[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiło się nawet o budowie nowego hotelu, ale jeśli nawet powstanie, nie będzieprowadziła go Ellen.Spotkałem ją ponownie podczas śledztwa w sprawie samobójstwa Brody ego.Nosiłasię z tą samą godnością, jaką u niej pamiętałem, ale chocia\ oczy wcią\ miała mroczne,dostrzegłem w nich równie\ optymizm.Przeprowadziła się z Ann do Edynburga, gdzie za pieniądze z ubezpieczenia wynajęła domek.Zarówno Strachan, jak i Brody zostawili jej du\espadki, ale ona przekazała te pieniądze na fundusz rozwoju Runy.Z dawną zaciekłościąmówiła, \e sązbrukane krwią.Nie chciała mieć z nimi nic wspólnego.Ale coś z Runy zabrała: psa Brody ego.Gdyby tego nie zrobiła, Bess by uśpiono, aona uwa\ała, \e nie mo\na karać staruszki za zbrodnie jej właściciela.Brody byłby jej wdzięczny.Natomiast ja zaskakująco szybko wróciłem do normalnego \ycia.Bywały takie dni,kiedy zastanawiałem się, ilu ludzi by prze\yło, gdybym nie pojechał na Runę i gdyby uznano,\e Janice Donaldson zginęła w wypadku.Tak, oczywiście, wiedziałem, \e toksyczna obsesjaBrody ego prędzej czy pózniej pchnęłaby go do kolejnej próby i \e obłęd Grace znowu dałbyo sobie znać.Ale bardzo cią\yło mi to na sumieniu.Gdy le\ałem kiedyś, nie mogąc zasnąć, Jenny obudziła się i spytała, co mi jest.Chciałem jej powiedzieć, chciałem wypędzić z siebie duchy, które przywędrowały za mną zRuny.Ale nie wiedzieć czemu, nie potrafiłem.- Nic - odparłem z uśmiechem, dobrze wiedząc, \e to właśnie drobne kłamstwanajbardziej psują związek.- Nie mogę spać.Po moim powrocie panowało między nami du\e napięcie.To, co zdarzyło się naRunie, jeszcze bardziej zniechęciło ją do mojego zawodu.Uwa\ała, \e za bardzo łączy mnie zprzeszłością, \e wią\e mnie z moimi zmarłymi w sposób, któremu nie ufała.Ale myliła się: towłaś nie ze względu na śmierć mojej rodziny próbowałem rzucić kiedyś pracę.Niestety, niezdołałem jej przekonać.- Jesteś wykwalifikowanym lekarzem - powiedziała podczas jednej z naszych bliskichkłótni utarczek.- Mógłbyś dostać pracę w ka\dej przychodni.Jest mi wszystko jedno, gdzieby to było.- A jeśli nie to chcę robić?- Kiedyś chciałeś! Miałbyś do czynienia z ludzkim \yciem, a nie ze śmiercią!Nie umiałem jej wytłumaczyć, \e teraz te\ mam do czynienia z \yciem.Z tym, jakktoś je stracił, kto mu je odebrał.I z tym, co trzeba zrobić, \eby nie odebrano go ju\ nikomuinnemu.Ale w miarę upływu czasu tarcia ustały.Nadeszło lato, a wraz z latem gorące dni ikojące noce.Wspomnienia z Runy coraz bardziej się zacierały.Pytania dotyczące naszejprzyszłości pozostały bez odpowiedzi, jednak za obopólną zgodą odło\yliśmy je na półkę.Mimo to napięcie zupełnie nie minęło.Burza nam jeszcze nie groziła, chocia\ zawsze krą\yłatu\ za horyzontem.Dostałem miesięczne stypendium naukowe w ośrodku antropologicznym w Tennessee, na tak zwanej Trupiej Farmie, gdzie kiedyś uczyłem się fachu.Miałemwyjechać dopiero jesienią ale nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji.Nie chodziło tylko oto, \e na trzydzieści dni musiałbym zostawić Jenny, co na pewno by się jej nie spodobało.Chodziło o swoistą deklarację, jaką zło\yłbym, wyje\d\ając.Nie mogłem \yć bez pracy, alenie mogłem te\ \yć bez Jenny.Raz ju\ jej omal nie straciłem.Nie wyobra\ałem sobie, \emógłbym stracić ją ponownie.Ale ciągle odkładałem chwilę podjęcia decyzji.A potem, pewnego sobotniego wieczoru, dopadła nas przeszłość.Byliśmy u mnie, na parterze, bo od podwórza miałem taras, gdzie mieścił się stół ikilka krzeseł.Było ciepło i słonecznie, więc zaprosiliśmy przyjaciół na kolację.Mieli przyjśćdopiero za pół godziny, mimo to rozpaliłem ju\ grill.Zimne piwo w ręku, zapach węgladrzewnego - czekał nas miły weekend.Grill dobrze nam się kojarzył, przypominał czasy,kiedy się poznaliśmy.Jenny przyniosła sałatkę i właśnie karmiła mnie oliwkami, kiedyzadzwonił telefon.- Odbiorę - powiedziała, odkładając szczypce i łopatkę.- Ty pilnuj grilla, tak łatwo sięnie wymigasz.Patrzyłem za nią z uśmiechem.Miała teraz dłu\sze włosy i wiązała je z tyłu w kucyk.Aadnie wyglądała.Z zadowoleniem pociągnąłem łyk piwa i zająłem się brykietami.Właśniepodlewałem je podpałką, gdy wróciła Jenny.- Jakaś młoda dama do ciebie - powiedziała, unosząc brew.- Rebecca Brody.Wytrzeszczyłem oczy.Od powrotu z Runy minęło sporo czasu.Wiedząc, \e Jenny nie zechce znać takichszczegółów, nie powiedziałem jej, jak miała na imię córka Andrew.- Co się stało? - spytała zaniepokojona.- Mówiła coś jeszcze?- Niewiele.Pytała, czy jesteś i czy mogłaby wpaść.Nie zachęcałam jej, alepowiedziała, \e tylko na chwilę.David, co ci jest? Wyglądasz tak, jakbyś zobaczył ducha.Roześmiałem się niepewnie.- To zabawne.Zrzedła jej mina, gdy powiedziałem jej, z kim rozmawiała.- Przepraszam - dodałem.- Myślałem, \e ona nie \yje.Nie mam pojęcia, czego tuchce.I jak zdobyła mój adres.Jenny milczała chwilę, wreszcie westchnęła. - Nie martw się, to nie twoja wina.Na pewno ma jakiś powód.Zadzwonił dzwonek wholu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki