[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Utykając, pobiegła za Starym Rudzielcem, którawskoczyła do środka samochodu przez otwarte drzwi.Poiły poszła jej śladem.Kiedy weszła do samochodu, sandałek leżał już na podłodze salonu,dokładnie pod zapaloną lampą, a suczka siedziała na ławie w kuchni, wyciągając szyję nadstołem i trzymając talię kart w zębach.Poiły podniosła sandał; psina wróciła do salonu,potrząsnęła paczką, aż się otworzyła, i rozsypała karty po podłodze. Jako osoba wychowana na wsi, gdzie krowy, świnie i kury stanowiły przykład dobrychmanier i godności, właściwych człowiekowi, jako osoba występująca w bajecznymprzedstawieniu z udziałem dwóch słoni, czterech szympansów, sześciu psów i nawet pytona,sympatyczniejszego od sześćdziesięciu sześciu z siedemdziesięciu czterech tancerek z ekipy,Poiły uważała się za miłośniczkę zwierząt i zaliczała się do na tyle wnikliwych obserwatorówzachowania zwierząt, że potrafiła się zorientować, kiedy Stary Rudzielec zachowuje sięnienaturalnie oraz kiedy dzieje się coś niezwykłego.Dlatego nie zaczęła jej robić wyrzutów aninie rzuciła się do sprzątania bałaganu, co normalnie na pewno by zrobiła, lecz dała suczceswobodę ruchów i przyklękła obok niej.Stary Rudzielec rozrzuciła połowę kart obrazkami do góry; zaczęła grzebać w nich łapą,dokonując wyboru gorączkowo, a jednak wyraznie z namysłem, aż wreszcie zestawiła ze sobądwie karty trefl, dwie kier, i jedną pik.Zestaw kart nie miał znaczenia, ale widniejące na nichcyfry dawały do myślenia, ponieważ suczka ułożyła je, posługując się nosem i łapami, wewłaściwym porządku numerycznym: trójka pik, czwórka trefl, piątka kier, szóstka trefl, siódemkakier  i uśmiechnęła się do Poiły wyczekująco.Zręczne psy balansujące na toczących się piłkach i chodzące na drążkach, psy-piromani,skaczące przez płonące obręcze, malutkie pieski jeżdżące na grzbietach większych psów,pędzących i skaczących przez przeszkody, przerażone pieski w różowych spódniczkach, tańczącena tylnych łapach  w Vegas Poiły widziała psy przyuczone do najbardziej niezwykłychsztuczek, ale aż do tej chwili nie zdarzyło się jej być świadkiem pokazu zaawansowanychzdolności matematycznych zwykłego kundelka, więc przyglądając się, jak Stary Rudzielecprzesuwa łapą szóstkę trefl, a potem ustawia nosem siódemkę kier, wymamrotała pod nosem imiętego samego paskudnego gwiazdora, i to nie raz, a dwa razy, spojrzała w oczy kudłatejmatematyczce i  drżąc w cudownym przeczuciu cudu  zadała pytanie, którego Lassie musiałamieć powyżej uszu podczas tych długich lat, kiedy mieszkała z Timmym na farmie: Chcesz mi coś powiedzieć, prawda, malutka? Cass uznała  nie obrażając Romulusa,Tarzana ani HAL-a 9000  że Earl Bockman zachowuje się gorzej niż dziecko wychowane przezwilki, następnie adoptowane przez stado małp, a pózniej wykształcone przez maszyny.Był sztywny.Niepewny siebie.Nerwowy.Wyraz jego twarzy rzadko odpowiadał nastrojowirozmowy, a kiedy Earl zdawał sobie sprawę z tej niestosowności, powracał do dawnegouśmiechu kota z kreskówki, przyłapanego przy klatce z kanarkiem, uśmiechu według niegozapewne przyjaznego i uspokajającego.Co gorsza, nie potrafił przestać mówić.Wystarczyła dwusekundowa pauza w rozmowie,żeby zaczął się denerwować.Czym prędzej wypełniał ją, plotąc, co mu ślina na język przyniosła,a przynosiła na ogół największe nudziarstwa.Cass doszła do wniosku, że Maureen, żona Earla i słynna wcielona słodycz, musi być święta albo głupia jak paprotka.Z tym mężczyzną nie można było wytrzymać, chyba że w ramachoczyszczającego duszę umartwiania, względnie na skutek niewykrywalnej czynności mózgu.Cass stała oparta o samochód, czekała, aż bak się napełni, i czuła się jak skazaniec pod ścianąstraceń.Earl występował w charakterze jednoosobowego plutonu egzekucyjnego, a śmierć miałanastąpić przez zanudzenie.Poza tym co to za numery z tym zegarkiem? Earl, równie kiepsko wykształconyw potajemnych akcjach, jak w sztuce konwersacji, celował swoim gadżetem w różne punktyw ciemności wokół nich.Raz nawet przykląkł, żeby zawiązać zawiązane sznurowadło,najwyrazniej po to, by skierować zegarek w przestrzeń pod podwoziem samochodu.Może cierpiał na zespół natręctw.Może po prostu musiał celować zegarkiem w ludzii rzeczy, tak jak inni muszą myć ręce czterysta razy dziennie, a jeszcze inni muszą co godzinaprzeliczać skarpetki z komodzie lub talerze w szafce.Z początku budził współczucie, potem śmiech.Teraz nie był już nawet śmieszny.Cass czuła pełznący jej po plecach dreszcz.W czasie trzyletniego małżeństwa z Donem Flackbergiem  producentem filmowymi młodszym bratem Juliana  obracała się w najznakomitszych kręgach hollywoodzkiejspołeczności, dzięki czemu miała okazję obliczyć, iż w grupie aktorów, reżyserów, dyrektorówstudiów filmowych i producentów, którzy odnieśli sukces, 6,5 procent to ludzie normalnii przyzwoici, 4,5 procent to ludzie normalni i zli, a 89 procent to ludzie szaleni i zli.Gromadzącdoświadczenia, które pozwoliły jej dojść do tych wniosków, nauczyła się rozpoznawać pewnetypy spojrzeń, tików i sygnałów ciała, jak również innych fizycznych i behawioralnych cech,które nieodmiennie ostrzegały ją przed szaleństwem szaleńców i najbardziej potwornymipodłościami podłych, zanim zdarzyło się jej paść ich ofiarą.Po trzyminutowej obserwacji uznała,że Earl Bockman, właściciel stacji benzynowej i sklepikarz, był w każdym calu tak szalonyi podły jak wszyscy znani jej najbogatsi i najbardziej szanowani obywatele światka filmowego.W ciemnościach za sklepem na rozdrożu, pomiędzy osrebrzoną światłem księżyca rzekomącorvettą i explorerem z ładunkiem martwych ciał, Curtis obserwuje kuchenne drzwi budynkuoraz jego północne i południowe krańce, zza których w każdej chwili może nadciągnąćzagrożenie.Jednak najwięcej uwagi poświęca psio-chłopięcej więzi, z której korzysta bardziejintensywnie niż kiedykolwiek dotąd.Jest tutaj, czuje suchy wietrzyk szemrzący w preriowejtrawie za jego plecami, lecz również jest wraz ze swoją siostrzyczką w domu na kółkachi olśniewa Poiły psimi umiejętnościami arytmetycznymi, a następnie instrumentem bardziejskomplikowanym niż karty do gry. Kiedy już ma pewność, że Poiły rozumie jego przekaz, że się zaniepokoiła i będzie działać,by ratować siebie i siostrę, zostawia psinę i dom na kółkach.Teraz jest tylko tutaj, w ciepłymoddechu prerii, w zimnym świetle księżyca.Ci łowcy zawsze podróżują w parach lub oddziałach, nigdy samotnie.Fakt, iż ciaławłaścicieli sklepu zostały odarte z ubrań, świadczy, że oprócz tego mężczyzny przy pompachw sklepie czeka morderca przebrany za kobietę o kasztanowych włosach.Corvetta, która nie jest corvettą, jest przestronniejsza niż sportowy samochód, który udaje.Może bez przeszkód pomieścić czworo pasażerów.Curtis, wieczny optymista, na jakiego został wychowany, przyjmuje, iż na rozdrożu znajdujesię tylko ta para zabójców.Jeśli jest ich więcej, nie będzie miał szansy przeżyć spotkania.Zresztąnie wie nawet, jak walczyć z jednym, dlatego postawiony przez koniecznością zmierzenia sięz czwórką jako jedyną rozsądną strategię wybierze ucieczkę przez prerię w poszukiwaniuwysokiego zbocza, głębokiej rzeki bądz też jakiegoś innego sposobu zadania sobie śmiercibardziej miłosiernej niż ta, którą szykują dla niego mordercy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki