[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Edvard umarł na gorączkę, Leslie został zestrzelonypodczas wojny.Jej ojca zabrał wylew latem 1970 roku, kiedy z Watts zaczęły wyłazić pierwszeminotaury.Matka zmarła trzy lata pózniej.Pendleton, rzecz jasna, popełnił samobójstwo.Mnie utraciła  odrzuciła  w tydzień po moim narodzeniu.A teraz umarł też mały Anton.Kiedy zobaczyłem, że ciotka mi się przygląda, spodziewałem się czegoś strasznego:scysji, grózb, wyrzutów.Nic takiego się nie stało.Patrzyła na mnie tylko.W pewnej chwilizobaczyłem, jak rozmawia z Sarah, z którą wymieniła kilka zdań, nic więcej.Następnieskinęła powoli głową i zwróciła wzrok na mnie.Przez chwilę niemal wydało mi się, żedostrzegam w jej oczach coś nowego, badawczy wyraz: jak gdyby ujrzawszy mnie po razpierwszy od trzydziestu lat, dostrzegła przelotnie coś, czego już nigdy nie spodziewała się zobaczyć.Zapewne był to tylko wytwór mojej wyobrazni.Na zdjęciu, oczywiście, nic takiego nie widać.Właściwie nie jest ono zbyt dobre.KiedyDante mi je dał, zapytałem, dlaczego to zrobił. Bo na nim jesteś  odpowiedział.Był piątek, tuż po pogrzebie.W domu trwała jeszcze stypa, lecz Dante stanął na molo wmiejscu, gdzie przed tygodniem zarzucił przynętę i wyciągnął z rzeki szczupaka ze złotympierścionkiem w brzuchu.Nie płakał ani razu od chwili, gdy ojciec padł na podłogę obokstołu.Matka była zrozpaczona, po szerokiej twarzy Sarah spłynęły łzy, ale Dante nie płakał.W gruncie rzeczy, czuł niewiele.Być może było w nim tylko zdziwienie, że jeszcze żyje.Nie sądził też, by choć chwilę spał przez te trzy dni, aczkolwiek trudno mu było to sobieprzypomnieć.Sam sobie wydawał się martwy i wyschnięty, jak gdyby w ogóle nie byłczłowiekiem, lecz skórzaną marionetką, przypominającą te, które widział w gabinecie Jewel.Raz jeszcze przywołał wspomnienie, które w nim obudziła  trzy lata, policzekdotykający dywanu, tańczące pyłki, nieustanne tykanie Dziadka Zegara.%7łyjemy w czasie.Nasze marzenia trwają bez końca, tak samo jak nasze ambicje i nadzieje, a wielka granaszych idei sięga wieczności.Ale żyjemy w czasie.I w czasie umieramy.Zapadał zmrok.Mrozna, błękitna ciemność niosła ze sobą zimę.Cienie spływały zestromych lesistych stoków doliny i przesłaniały wodę.Przypomniał sobie, jak jego pierśdotykała tafli pękającego lodu, wzywał Jeta, a ciemny nurt bezlitośnie go wciągał.Usiadł na brzegu mola.Jego lśniące, włoskie buty zawisły nad pogrążoną w mrokupowierzchnią.Drewniane deski zakołysały się ze skrzypieniem.Kto to powiedział, że niemożna dwa razy wejść do tej samej rzeki? Diogenes? Ojciec by wiedział.Ojciec by wiedział.Przypomniał sobie nagle, że to właśnie twarz ojca ujrzał w lustrze nad komodą tydzieńtemu, gdy nachylił się nad swym martwym ciałem.I tak jak dotyk śmierci, Dantego ogarnął pierwszy przebłysk zrozumienia. O Boże  wyszeptał.Zaczynasz się domyślać tego, co zawsze wiedziałeś.Jet, pomyślał rozpaczliwie.Muszę znalezć Jeta.Odwrócił się i pognał w górę zbocza wielkimi, gwałtownymi susami.Przemknął przezresztki ogrodu matki, otworzył drzwi kuchni i zawołał głośno brata.W ciemnym salonie słychać było szept składanych kondolencji.Na stole, wysokie świecew polerowanych srebrnych lichtarzach górowały nad tacami z jedzeniem przyniesionym przezprzyjaciół i sąsiadów  lasagna i zapiekanka z tuńczyka, miski pełne sałatki ziemniaczanej, zgalaretą, tłuczone ziemniaki, sałatka z białej kapusty, ciasto funtowe, placek z wiśniami idania w żaroodpornych naczyniach, owiniętych w aluminiową folię.Matka, blada iopanowana, stała przy stole, przyjmując wyrazy współczucia.Jet dotrzymywał towarzystwa pani Parret, sekretarce z miejscowej szkoły, słuchając jej zosobliwym dla niego zachwytem.Na jego twarzy malowało się coś, co przypominało niemalwdzięczność.Dante zawołał go.Spojrzawszy na niego, Jet zobaczył coś, co obróciło w popiół ciepło itak rzadko spotykane w jego oczach. Musisz pójść ze mną  wysapał Dante, wyciągając go z pokoju.Ludzie gapili się nanich, Sarah również, zdezorientowana, a jednocześnie wściekła, lecz on nie dbał o to.Chryste,jeśli to, czego się domyślał, było prawdą, cena będzie znacznie wyższa, niż jedyniezakłócenie stypy. Idziemy po łopaty  krzyknął bez tchu, wypychając Jeta tylnymi drzwiami. Trzeba odkopać trupa.O Jezu.O Jezu.Jet popatrzył na niego.W mroku jego oddech zamieniał się w parę, a twarz z upiornymznamieniem była blada. Dobra.Dobra  rzucił zarażony paniką Dantego.Pognali razem na przystań.Gdy dopłynęli na wyspę, było już ciemno.Jet przykucnął przy grobie, oświetlając mogiłęlatarką.Dante kopał jak obłąkany, nie zważając na błoto ochlapujące nowy, drogi garnitur,który kupił na pogrzeb.Szpadel uderzył w coś twardego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki