[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Słudzy Twierdzy, ledwie zauważyli, że ktoś śmienapadać na ich Panią, i to tuż pod ich nosem, zaraz złapali za broń i rzucili się na atakującegoją mężczyznę i na jego towarzyszy.Tych, którzy biegli na ratunek królewnie, ubiegł Virven.Otoczyli więc pozostałych rycerzy.Przybysze zdecydowanie lepiej radzili sobie z bronią, alełupieżców było wielu, poza tym byli niesamowicie zapalczywi.Kres walce położył postępekdemona: rycerze dojrzeli potwora, który kłapał zębiskami nad ich kompanem.Ten widok ichoszołomił, a wojacy z Twierdzy natychmiast wykorzystali okazję.Rozbroili przybyszów ipojmali w niewolę, nie szczędząc im przy tym kuksańców.Okrzyki triumfu sprawiły, żeSalianka odwróciła się, żeby zobaczyć, co się dzieje.Zadowoleni z siebie łupieżcy właśnie prowadzili do niej swoich jeńców.Królewna rozejrzała się po dziedzińcu, jakby szukającratunku.Nie miała nawet siły zastanawiać się, co powinna zrobić.Miała za to wrażenie, żecały świat postanowił jej zrobić okrutny, nieśmieszny kawał.Mogła się spodziewać, żeszczęśliwa miłość nie jest dla niej.Ba, nawet się z tym pogodziła, choć ostatnioprześladowało ją wspomnienie zielonych oczu i myśli o tym, co by było, gdyby jednak.Alenigdy, przenigdy nie spodziewała się, że pierwszy mężczyzna, którego pokocha, przybędziedo Twierdzy po to, by ją zabić.Tego było na nią jedną za wiele. Ja się załamię  obiecała Salianka, siadając na najbliższej skrzyni z łupami.Gdyby nieusiadła, może by się przewróciła.Patrzyła, jak łupieżcy pętają wszystkich czterech rycerzy, aw głowie miała kompletną pustkę.Nie wiedziała, co myśleć, nie wiedziała, co robić.No, może to nie do końca melancholia, zgodziły się z cieniem skruchy Wrota.Aleprzecież liczą się nasze intencje, co nie? Zdrada!  zagrzmiał jakiś głos nad nimi.Na dziedziniec dotarł zawiadomiony owydarzeniach Dawasz, za nim powoli schodziła się reszta Rady. Zdrajcy podstępem dostalisię do naszej Twierdzy.Poniosą karę!Wśród łupieżców rozległ się pomruk aprobaty.Tego właśnie chcieli, niech ci, którzyodważyli się stanąć przeciw ich Pani, zginą! Tak załatwiano sprawy w Twierdzy. Nie!  krzyknęła królewna.Tylko nie to, niech on zostanie przy życiu, nieważne, cochciał jej zrobić.Wszyscy łupieżcy, słudzy i członkowie Rady spojrzeli na nią.Ostatniąrzeczą, jakiej mogła się po nich spodziewać, było zrozumienie dla jej rozkazu.A to się porobiło, mruknęły Wrota i zaszyły się na najdalszym końcu jej umysłu. Nie.teraz  powiedziała Salianka, uginając się pod naciskiem spojrzeń. Jeszcze nieteraz.Zdrajcy zginą w odpowiedniej chwili.By swoją śmiercią podkreślić nasz triumf.Aupieżcy zaczęli wznosić okrzyki na jej cześć.Doradcy pokiwali głowami z uznaniem.Królewnie na przemian robiło się zimno i gorąco. Do lochów z nimi  poleciła, ze wszystkich sił starając się, żeby głos nie zdradziłtargających nią uczuć.W końcu była Panią Twierdzy.Zwykłe nastawanie na jej życie niepowinno robić na niej wrażenia.Więzniów zawleczono do podziemi, a za nimi podążyła większość łupieżców, radośniewitając okazję do zelżenia kogoś i obrzucenia go zgniłymi warzywami.Saliankaodprowadzała ich wzrokiem, a kiedy zeszli jej z oczu, rozejrzała się bezradnie.DostrzegłaPlaskata.Dojście do niego było jedną z najtrudniejszych rzeczy w jej życiu.Dziedziniec zdawał sięciągnąć na niewyobrażalną odległość, a bruk falować i uginać pod stopami.Kiedy w końcujej się udało, złapała go gorączkowo za kubrak.Piąty spojrzał na nią zdumiony. Dobrze się czujesz, Pani?  zapytał z niepokojem.Królewna miała wyraz twarzy,jakiego nie zdarzyło mu się widzieć nigdy u nikogo prócz konających w mękach na polubitwy.  To jest straszna pomyłka  wykrztusiła Salianka.Musiała komuś o tym powiedzieć,ktoś musiał znalezć sposób, żeby to jakoś odkręcić.Przeklęła w myślach Pawlinkę, któranawet nie zapytała rycerzy, kogo szukają i po co, tylko od razu wysłała ich do Twierdzy.Gdyby czarodziejce albo Wrotom przyszło do głowy dowiedzieć się, jakiej jezdzcy chcąprzepowiedni.Zamiast od razu odsyłać ich do Twierdzy w przekonaniu, że wyświadczają jejwielką przysługę!  Oni wcale nie przyjechali tu, żeby właśnie mnie zabić. Widzieliśmy. Tak, ale oni wcale mnie nie szukali.Pomylili się.Nie chcieli zabić MNIE, rozumiesz? Prawie oderwała mu rękaw, szarpiąc za niego gorączkowo. Szukali kogoś, nie wiem kogo,ale przez pomyłkę trafili tutaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki