[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zataiła to nawet przed Crispinem, który był najbardziej perwersyjnym mężczyzną, jakiego znała.Skrzętnie skrywała swoje emocje i udawała, że umiera z nudów.- Jeśli jeszcze raz usłyszę coś o „naszych chłopcach na froncie", zacznę wrzeszczeć - stwierdziła pewnego dnia.Crispin leżał obok.- Mary Rose, tam giną ludzie, a twój zakichany kraj ma to w nosie.- To nie moja wina.Zresztą, dlaczego mielibyśmy uprzątać wasz bałagan?- Roosevelt przyczynił się do tego bałaganu, sama o tym wiesz.Gdybyście włączyli się na początku, zrobilibyśmy z Niemców krwawą miazgę.Opadła na plecy.- Na Boga, Crispin, ale z ciebie prowincjusz.-319Nudził ją.Chciała wracać do Londynu.- Jutro muszę być w mieszkaniu pani Gułbenkian.Obiecałam jej, że dopilnuję wieszania nowych zasłon.- Unikasz mnie, prawda?- Ale skąd, kochany.- Przysunęła się bliżej i oparła dłoń na jego udzie.Ciekawe, ile kobiet przekonuje w tej chwili swoich mężów, że mają na nich ochotę, chociaż tak naprawdę seks z nimi jest ostatnią rzeczą, o której marzą,zastanawiała się, automatycznie wykonując odpowiednie ruchy.Chyba miliony, stwierdziła później.Crispin dyszałciężko.Po długich staraniach udało mu się osiągnąć orgazm.Wstała z łóżka i znikłą w drzwiach łazienki.- Małżeństwa umierają z nudy - oznajmiła swemu odbiciu.- Ześmiertelnej nudy.W Londynie czekała na nią wiadomość od Justina.Był w mieście.- Cześć! Co ty tu robisz?- Przyjechałem służbowo.Musimy się spotkać! Chcę, żebyś zobaczyła mój nowy mundur.Wyglądam fantastycznie!Musiała się roześmiać.Justin był dumny jak mały chłopiec.- Z wielką chęcią.Zaproś mnie dzisiaj na kolację.Potem zadzwoniła do Travisa.- Słuchaj, nie możemy się dzisiaj spotkać.Mam randkę z Justinem.-Przez chwilę opanowało ją poczucie winy, kiedy usłyszała żal w jego głosie.Wzruszyła ramionami.Trudno, Travis musi się pogodzić, że w jej życiu istnieje także Justin.Poza tym, nie chciała zbytnio uzależniać się od jednego mężczyzny.Justin to dobry kompan, przekonywałasię, wkładając niebieską suknię z trenem.- Jezu, Justin, wyglądasz po prostu bosko! - Wsiadła do jego taksówki.- Zaprosisz mnie do Savoya?- Jasne, złotko.- Obrzucił ją uważnym spojrzeniem.- Bardzo schudłaś, Mary Rose.Savoy był elegancki i wytworny jak zawsze, chociaż grube, czarne zasłony nadawały sali restauracyjnej ponurynastrój.Przy wędzonym łososiu i ostrygach Mary Rose poczuła, że znika jej napięcie.Niecierpliwie czekała na moment, wktórym pójdą do łóżka.Justin był znakomitym kochankiem, a ona od dawna już nie kochała się z normalnym,zdrowym mężczyzną.W jej mieszkaniu rozebrał się szybko i nagi wszedł do kuchni.- Wiesz, Mary Rose, bardzo nam dobrze ze sobą, prawda?- Owszem.- Wyszła z łazienki ubrana w biały szlafrok.Justin przyciągnął ją do siebie i wsunął dłonie pod miękką tkaninę.- Od dawna na to czekałem - mruknął ochryple.- Ja też.- Mary Rose oplotła jego szyję ramionami.Później leżeli w ciemnościach, rozjaśnianych jedynie rozżarzonymi czubkami papierosów.- Uważam, że trzeba mieć kochanka, który pali.- Mary Rose głęboko321zaciągnęła się dymem.- A Crispin nie pali.Pije jak smok, ale nie zna się na winach.I jest do niczego w łóżku.- Czyżbym słyszał niezaspokojoną mężatkę? - zapytał drwiąco.- Owszem.Spróbuję pozbyć się go, ale to nie będzie łatwe.Nie na mnie mu zależy, lecz na moich pieniądzach.Jego okropna matka będzie się sprzeciwiała rozwodowi, bo wie, że beze mnie zostaną bez grosza.Nie uśmiecha mi sięjednak utrzymywanie bandy darmozjadów do końca życia.- Olej go i wracaj do Nowego Jorku.Będziemy hulać do upadłego.- Niee, nie chcę wracać do Nowego Jorku.Lubię Londyn.Dobrze mi w tym mieszkaniu.Kocham Sloane Square, aTravis jest cudownym przyjacielem.Nie, nie chcę wracać.Zresztą, dopóki trwa wojna, cywile nie mają szans, żeby się stąd wydostać.Przesunął dłonią po jej brzuchu.- Robisz się za chuda.Rozsunęła uda.- A tobie staje.Powinniśmy coś z tym zrobić, nie uważasz?Papierosy wylądowały w popielniczkach.Pokój spowiły kłęby dymu.- Było wspaniale.- Oddychała szybko.- Zawsze byłeś świetnym kochankiem, Justin.Aż szkoda, że jesteś takimdraniem w stosunku do kobiet.- Nie do wszystkich, przyznasz.Przecież ciebie nie traktuję źle?- Tylko dlatego, że ci na to nie pozwalam, mój drogi.Lubię mężczyzn, ale wiem, że tylko nieliczni potrafiądochować wierności.Ci z kolei są zazwyczaj nudni.Tak więc wybieram sobie najlepsze okazy, a ty jesteś jednym z nich.Chce mi się spać - oświadczyła nagle i w chwilę potem zasnęła.Justin spojrzał na nią czule.Tutaj, w swojej sypialni, w swoim łóżku, wydawała się taka młoda i wrażliwa.Pokój, elegancki i wygodny, odzwierciedlał jej charakter.Szkoda, że nie potrafię być wierny takiej kobiecie jak ona, pomyślał.Na świecie istnieje jednak tyle pięknychdziewcząt.Wynajdywał je jak wyżeł kaczki.Zanim zasnął, obiecał sobie, że kiedy się zestarzeje, ożeni się z dziewicą i ustatkuje.72Mężczyźni wrócili dopiero wczesnym rankiem.Mario nie mógł utrzymać się na nogach.- Doszliśmy do Montalcino-opowiadał.- Ojciec został z partyzantami, a ja poszedłem do baru i zamówiłem kawę.Teraz, kiedy już jestem wdomu, muszę przyznać, że oszukiwanie Niemców to niezła zabawa.Na razie nie mają tu nic do roboty i pewniedlatego zaczęli dobierać się do naszych kobiet.Na szczęście, tylko nieliczne im ulegają.W każdym razie, szybko znalazł mnie tamtejszy łącznik.Podał hasło.Wyszedłem z baru i wróciłem na wzgórza za miastem, gdzie czekałojciec.Przez ten czas tamten człowiek szedł za mną.Nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa.Tym sposobem żaden z nas nie zdradzi drugiego, jeśli wpadniemy w ręce Niemców, przecież nie znamy nawet naszych imion.Położyli się spać, ale on był zbyt podekscytowany, by zasnąć.Anna przypomniała sobie, że nie jadł nic od południa.- Chodźmy do kuchni.Zrobię ci kanapkę z prosciutto.Cichutko wymknęli się z sypialni.- Myślałem o tobie cały czas - szepnął.- O tobie i o dzieciach.Modliłem się, żebym mógł do was wrócić.- I wróciłeś, Mario.Patrzył, jak starannie kroi szynkę i rozlewa wino do kubków.Nagle zachichotała jak mała dziewczynka.- Przyznasz, mój drogi, że nieczęsto zdarza się nam ucztować o wpół do piątej rano.Kiedy wrócili do łóżka, zupełnie odechciało jej się spać.322- Kochaj mnie, Mario.Posłusznie wziął ją w ramiona.W jej ciepłym wnętrzu był bezpieczny.Zasnęli wtuleni w siebie.Wojna wywierała swoje piętno na Asciano.Coraz więcej twarzy znikało z tłumu na rynku, bo Niemcy zachęcali dodonosicielstwa.Na crete i w lasach ukrywało się dziesiątki ludzi.Mario i Francesco spędzali coraz więcej nocy poza domem.Niemców ogarnęła istna obsesja: ęhcieli wiedzieć wszystko o wszystkich.Otwierali kopniakami drzwi i wyciągaliśpiących z łóżek.Walili kolbami karabinów przechodniów na uliczkach.Pijani niemieccy żołnierze grali w piłkęnożną z Żydami, którzy wpadli im w ręce, a potem odstawiali ich na stację kolejową.Stamtąd zaplombowanewagony zabierały ich w dal i nikt już o nich nie słyszał.Pół roku później znowu obudził ich chrzęst żwiru pod wojskowymi butami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki