[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebujemy dla nich bezpiecznej kryjówki.Chyba żezamierzasz je ułożyć w śpiworach na swojej podłodze?Zaśmiałam się.- Zwykle staram się koncentrować na jednym problemie na raz, aledobrze, że jedno z nas myśli praktycznie.Masz miejsce, w którym możnaby je ukryć na jakiś czas?- Mówiłem ci, że od wieków inwestuję w nieruchomości, niewszystkie są barami.Mam coś na kształt planu A i planu B, zobaczymy,jak ułoży się sytuacja z Radą, a wtedy wybiorę rozwiązanie najlepsze dladzieciaków.Spojrzałam na niego uważnie.- Ciekawy z ciebie facet.Jak to się stało, że wcześniej na siebie niewpadliśmy?- Nie widziałem sensu w pospieszaniu nieuniknionego, zwłaszcza żewlecze się za tobą ogon kłopotów, coraz to nowszych.- Tymi zawoalowanymi słowy mówisz, że nie sposób się ze mnąnudzić? - Zaśmiałam się cicho.- Ano, a ja lubię moje nudne, spokojne życie.- Powiedział facet, który jest jednoosobową agencją wywiadu.- Drobiazgi, łatwo się rozpraszasz.- Uśmiechnął się i ruszył dowyjścia.- Hej, Nisim, poproś łaskawie swoich ludzi, by darowali sobie jużpodglądanie moich okien, co? Proszę o poszanowanie mojej prywatności. - Nie bądz taka, to ich ulubiony kawałek roboty, dzięki temu niemuszę im płacić za nadgodziny.- Zachichotał i zamknął za sobą drzwi.Po wyjściu Nisima nie mogłam zasnąć.Może to, że byłam sama wpokoju, rozstrajało mnie bardziej niż myślałam.Przyzwyczaiłam się jużdo tego, że śpię z chłopakami.Teraz niepokój nie chciał umilknąć, pókinie sprawdziłam mieszkania, nie upewniłam się, że są cali i zdrowi.Miron spał z rozrzuconymi ramionami, zajmując pół łóżka Joshui, a aniołkulił się jak zawsze.Domyślałam się, że zobaczyli, że śpię, i padli tutaj,pewnie mieli to i owo do obgadania.W salonie Sebastian w wilczejformie zwinął się na fotelu, a Gabe wyciągał się na kanapie, okrytywełnianym, kraciastym kocem.Luc wrócił do piekła.Zajrzałam jeszczedo Nata i widząc, że i on śpi, mogłam wracać do łóżka.Wpełzłam podkołdrę i starałam się przywołać sen.Nieśmiałe pukanie.Nimodpowiedziałam, pojawił się w progu.- Nie śpisz?- Nie, co tam? - Usiadłam i spoglądałam na Natha-niela.Stał owiniętykocem, przestępował z nogi na nogę.Poklepałam kołdrę obok siebie.-Chodz, pisklaku, i powiedz, co ci leży na sercu.Uśmiechnął się nieśmiało i podszedł, wpełzł na łóżko i ułożył się obokmnie, podpierając się na poduszce, z podciągniętymi do brzuchakolanami. - Takie spotkania, takie wieści, potrafią przytłoczyć, co? - zagaiłam.- Tak - szepnął - boję się, Dora.- Czego?- Mają pewne oczekiwania, a ja.nie jestem jak oni.- A jacy twoim zdaniem są?- Silni, potężni, piękni, lepsi.Zachichotałam.- Kochanie, Luc i Gabe są starsi niż wszystko co znam, mieli masęczasu, by dojść do siły, potęgi i wspaniałości.Chłopcy, cóż, są jacy są.Irozumiem cię, sama popadam w kompleksy.Ale Nat, masz te same geny,jesteś taki jak oni, tyle że potrzebujesz trochę czasu, by dojrzeć.Wieszjuż, że nie będzie łatwo, bo masz mieszaną krew, ale jesteś silniejszy niżmyślisz, przetrwałeś coś strasznego i zostałeś sobą, to naprawdę coś.Izaufaj kobiecie, jesteś niesamowicie śliczny.- Naprawdę tak myślisz?- Jesteś idealnym połączeniem najprzystojniejszych facetów, jakichznam, nie może być inaczej.Już to daje mi pewność, że odziedziczyłeś ztych genów, co najlepsze.Co oznacza, że zapewne nie opędzisz się oddziewczyn.Nie musisz się obawiać, Nat, wszystko się ułoży.Wydawał się uspokojony, ale nie do końca.Coś jeszcze go martwiło.- Rozmawiali o tobie, gdy wyszłaś, boją się o ciebie, ja też się boję.Lubię cię, nie chcę, by Rafael zrobił ci krzywdę.- Och, kochanie, dam sobie radę, zawsze jakoś mi się udaje.Ja częstowpadam w tarapaty, ale jak kot spadam na cztery łapy, nie zamartwiaj się.Gula narastała mi w gardle.Miałam nadzieję, że moje kocie szczęścienie wyczerpało się przy Jezabel czy Lokim.Ile żyć już wyczerpałam? Kilka na pewno, ale to chyba jeszczenie łapie się jako dziewiąte?- Nie chcę, by ci się coś stało przeze mnie - zająknął się - nie chcęwracać do ośrodka, ale wrócę, jeśli dzięki temu on da ci spokój.- Zapomnij, młody, nie oddamy cię Rafaelowi, nawet gdyby to miałouchronić moją skórę.Dla jasności, Nat, Rafael nienawidzi mnie, odkądwie o moim istnieniu, za to, kim jestem i kogo ośmieliłam się kochać.Nieda mi spokoju.To było akurat coś, czego byłam pewna.Swoją drogą, Rafael miałdziwaczną osobowość.%7łyjąc tysiąclecia i mając tak wielką władzę,naprawdę mógłby już mieć większe zmartwienia niż mała wiedzma i jejżycie uczuciowe?Pisklak milczał chwilę, a cisza nabrzmiewała jakimś pytaniem, któredusił w sobie, zbierając się na odwagę, by je zadać.- Czy myślisz, że.oni kiedyś mnie polubią? Jak już.nie wiem, jak tonazwać, dorosnę? Będę taki, jak powinienem? Mogliby mnie wtedypolubić?- Głuptasie, oni już cię lubią, kochają cię, oni i ja, ciebie nie da się nielubić.Dla Mirona i Joshui jesteś małym braciszkiem, będą cięrozpieszczać i zamęczać, mówić ci co masz robić i doprowadzą cięjeszcze do szału, Luc jest świetnym dziadkiem, kochający i mądry, aGabe, cóż, bywa upierdliwy, ale to dobry facet.- Przygarnęłam gomiękko, przytulił się ufnie.Miał naprawdę emocjonujący wieczór.Głaskałam go po ciemnychwłosach, gdy jego oddech wyrównywał się.Zasnął szybko jak dziecko.Uśmiechnęłam się pod nosem i ułożyłam się wygodniej.Jego ciepły iniewinny za- pach, przywodzący na myśl święta, przyjemnie drażnił mój nos.Przezsen nie zwolnił uchwytu na mojej dłoni.Trudno uwierzyć, że kilka dnitemu nie było go w naszym życiu.Odpływałam w sen.- Potrzebujesz więcej dowodów, że jest z rodziny? -%7łartobliwy tonocieplał niski głos Mirona.- Nie, choć zdumiewa mnie jedno.%7łeby nas wzięła do łóżka, musiaładogasać, być na granicy śmierci, a ten pisklak po prostu w ciągu kilku dniznalazł na nią sposób.- Joshua usiadł na łóżku, sprężyny zazgrzytały,jakby zachichotały z nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki