[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak samo ich dzieciaki.- Zwietnie.W takim razie módlmy się o deszcz.- Kto jest odpowiedzialny za śmieci? - spytał Merlin.- Chyba ja - powiedziała Abi.- To należy do obowiązków zarządcy terenu.- Upewnij się, że masz mnóstwo, naprawdę mnóstwo koszów i worków.Dwa razy tyle, ileplanowałaś.- O tak, bardzo proszę - przyłączył się William.Nagle ujrzał niezliczone ilości śmieci na swoich polach i już wyobrażał sobie, co powie ojciecna ten temat.- Okay, okay!- Będziesz potrzebować ludzi, który zajmą się tylko tym - zauważył Merlin.- To naprawdęważne.Aha, jeszcze toalety.Abi, czy to też twoja działka?- Tak, jestem królową kibli.- Czy możemy nie ustawiać tych paskudnych pisuarów, gdzie człowiek stoi naprzeciw innychfacetów i stara się na nich nie patrzeć, i wszyscy sikają do takiego otworu na samym środku?- To dosyć śmieszne.Zobaczę, co da się zrobić.Jak wyglądamy z zamówieniami na bilety,Georgia?- Na razie nie mamy zbyt wielu zamówień.Strona internetowa dopiero ruszyła i działa zaledwieod paru tygodni.Ale jest mnóstwo wejść.- Super.Są jakieś reakcje na nazwę?- %7ładnych.Właściwie tylko ze strony mojej mamy.Ona uważa, że nazwa jest wspaniała.Zdajesię, że kiedyś, jeszcze w latach siedemdziesiątych, miała taki adapter, który nazywał się  Wdobrym towarzystwie". - No, po prostu świetnie.Dokładnie takiego skojarzenia było nam trzeba.%7łeby podobało sięmamom.O rany! Może lepiej to zmienić?- Nie, niczego nie zmieniajmy - zaprotestował Merlin.- To znakomita nazwa.- No jasne, akurat ty powinieneś oceniać, skoro sam to wymyśliłeś - wtrąciła Georgia.- Zamknij się.Jakiś sprzeciw? Nikt nie zgłosił sprzeciwu.- Okay.W takim razie wszystko ustalone - oznajmiła Abi.- Scena, zasilanie, nagłośnienie,woda.Czy ktoś pomyślał o paleniu ognisk?- Nie robimy żadnych ognisk - zaoponował twardo William.- A grill?- W żadnym razie.- William! Ludzie uwielbiają ogniska i grille.Zwłaszcza rodziny z dziećmi.- W takim razie.jeszcze o tym pomyślę.- Super.Mamy licencję na sprzedaż alkoholu; policja będzie na miejscu.Załatwiłam w St.John, żeby ustawili namiot, w którym będą udzielać pierwszej pomocy.- Zwietnie wszystko załatwiłaś - powiedziała Georgia, uśmiechając się do niej.- A ochrona?- Rozmawiałam z dwiema firmami.Obie są bardzo drogie.- Musicie mieć ochronę - zawołał Merlin.- Ktoś musi pilnować, żeby nie było kłopotów znarkotykami.- Wiem przecież.Wiem.Powiedziałam tylko, że to spory wydatek.A teraz zastanówmy się, cozrobić z tym tysiącem funtów od naszej cudownej pani Mackenzie? Wydać wszystko nareklamę czy rozdzielić i włożyć po trochu do każdego garnka?- Moim zdaniem, rozdzielić - odezwał się William.- Na wypadek, gdyby nie udało się zdobyćwięcej pieniędzy.- Wiesz, Williamie, ty czasem jesteś jak promyczek słońca - zauważyła z irytacją Georgia.Georgia była bardzo podekscytowana.Moving Away nadawano na antenie od trzech tygodni imachina reklamowa ruszyła pełną parą.Oczywiście najbardziej pożądanymi osobami byliDavina i Bryn Merrick.Piękna, uśmiechnięta twarz Daviny pojawiała się dosłownie wszędzie,ale i Georgia do tej pory zdążyła udzielić dwóch wywiadów - jednego dla dodatku o sztuce w Daily News", a drugiego dla czasopisma  You".W obydwu została określona jako jedna znowych twarzy letniego sezonu.Była tym szczerze zdziwiona, bo nie są- dziła, że ktokolwiekzwróci na nią uwagę.Ten wywiad w  You" dość dokładnie przedstawiał jej sylwetkę; padałyosobiste pytania o sprawę adopcji, o jej białych rodziców, o to, czy to było dla niej trudne i jaksobie z tym poradziła.W końcu nieuchronnie wypłynęła kwestia katastrofy.Georgię bardzo tozdenerwowało, ale Linda uznała za fantastyczne to, że dwa razy znalazła się na łamachpopularnej prasy.- Zaczynają o tobie mówić; większość ludzi z branży na twoim etapie dałaby wszystko, żebyzyskać taki rozgłos.Wersji na DVD jeszcze nie wydano; Georgia strasznie się tego obawiała, bo wtedy każdybędzie mógł się przekonać, że jest naprawdę fatalną aktorką.Chociaż dziewczyna z  You",której udało się wyłudzić jeden egzemplarz, powiedziała, że Georgia wypadła  oszałamiającodobrze".Ale co taka dziewczyna mogła wiedzieć?Spotkanie dobiegło końca i wszyscy opuścili mieszkanie.Abi spojrzała na Williama iuśmiechnęła się.- Kocham cię.- Ja też cię kocham.Jesteś zajęta?- Niespecjalnie.A ty?- Mam wolną godzinkę albo coś koło tego.- Zwietnie. - Gdzie Sylvie?- Wyszła na całą noc.Ma randkę z panem Perv.- To dobrze.Może w takim razie?.- Tak.Ale najpierw chcę ci coś pokazać.- Będzie mi bardzo miło.- Nie, nie - zawołała Abi.- Chodzi o ciuchy, które mam zamiar włożyć w piątek.- Czy nie możesz pokazać mi pózniej?- Nie.A nuż ten widok strasznie cię podnieci, w sumie nigdy nic nie wiadomo.Choć, prawdęmówiąc, mam nadzieję, że nie.Daj mi pięć minut.- Okay, ale nie więcej.- Wystarczy, obiecuję.Wróciła po dziesięciu minutach.- I co? Jak wyglądam?- Cholera!- O co chodzi? Nie podoba ci się?- Nie bardzo.Wyglądasz w tym jak nie ty.- Właśnie o to mi chodziło.- Abi, najlepiej bądz sobą.Pokochałem cię taką, jaka jesteś.- Wiem, ale.Wyszła do przedpokoju, stanęła przed wysokim lustrem i krytycznym wzrokiem obrzuciła swojeodbicie.William miał rację.To nie była ona.Ale mimo to wyglądała całkiem niezle w szarych,obcisłych spodniach i różowym, zawijanym dookoła talii sweterku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki