[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Niesądziłam, że mówisz poważnie. Nie oczekiwałem, że się zgodzisz, nie przypuszczałem jednak, że siębędziesz śmiać.Julia poczuła się okropnie.83RS  Nie śmiałam się z ciebie, Will.Zaskoczyłeś mnie, to wszystko. Gdynie odpowiedział, dotknęła jego ramienia. Przyjemnie mnie zaskoczyłeś.Will się obejrzał. Naprawdę? Oczywiście. Poczuła, że naprawdę jest poruszona. To bardzo miło ztwojej strony  dodała łagodnie  ale wcale nie musisz się o mnie martwić.Nicmi nie będzie.Naprawdę.Nie musisz się nade mną litować. Wcale się nad tobą nie lituję.Nie dlatego zaproponowałem cimałżeństwo. Chwycił kierownicę tak mocno, że aż pobielały mu kłykcie.Zaproponowałem ci to, bo cię kocham. Na jej twarzy musiał się pojawićwyraz niedowierzania. Czy tak trudno w to uwierzyć? Will. Myślałem, że chociaż ty jesteś inna  przerwał jej gniewnie. Mamdość tego, jak traktują mnie rodzice.Ciągle im się wydaje, że jestemdzieckiem.To mnie doprowadza do szału.Mam już dość bycia biednymWillem, który sam sobie nie poradzi i trzeba się nim opiekować.Myślałem, żechociaż z tobą jest inaczej.Julia położyła rękę na jego dłoni. Kochany Will. Zawsze byliście razem.Ty i Jack.A ja tylko patrzyłem, zawsze byłem zboku.A potem Jack wyjechał i zrobiło się inaczej.Wydawało mi się, że mniezauważyłaś. Nie spuszczał wzroku z jej twarzy. A może tylko udawałaś?%7łeby mieć zajęcie, póki Jack nie wróci?Tym razem Julia się zdenerwowała. Jak możesz tak o mnie myśleć? Will wzruszył ramionami i powtórzył: Zawsze byliście razem.Ty i Jack.84RS  Ale to nie znaczy, że nie zależy mi także na tobie.Rozpromienił się w okamgnieniu.A po chwili znów zapadł się w fotelkierowcy. Jak na.kimś w rodzaju brata.albo przyjaciela.kogoś, z kim miło sięspędza czas.Ale nie czujesz wobec mnie tego, co czujesz do Jacka.W ciągu paru ostatnich dni jej uczucia w stosunku do Jacka wahały sięnieustannie: raz były zródłem radości, raz przyczyną nieszczęścia.WHernscombe chciała mu się oddać.Kiedy to sobie przypomniała, zrobiło jej sięgorąco ze wstydu.Zapatrzyła się w korony drzew. Najczęściej jestem na niego zła i nieszczęśliwa z jego powodu.Tochyba nie może być miłość, nie sądzisz? Ja cię kocham, Julio  powtórzył Will z zapałem. Uwielbiam cię.Azynapłynęły jej do oczu.Tym razem łzy ulgi.%7łe ktoś ją kocha,że komuś na niej zależy i stawia ją na pierwszym miejscu. Przecież dobrze się razem bawimy, prawda?Przypomniała sobie, jak Will starał się ją pocieszyć po śmierci ojca. Bardzo dobrze  uśmiechnęła się z wdzięcznością. Pamiętasz, jak poszliśmy na tę okropną, pantomimę? Dekoracje się przewróciły. I jak się zgubiliśmy, wracając z pikniku, bo ktoś zabrał znaki.Niewiele brakowało, a przestałaby panować nad swoim śmiechem. Bardzo mi cię brakowało w tym tygodniu  wyznał Will.Otoczył jąramieniem i przygarnął ku sobie.Jak miło jest w jego towarzystwie, pomyślałaJulia.Jak zabawnie i normalnie. Wyjdz za mnie  szepnął.85RS Jego usta musnęły jej policzek.O wiele pózniej myślała sobie, że wyszła za niego, bo była zbytzmęczona, by się spierać.Dlatego, że w ciągu tego popołudnia wszystko, oczym była przekonana, rozpłynęło się we mgle i pozostał tylko chaos.Całyświat Julii runął w posadach: Jack, Marius, Will  żaden z nich nie okazał siętym, za kogo go miała.Zastanawiała się, co jest ważniejsze: kochać czy być kochaną? Pragnęłabyć kochaną.Straciła ojca, straciła Missencourt, straciła Jacka.Kiedy więcWill wyszeptał: Proszę cię, Julio, będzie tak wspaniale. zgodziła się w końcu.Nazajutrz Prudence odwiozła Veronicę i Topaz na stację kolejową. Przepraszam, że było tyle zamieszania  powiedziała. I za te sceny.Nie znoszę scen.Kiedy wieści o małżeństwie Mariusa i zaręczynach Julii się rozniosły,zarówno w domu obok szkoły, jak i w Missencourt słychać było trzaskaniedrzwiami, podniesione głosy i wybuchy płaczu. Zapewne zobaczymy się na weselu.Choć nie sądzę, by miała to byćhuczna impreza, prawda, Prudence?Prudence nerwowo zmieniła bieg. Zamierzają się pobrać, gdy tylko zapowiedzi zostaną odczytane trzyrazy. Aha. Na twarzy Veroniki pojawił się znaczący uśmieszek. Chociaż nie ma żadnego powodu do pośpiechu. Twarz Prudence sięzaróżowiła.Na stacji Prudence ucałowała je obie na pożegnanie i ruszyła z powrotemdo domu.Topaz machała wytrwale, dopóki samochód nie zniknął w oddali.86RS Pogoda się załamała, a szare chmury zapowiadały deszcz.Topaz nie poszła zmatką do toalety, ale czekała na zewnątrz, przysiadłszy na ławce z rękami wkieszeniach płaszcza przeciwdeszczowego.Po paru minutach spostrzegła jakiś samochód.Auto zatrzymało się przedstacją i wysiadł z niego Marius. Dzięki Bogu, że zdążyłem.Chciałem się pożegnać.Coś ci przyniosłem. Marius podał jej paczuszkę. Zamiast przeprosin za kino. Co to jest? Możesz to otworzyć w pociągu.Topaz wsunęła prezent do kieszeni, a potem powiedziała: Nie miałam okazji, by ci pogratulować, Marius.Z powodu małżeństwai córeczki. Pocałowała go w policzek. Tara.Bardzo piękne imię. Zdaje się, że to ma coś wspólnego z jakimś filmem.Z ulubionymfilmem Suzanne.  Przeminęło z wiatrem". Topaz oglądała ten film pięć razy. Tonazwa domu Scarlett O'Hary. Aha. Marius był wyraznie zakłopotany. Wszystko będzie dobrze, Marius.Na pewno.Będziesz taki szczęśliwy. Rzecz w tym, że wcale ich nie znam. zaczął, ale przerwał iuśmiechnął się smętnie. Będę się cieszył, gdy wszystko jakoś przycichnie.Biedna mama. Domyślam się  wtrąciła Topaz. Skoro oboje naraz zdecydowaliściesię na małżeństwo.Jego twarz się zachmurzyła.87RS  Próbowałem porozmawiać z Julią, próbowałem ją powstrzymać, ale niechce mnie słuchać.Matka też próbowała, lecz to Julię jeszcze bardziejutwierdziło w jej zamiarach. Twoja mama nie chce, żeby Julia wyszła za Willa? Nie. Pokręcił głową. Nie chce. Dlaczego?Deszcz padał coraz mocniej; na poboczu zaczęły się tworzyć kałuże. Dlatego, że Julia go nie kocha  wyjaśnił Marius z ponurym obliczem. Po co zaczynać wszystko bez miłości, jeśli może być inaczej?Nadjechał pociąg.Marius pomógł im umieścić bagaże w wagonie.Topazuścisnęła go serdecznie i wsiadła do pociągu.Wagon był zatłoczony, ale ktoś ustąpił Veronice miejsce przy oknie, aTopaz usiadła między korpulentnym dżentelmenem w meloniku a tęgą damą,trzymającą na kolanach pekińczyka.Zawsze czuła się przygnębiona, gdy stąd wyjeżdżała, tym razem jednakjej smutek był dużo głębszy.Czuła się fatalnie.Jakby świat zaczął się kręcićbez niej.Jakby została w tyle.Miejsce, które tak dobrze znała, ludzie, którychtak kochała, nie będą już tacy jak przedtem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki