływała po nim.- Odejdę, ma petite.- Westchnął.-Obdzierasz mnie z ciężko wypracowanego opanowania.Tylko ty mo-żesz mi to zrobić.Tylko ty.Podpełzłam do niego w wodzie.Pozwoliłam, aby ciemność wypełni-ła moje oczy.- Nie odchodz - powiedziałam.Obserwował mnie częściowo zdziwiony, częściowo rozbawiony,częściowo przerażony, jak gdyby mi nie ufał - albo jakby nie ufał sobie.Uklękłam u jego stóp.Moje ręce wędrowały do góry po przemoczo-nych dżinsach.Wbiłam lekko paznokcie w materiał pokrywający uda iwpatrywałam się w niego.Moja twarz znalazła się niebezpiecznie bli-sko miejsc, których nigdy wcześniej nie dotykałam nawet rękami.Z takniewielkiej odległości nie mogłam nie zauważyć, że pod grubym, cia-snym, ciężkim materiałem był sztywny i gotowy.Poczułam ogromnąchęć przyciśnięcia policzka do jego krocza.Delikatnie przejechałamnad nim dłonią, ledwie dotykając.To lekkie muśnięcie wydobyło z nie-go miękki jęk.Patrzył na mnie niczym tonący.Napotkałam jego oczy.- %7ładnych zębów ani krwi.Powoli skinął głową.Próbował dwa razy nim dobył głosu.- Wedleżyczenia mojej pani.Przyłożyłam do niego policzek, wyczuwałam sztywność i duży roz-miar.Poczułam jak jego całe ciało napina się.Otarłam się o niego po-liczkiem niczym kot.Wyrwał mu się cichy dzwięk.Spojrzałam do gó-ry.Oczy miał zamknięte, głowę odchyloną do tyłu.Chwyciłam krawędz jego spodni i użyłam ich, aby pomóc sobie,wstając.Woda spływała po mnie.Mydliny przylgnęły do skóry.Jego dłonie objęły mnie w talii, ale wzrok powędrował niżej.Spotkałmoje spojrzenie i uśmiechnął się.To był ten uśmiech.Zawsze go miał.Uśmiech, który mówił, że po jego głowie krążą małe, pokrętne myśli orzeczach, które zrobiłbyś tylko po ciemku w ramach wyzwania.Po razpierwszy pragnęłam wszystkiego co ten uśmiech obiecywał.Pociągnęłam za jego jeansy.- Zciągaj.Ostrożnie odpiął spodnie.Pozbył się mokrego materiału.Jeśli miałna sobie bieliznę, to ja tego nie zauważyłam.Jeansy wylądowały nadywanie.Jakoś nagle stał się nagi.Był niczym rzezbiony alabaster, każdy mięsień, każda krągłość jegociała blada i idealna.Mówienie, że jest piękny było zbyteczne.Powie-dzenie, o mój Boże, zdawało się nie na miejscu.Chichotanie odpadało.Mój głos był zduszony, chrapliwy od słów, których nie mogłam zna-lezć.- Nie zostałeś obrzezany.- Nie, ma pite.Czy to stanowi problem?Zrobiłam to na co miałam ochotę od kiedy zobaczyłam go po razpierwszy.Objęłam go palcami lekko ściskając.Zamknął oczy, drżał,oparł ręce na moich ramionach dla równowagi.- To nie jest problem -powiedziałam.Nagle przyciągnął mnie, przyciskając nasze nagie ciała do siebie.Je-go twardość, którą czułam na wysokości brzucha, niemal obezwładnia-ła.Wbiłam palce w jego plecy starając się ustać na nagle miękkich no-gach.Pocałowałam jego klatkę piersiową.Stanęłam na palcach i złożyłampocałunki na jego ramionach, szyi.Przejechałam językiem po skórzesmakując go, delektując się zapachem, odczuciami w moich ustach.Pocałowaliśmy się.Prawie niewinne muśnięcie warg.Złączyłam ręcena jego karku wyprężając ciało w łuk, naciskając na niego.Głęboko zjego gardła wydobył się cichy dzwięk.Zsunął się w dół.Ręce obejmowały mnie z tyłu trzymając przy nim,gdy opuścił moje objęcia, a ja stałam patrząc na niego z góry.Polizał mój brzuch szybkim krótkim ruchem.Jego dłonie pieściłymoje pośladki.To były igraszki.Polizał w tę i z powrotem miejsce,gdzie brzuch się kończył, a rozpoczynają rzeczy umiejscowione niżej.Wsunął palce pomiędzy moje nogi.Wzięłam krótki, szybki oddech.- Co ty robisz?Jego oczy zwróciły się ku górze, usta pozostały przyciśnięte do dol-nej partii brzucha.Odsunął twarz na tyle by powiedzieć.- Zgaduj, masztrzy szanse, ma petite, - wyszeptał.Położył ręce na mych udach i rozsu-nął je szerzej.Jego dłoń przesunęła się po mnie badawczo.Nagle poczułam suchość w ustach.Oblizałam wargi i powiedziałam,- Myślę, że nie dam radyustać.Polizał moje biodro.- Kiedy nadejdzie czas, ma petite, przytrzymamcię.- Zaczął całować przesuwając się w dół mojego uda.Jego paleczanurzył się w moim wnętrzu.Lekko westchnęłam.Całował wewnętrzną stronę moich ud, pieszcząc je wargami i języ-kiem.Dotyk jego palców między moimi nogami sprawiał, że moje ciałonaprężyło się, mogłam poczuć początki czegoś dużego, obezwładniają-cego.Wstał.Jego ręka nadal znajdowała się pomiędzy moimi nogami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Mercedes Lackey Cykl Heroldowie z Valdemaru (06) Ostatni Mag Heroldów (3) Cena Magii
- [kinder] Anubis Das Haus Anubis 06 Die Traene der Isis
- LU. VII IX. Adams Douglas Autostopem przez galaktykę 06 Łoso zwštpienia
- Graham Caroline Nadinspektor Barnaby i sierżnt Troy 06 Bezpieczne miejsce
- KaseyM Romney Marsh 06 Podwójna gra panny Lisette
- Jordan Penny Saga rodu Crightonów 06 Doskonała rodzina
- Feehan Christine Karpaty 06 Mroczny płomień (oficjalne)
- Moore Christopher Brudna robota
- Łysiak Waldemar Lider
- Wojna skrzydlatych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aeie.pev.pl