[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co my mamy robić.Wszyscymówili tylko, żeby dać spokój.Niektórzy kazali mi zaufać Bogu, inni radzili, żebym postarała się o jeszcze jedno dziecko, jeszcze innikazali zwyczajnie trzymać gębę na kłódkę i nie ładować się w większekłopoty.Jamalee rzekła:  Zostawimy te pieniądze w spokoju, Bev.Za-trzymamy je do jutra, a jutro garściami będziemy nimi rzucać w tegodupka.Postaramy się, żeby zrozumiał nasz punkt widzenia.No nie,Sammy?Nie odezwałem się.Byłem mocno poruszony i zauroczony przezten zrujnowany, stary dom.Ten okaleczony, walący się stary burdel.Patrzyłem na ten dom i czułem się, jakbym patrzył na zdjęcie jakiegośbardzo ważnego dla mnie krewnego, którego nigdy nie znałem, leczod razu go rozpoznałem.Znasz to uczucie? To wrażenie, że zdjęcieteż na ciebie patrzy i zna całe twoje życie, nawet to przyszłe, o którymmogłoby ci powiedzieć, gdybyś przyklęknął i uważnie się wsłuchał.Na moment zapomniałem, gdzie jestem.Przypomniałem sobie dopiero, gdy Jamalee rzekła: Może wejdziemy do środka?Brakowało kawałków podłóg.Dobre stare drewno, porządne deskizostały miejscami pozrywane we wszystkich pokojach na dole, a nagórze miejscami pobutwiały.Musiałbyś naprawdę mocno wierzyć wswoją szczęśliwą gwiazdę, żeby poruszać się szybko wśród tych cieni.W każdej chwili mogłeś się przewrócić.Wszędzie walały się setkipuszek po piwie marek, o których nikt już nie pamiętał, i różnychinnych śmieci.Przez dziury w dachu wpadało gołębie gówno, roz-chlapywało się i gromadziło, aż osiągnęło rozmiar dużej pizzy.Wjakimś momencie ktoś ćwiczył tu chyba strzelanie z wiatrówki, tak żespore fragmenty ściany i tapety wisiały luzno w niektórych miejscach,a w innych śrut zostawił kropki niczym piegi. Stało tu kiedyś pianino  rzekła Bev. I fotele.Kilka.Zielonywzięłam sobie do domu.I jeszcze parę innych rzeczy.Ale to byłodawno.Bardzo dawno.Pianino już wtedy było bez wnętrzności.Struny i cała reszta została wyjęta, więc nie dało się grać, ale obudowa stała.O tam, przy schodach.Jamalee znalazła się przy oknie, którego framuga przechyliła sięwraz z domem.Słońce ożywiło jeszcze czerwień jej włosów, a głowaskłoniła się i podniosła jak wieczorne słońce, które chciało pozostaćna czerwonym niebie, zamiast zajść.Spytała: Czy naprawdę skończylibyśmy w rowie, tak jak powiedział? Kotku, co rusz słychać, że komuś się to przytrafiło. Moglibyśmy zobaczyć, co jest na górze  stwierdziła nagleJamalee. Idzie ktoś ze mną? Tak, maleńka  odparła Bev  moglibyśmy, masz rację.I ruszyły we dwie przodem, omijając gołębie pizze i śmieci zo-stawione przez tych, których już nie ma, szły ramię w ramię, doty-kając się chwilami jak najlepsze przyjaciółki, które rozpoczęły razemnową, dziwną przygodę, na jaką nigdy nie odważyłyby się w poje-dynkę, i obie miały nadzieję, że nie będą jej żałować.Nie ma to jak ruina, w której stawiasz stopę i zapadasz się podpodłogę.Dało o sobie znać moje pragnienie zostania bohaterem i podąży-łem za paniami w ten bałagan z uśmiechem na ustach.24Zrzuć winęPieniądze drażniły nas i wprawiały w nerwowy nastrój, dlategowepchnęliśmy je do pudełka po szczypcach do ostryg, które następniewylądowało na najwyższej półce w kredensie Bev.Wydawało się toszkodliwe dla naszych ideałów, mieć te dręczące banknoty zebrane wkupkę na stole, by przyciągały nasze spojrzenia, włączały kalkulatoryw naszych głowach, mrugały, flirtowały, łechtały nasze słabości.Toprzede wszystkim ta niezłomna wiara w naszą słabość, jak się domy- ślam, kazała Mister Pale zostawić te pieniądze, zostawić je, byodegrały rolę prowokatora, który skłoni nas do przyjęcia jego punktuwidzenia.Chodziliśmy po domu Bev i gadaliśmy, gadaliśmy, lecz niewiele ztego, co padło z naszych ust, warto by tu było przytoczyć.Ten kredens od czasu do czasu przyciągał jednak nasze spojrzenia.Przez chwilę jakaś kobieta na ulicy krzyczała w stronę jednego zdomów.Jej samochód był na chodzie, miał włączone światła, a onastała na jezdni w świetle reflektorów z dzieckiem uczepionym jejnogi, wrzeszcząc na ciemny dom, gdzie w jej przekonaniu ukrywałasię suka, która chciała ukraść jej męża.Suka, która mogła sobie wziąćtego skurwysyna, jeśli chciała, o ile ten będzie jak facet płacił par-szywe alimenty, choć wiedziała, że żaden z niego facet, ale mógłbychociaż poudawać, że jest porządnym człowiekiem, no nie? Dladziecka, dla małego Kenny'ego?Dochodziła północ, kiedy Bev rzekła: Możemy z nimi zawalczyć tylko w jeden sposób. Myślisz, że jest chociaż jeden?  spytała Jamalee.Na jezdni zapiszczały opony i nie zdołałem usłyszeć odpowiedzi zdomu, gdzie ukrywała się suka, a naprawdę bardzo chciałem jąusłyszeć, na wypadek gdyby miała jakieś dobre usprawiedliwienie, aja mógłbym je może pewnego dnia wykorzystać. Ten sposób polega na tym, żeby wywlec ich brzydkie sekretyna ulicę, żeby je wszyscy poznali.Opowiemy o wszystkich brudach, ojakich mi wiadomo, na temat tutejszych ludzi jakiemuś księdzu albodziennikarce czy komuś takiemu.Jamalee bujała się w skrzypiącym fotelu, tworząc piskliwą melo-dię, która działała mi na nerwy. Wiem, że znasz sporo brzydkich sekretów  rzekła. Zebrałaśmnóstwo brudów, na pewno. W starciu brudu ze spluwą  wtrąciłem się  przeważnie wy-grywa spluwa, nie zapominajcie o tym. Poza tym, Bev, w obecnych czasach łóżkowe brudy nie robią już takiego wrażenia jak kiedyś. Dobrze, dobrze  odparła Bev. W dupie z tym.Więc pokrę-cimy się dzisiaj i coś wyciągniemy.Pokażemy, że nie jesteśmy tylkotym, na kogo wyglądamy, nie w głębi duszy.W domu tamtej suki zapaliło się światło na ganku.Przed domwyszedł koleś z panienką, rozejrzeli się po ulicy, po czym przytulilisię i roześmiali.Laska powtarzała uwagi żony takim tonem, jakbymówiła do małego dziecka.To wywołało z kolei chichot i uściski, poczym światło zgasło.Kilka papierosów po północy Jamalee wstała i ziewnęła, przyło-żyła głowę do mojej piersi i uściskała mnie. Zostawię was samych  oznajmiła. Jestem ledwo żywa.Wśród moich snów pojawił się znowu jeden, który już wcześniejśniłem  ten, kiedy leje deszcz, ja jestem już w zasadzie dorosły, aleidę właśnie do podstawówki w żółtej kurtce przeciwdeszczowej i bezspodni, a wszystkie dzieciaki, w spodniach i pod parasolami, wytykająpalcami moje nogi i się nabijają, więc spuszczam wzrok i patrzę naswoje gołe kostki, i widzę, że mój odbyt z jakiegoś powodu przeniósłsię tam na dół i popuszcza, kiedy tak idę, więc rzucam się do biegu,biegnę i docieram do zniszczonego domu, gdzie kobiety mają wąsy itatuaże, i nie chcą mi otworzyć drzwi. Wniesiesz ze sobą gówno, dlatego.Nienawidzę tego snu.Nie mogę ścierpieć tej wizji w swojej gło-wie, lecz ona pojawia się co jakiś czas i wstrząsa mną tak, że zrywamsię na równe nogi.Słońce nie całkiem jeszcze wstało, ale pierwsze ptaki stroiły jużgardła krótkimi trelami i napadami śpiewu.Ku sufitowi w warstwachunosił się dym.Bev siedziała w fotelu w nogach łóżka, paląc papie-rosa z kolanami podciągniętymi pod brodę, skulona jak piłeczka. Sammy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki