[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Grace wyciągnęła poprzez stół rękę, pragnąc do-tknąć dłoni Cathy, lecz nastolatka gwałtownie odskoczyła do tyłu, aż zachybotałosię krzesło.- Spokojnie, Cathy.Dziewczynka się zarumieniła.- Przepraszam.Chyba staję się zbyt nerwowa.- Dobrze sypiasz? - Grace dostrzegła ciemne sińce pod jej oczami.-Nienajlepiej.- Masz niewygodne łóżko?- Jest okropne - wyznała.- I brzydko pachnie.- Zniżyła głos.-Wszystko tutajcuchnie, Grace.- Jej oczy wypełniły się łzami.- Nie chcę tu zostać.Czy nie mo-żesz ich nakłonić do wypuszczenia mnie stąd?- %7łałuję, ale spełnienie tej prośby przekracza moje możliwości.RLT - Zamieszkałabym u ciebie - błagała Cathy.- Wiesz, że nie zrobiłam nic złe-go.Jeśli im jeszcze raz o tym powiesz, może tym razem cię wysłuchają.- Mogę spróbować.- Frustracja, spowodowana niemożnością przyjścia pa-cjentce z pomocą, sprawiła, że Grace czuła się niemal fizycznie chora.Wzięła sięjednak w garść, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że okazanie słabości tylkopogorszy sprawę.- Spróbuję, Cathy - obiecała cicho.- Ale muszę być wobec ciebie całkiemszczera.Jest za wcześnie na to, ażeby moja interwencja mogła cokolwiek zmie-nić.Nikt mnie nie wysłucha.Jeszcze nie teraz.- To po co zawracałaś sobie głowę odwiedzaniem mnie?Cathy tak gwałtownie zerwała się z miejsca, że krzesło przechyliło się i z głu-chym łoskotem runęło na podłogę.Doktor Lucca dostrzegła w małym oknie wdrzwiach za jej plecami strażniczkę, która stała na korytarzu i sprawdzała przezszybę, co się dzieje w środku.Grace skinęła do niej głową i podniosła do góryprawą dłoń, dając w ten sposób do zrozumienia, że nie stało się nic złego.Kobie-ta pozostała na zewnątrz, ale nie odeszła od wizjera.- Przyszłam, ponieważ chciałam się z tobą zobaczyć - wyjaśniła Grace.- Niepotrzebnie się fatygowałaś.Grace nie ruszyła się z miejsca w nadziei, że Cathy się uspokoi.- Dlaczego nie podniesiesz krzesła i nie usiądziesz?- Po co? - spytała zaczepnym tonem dziewczynka.- Czy jest sens, żebymcokolwiek robiła?Grace już przedtem miała okazję widzieć swą pacjentkę zagniewaną i urażo-ną, ale nigdy dotychczas nastolatka nie zachowywała się tak niegrzecznie i nieokazała jej tak wielkiej wrogości.Jeśli tydzień pobytu w zakładzie resocjaliza-cyjnym miał tak destruktywne skutki, Grace drżała na myśl o tym, co niechybnienastąpi w przyszłości.Gdyby zyskała więcej czasu i większą przestrzeń, rozmo-wa toczyłaby się w bardziej swobodnych warunkach, być może zdołałaby do-trzeć do tego biednego dziecka albo przynajmniej spróbowałaby sprowadzić je nawłaściwą drogę.Ale czasu miała zbyt mało, ażeby próba była warta zachodu.Grace nagle uświadomiła sobie, że obecny moment należy do najmniej od-powiednich na odarcie Cathy z wszelkich złudzeń poprzez przekazanie jej wieścio Davidzie Beckecie.RLT ROZDZIAA 28Wtorek, 30 kwietnia l998.- Hej, Becket, do dzieła!- Hej, Sam, twoja kolej!- Hej, detektywie, przestań partaczyć nam robotę!- Zakichany hrabio di Luna, zataszcz wreszcie ten swój czarny tyłek na scenęi zacznij śpiewać!Sam otrząsnął się z rozmyślań i powrócił do pracy.Członkowie zespołu ponownie zrobili wobec niego uprzejmy gest i pozwolili,aby niepunktualny i niesolidny, a na dodatek - co sobie właśnie uzmysłowił - tra-fiony strzałą Amora czarnoskóry gliniarz zagrał rolę hiszpańskiego hrabiego.Fa-buła  Trubadura" trąciła myszką.Była to nieprzekonywająca i fałszująca faktyhistoryczne opowieść o Cyganach i rycerzach.Postać hrabiego di Luny - pod-stępnego osobnika o mściwym usposobieniu - zaliczała się jednak do interesują-cych ról, a muzyka była boska, wspaniała i dokładnie taka, jakiej Sam potrzebo-wał, aby uciec od odrażającej rzeczywistości, która każdego dnia tygodnia pozo-stawiała na progu jego domu cuchnący ślad.Nie o okropnościach tego świata myślał jednak w chwili, kiedy powinien byłszykować się do skazania na śmierć Azuceny.Tematem jego rozmyślań nie stałysię też skąpane we krwi zwłoki, ani prawdopodobnie psychicznie chora nastolat-ka.Tym razem nie był to również jego ojciec, który miał się coraz lepiej i nawetzaczął się już wykłócać z lekarzami i z pielęgniarkami, aby go wypisali do domu.Umysł Sama niepodzielnie wypełniła Grace Lucca.Kiedy o niej myślał, miał przed oczami inteligentną, ciepłą, troszczącą się oinnych, nieustępliwą i piękną kobietę.Och, tak, to pewąę, że była bardzo uro-dziwa.Wiotka, a jednocześnie silna, długonoga, opalona na złoty odcień.Sammiał okazję zobaczyć, jak jej błękitne oczy płoną intensywnym blaskiem, jakmarszczą się pod wpływem frustracji lub zmęczenia albo emanują ciepłem iiskrzą się humorem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki