[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szanse, że dolecę na dwóch silnikach, są marne, myślał, poza tym, gdybym chciał osiągnąćprzepisowy pułap, będą tam czekać te niemieckie hieny.Najlepiej więc robić dalej to, co robię wtej chwili, to znaczy lecieć na wysokości stu pięćdziesięciu metrów w kierunku Anglii.Nachylił się nad nim inżynier pokładowy. Z tyłu wszystko w porządku  powiedział. Co z drugim? Silnie krwawi. Inżynier przygryzł wargi, po czym spytał:  Czy będzie pan lądowaławaryjnie, komandorze? Jeśli wysiądzie któryś z dwóch funkcjonujących jeszcze silników, z całą pewnością trzebabędzie natychmiast siadać, gdzie się da i jak się da.Popatrzył na lewy wewnętrzny silnik.Zmigło powoli się kręciło.Nie było widać dymu.Pochwili zastanowienia uznał, że musi spróbować.Jeśli znowu się zapali, nie było już dwutlenkuwęgla, żeby ugasić ogień.Może jednak się nie zapali, a nawet zacznie pracować?Zmienił położenie łopatek śmigła, które natychmiast zawirowało.Znalazł wskaznik ciśnieniaoleju; jakieś było.Dał połowę gazu i popatrzył na licznik obrotów, który raptownie ożył.Miałtrzy silniki, to powinno starczyć.Szybkościomierz wskazywał trzysta sześćdziesiąt kilometrów na godzinę; jeśli wskaznikpaliwa działał dobrze, była go jeszcze prawie połowa.Właściwie nie było powodu, żeby nie miałsię dowlec do Anglii, gdyby tylko wiedział, gdzie ona jest.Instynktownie wyczuwał, że gdzieś nazachód od jego obecnego kursu.Z przodu nad sobą zobaczył messerschmitta.Niewiele myśląc, obniżył dziób; była toodruchowa reakcja pilota myśliwca: jeśli przed mocniejszym przeciwnikiem nie możesz uciecgórą, schodz jak najbliżej ziemi i módl się, żeby cię nie zobaczył.Był teraz sześćdziesiąt metrów nad ziemią; dostatecznie nisko, aby mieć poczucie szybkości.Bóg czuwa nad pijakami i głupcami.Gdybym musiał siadać gdzieś tutaj, najpewniejrozbiłbym się na amen, a nawet jeśli nie i jakoś byśmy to przeżyli, wzięto by nas do niewoli.Muszę próbować dolecieć do Anglii, tam wszyscy możemy wyskoczyć.Po godzinie minął linię brzegową i znalazł się nad morzem; po następnej godzinie, gdy wskaznik paliwa zbliżał się do zera, ujrzał przed sobą zarys brzegu.Był już znaczniespokojniejszy.Skoro udało mu się przelecieć pięćset czy sześćset kilometrów na wysokościsześćdziesięciu metrów  niekiedy leciał między pagórkami i wyraznie rozpoznawał wieżekościelne  był też w stanie dociągnąć do najbliższego lotniska.Sięgnął po mikrofon i poprosiłkogoś do kabiny. Nigdy na tym nie lądowałem  oznajmił inżynierowi pokładowemu  poza tym zupełnienie wiadomo, jak z podwoziem.Dlatego myślę, że gdy znajdę jakieś lotnisko, powinniściewyskoczyć.Tamten wrócił po jakichś dwóch minutach, dokładnie w chwili, gdy Bitter dojrzał przed sobąkrążące leniwie B 17, najwyrazniej czekające na swoją kolej do lądowania. Wszyscy zdecydowali, że zostają na pokładzie, sir. W takim razie niech pan siada obok.Przeczyta mi pan listę czynności.Tamten spojrzał na zakrwawiony fotel, wzdrygnął się, ale zaraz wykonał polecenie. Szefie, to Horham!  Głos w słuchawkach rozległ się tak nieoczekiwanie, że Bitter ażpodskoczył. Jeśli pan sądzi, że damy radę, Fersfield jest o jakieś trzydzieści kilometrów stąd,kurs 270.Bitter uznał, że następne trzydzieści kilometrów było mniej ryzykowne niż próba lądowaniapoza kolejnością, więc zrobił zwrot, aż wskaznik kompasu znalazł się na środkowej cyfrze 270.Nad Fersfield nie było żadnych maszyn, co Bitter skonstatował z ulgą, która natychmiastustąpiła miejsca przerażeniu, gdyż oślepił go nagły błysk z prawej.Inżynier pokładowywystrzelił racę przez boczne okienko. Po co to?  żachnął się Bitter, a tamten popatrzył na niego zdziwiony. Przecież mamy rannych na pokładzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki