[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To był ostatni ze starych stalkerów, ostatni z tych, którzyrozpoczęli polowanie na pozaziemskie skarby od razu po Lądowaniu, kiedyStrefy, jeszcze nie nazywano Strefą, kiedy jeszcze nie było instytutównaukowych, ani muru, ani sił policyjnych ONZ, kiedy miasto sparaliżowałagroza, a świat chichotał z powodu nowej kaczki dziennikarskiej.Red miałwtedy dziesięć lat, a Barbridge był silnym i zręcznym mężczyzną -uwielbiał picie na cudzy rachunek, bójki i obmacywanie po kątachniedostatecznie spostrzegawczych dziewcząt.Własne dzieci doszczętnie gowtedy nie interesowały, ale nędzną szują był już wówczas, bo kiedy wypił,z jakąś obrzydliwą satysfakcją katował swoją żonę - hałaśliwie,pedantycznie, żeby wszyscy widzieli, i wreszcie zatłukł ją na śmierć.Red zawrócił i nie zwracając uwagi na światła, szczękając klaksonem naprzechodniów, ścinając zakręty pojechał prosto do domu.Zahamował przed garażem, a kiedy wysiadł z samochodu zobaczyładministratora, który szedł mu na spotkanie od strony skweru.Jak zwykleadministrator był w fatalnym humorze i jego wymięta twarzyczka zopuchniętymi oczkami wyrażała skrajne obrzydzenie, jakby stąpał nie poziemi, a po kupie nawozu.- Dzień dobry - powiedział grzecznie Red.Administrator zatrzymał się nadwa kroki przed Redem i pokazał palcem za siebie.- To pańska robota? - zapytał niewyraznie.Było widać, że to jegopierwsze słowa od wczoraj.- O czym pan mówi?- Ta huśtawka.To pan ją postawił?- Ja.- W jakim celu?Red nie odpowiedział, poszedł do bramy garażu i zaczął ją otwierać.Administrator ruszył za nim i stanął za jego plecami.- Pytam, w jakim celu postawił pan tę huśtawkę? Kto pana prosił?- Moja córka prosiła - odpowiedział Red bardzo spokojnie.Właśnieodmykał bramę.- Ja tu nie pytam o pańską córkę! - Administrator podniósł głos.- Opańskiej córce będziemy rozmawiać oddzielnie.Pytam, kto panu pozwolił?Jakim prawem pan się rządzi na skwerze?Red odwrócił się i stał przez chwilę nieruchomo, uważnie wpatrując sięw blady pożyłkowany nos.Administrator zrobił krok do tylu i odezwał się oton niżej:- Balkonu pan też nie odmalował.Ile razy już panu.- Nadaremnie się pan stara - powiedział Red.- Ja się i tak niewyprowadzę.Wrócił do samochodu i zapalił silnik.Polożył dłonie na kierownicy idopiero teraz zauważył, jak zbielały mu kostki palców.Wtedy wysiadł i jużnie starając się opanować powiedział:- Ale jeżeli, pomimo wszystko, będę musiał się wyprowadzić, to jużdzisiaj zamów sobie miejsce na cmentarzu, gnido.Wprowadził samochód do garażu, zapalił światlo i zamknął bramę.Potem wydobył z fałszywego zbiornika na benzynę worek z towarem,doprowadził samochód do porządku, worek włożył do starego koszyka, naworku położył wędki, jeszcze wilgotne, oblepione trawą i liśćmi a nawierzch wysypał śnięte ryby, które Barbridge kupił wczoraj w jakimśsklepiku na przedmieściu.Potem raz jeszcze obejrzał samochód zewszystkich stron, po prostu z przyzwyczajenia.Do tylnego prawego światłaprzylepił się spłaszczony papieros.Red oderwał go - papieros był szwedzki.Red pomyślał chwilę i wsadził go do pudełka od zapałek.W pudełku jużbyły trzy niedopałki.Na schodach nie spotkał nikogo.Stanął przed swoimi drzwiami i drzwiotwarły się, zanim zdążył sięgnąć po klucz.Wszedł bokiem, trzymając podpachą ciężki kosz, i otuliło go znajome ciepło i znajome zapachy własnegomieszkania, a Guta objęła go za szyję i zamarła bez ruchu, kryjąc twarz najego piersi, nawet przez kombinezon i grubą koszulę czuł, jak gwałtowniebije jej serce.Red nie przeszkadzał jej - cierpliwie stał i czekał, aż Guta sięuspokoi, chociaż właśnie w tej chwili poczuł, jak strasznie jest zmęczony iwyprany z sił.- Już w porządku.- powiedziała wreszcie niskim, nieco ochrypłymgłosem, puściła go, zapaliła światło w przedpokoju, a sama nie odwracającgłowy poszła do kuchni.- Zaraz zrobię ci kawę.- powiedziała już zzadrzwi.- Przyniosłem ryby - powiedział Red umyślnie, rześkim głosem.- Usmażje, tylko wszystkie od razu głodny jestem, że nie masz pojęcia!Guta wróciła kryjąc twarz w rozpuszczonych włosach.Red postawił koszna podłodze, pomógł jej wyjąć siatkę z rybami i razem zanieśli siatkę zrybami do kuchni i wrzucili ryby do zlewozmywaka.- Idz, wykąp się - powiedziala Guta - zanim skończysz, wszystko będziegotowe.- Jak tam Mariszka? - zapytał Red siadając i zdejmując buty.- Gadała przez cały wieczór - odparła Guta.- Z trudem zagoniłam ją dołóżka.Bez przerwy marudziła - gdzie tata i gdzie tata? nic, tylko dawaj jejtatę.Zwinnie i bezszelestnie poruszała się w kuchni, krzepka, zgrabna.Jużkipiała woda w rondelku i leciały łuski spod noża, skwierczał olej naogromnej patelni i wspaniale pachniało świeżą kawą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- W pół drogi do grobu Jeaniene Frost
- Pizzey Erin Dwie drogi
- Strugaccy A. i B. Drapieżnoć naszego wieku
- Jill Barnett 2 Dreaming
- Buddyzm dla początkujących T Cziedryn
- Haran Elizabeth Szept wiatru
- Jennifer Weiner Siostry
- Bishop Anne Inni 02 Morderstwo wron
- Kellerman Jonathan Ciało i krew
- Matthew Maly Russia As It Is, Transformation of a Lose Lose Society (2003)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- policzgwiazdy.htw.pl