[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I nie ja decyduję ozarobkach.Oczywiście, to bardzo smutne, ale co ja jestem temu winna? Decydują o tym tacy jak twój ojciec  zauważył z nagłym rozgoryczeniemAsh. Więc tym bardziej nie możesz mnie obwiniać.Nie mam na własność anijednego pensa, wiesz? Naprawdę nie jesteśmy żadnymi dziedziczkami.Znów to taksujące spojrzenie. Są inne rodzaje władzy, czyż nie?  Zobaczyła, że skierował wzrok nazebranych przy kominku Catherwoodów, Oswalda Hutchinsona i TomaSummerbee. Na przykład te twoje szczeniaki.Spójrz tylko na nich.Czekają zwywieszonymi językami na każde twoje uprzejmiejsze słowo. Nie jesteś dziś specjalnie miły. Ani ty specjalnie uprzejma. Zatrzymał się tak nagle, że aż się z nimzderzyła. Jeśli ci na nich nie zależy, powinnaś ich o tym poinformować. Co za brednie!  wykrzyknęła, doprowadzona do furii. Przecież oni nietraktują tego na serio.Wiedzą, że to tylko gra. Nie dla Toma Summerbee.Oblała się rumieńcem. Skąd możesz o tym wiedzieć? Bo przyczepił się do mnie w korytarzu i zmusił, żebym wypił z nim butelkęszampana.A jak już miał mocno w czubie, wyznał, co naprawdę do ciebie czuje.Ash także wypił za dużo.No tak  wypił za dużo! Stąd te nadmierniebłyszczące oczy i ledwie ukrywany gniew.Zaskoczyło ją to; nigdy by niepomyślała, że tak zle znosi alkohol.Muzyka umilkła, taniec dobiegł końca. Mylisz się  odparła zimno, zanim od niego odeszła. Ty po prostu nie jesteśprzyzwyczajony do takich rzeczy.Zbyt długo tkwiłeś w tych zmurszałych szkołachi college'ach.Mówiłam ci, że to tylko gra. A jednak ku największej irytacji Iris, Tom Summerbee przyłapał ją, kiedywyszła z sali i uparł się, że muszą porozmawiać na osobności.Poszli do oranżerii itam, wśród palm i fikusów, ukląkł przed nią, błagając, by została jego żoną.Wymamrotała grzecznościową formułkę  że wielki to dla niej zaszczyt, aleniestety nie może się zgodzić  sądząc, że zakończy w ten sposób sprawę i będziemogła wrócić do sali na ostatniego walca.Może też (ale tylko: może) nie oprze siępokusie i opowie o Tomie Geraldowi.Wiedziała, że ma zdolności mimiczne ipotrafi go rozśmieszyć.Nagle Tom zerwał się na nogi i zasypał ją pocałunkami.Był zaskakująco silny iznacznie bardziej stanowczy, niż mogła sądzić z jego potulnej miny.W końcumusiała go pchnąć tak, że aż stracił równowagę, wpadł na doniczkę z rośliną iprzewrócił ją, zasypując podłogę ziemią i liśćmi. Doprawdy, panie Summerbee, nie spodziewałam się tego po panu  skarciłago najbardziej druzgocącym tonem.Zamiast przeprosić i posprzątać, usiadł na posadzce i ukrył twarz w dłoniach. Ale ja cię kocham, Iris!  zawołał, łkając. To nieprawda  odparła cierpko. Nie ośmieszaj się, proszę.Spojrzał na nią łzawo. Owszem, prawda.I chcę się z tobą ożenić.Myślałem, że czujesz do mnie tosamo.I dlatego chciałaś, żebym z tobą zatańczył.Guzik odpadł od jej rękawiczki, a obrębek sukni był zabrudzony. Oczywiście, że za ciebie nie wyjdę  oświadczyła lodowatym tonem. Jakmogłeś w ogóle wpaść na taki pomysł?Tom wzdrygnął się, a potem na chwiejnych nogach niemal wybiegł z oranżerii,pozostawiając Iris z zadaniem wyprostowania fikusa beniamina.Jakie to głupie iirytujące, że Summerbee nic nie zrozumiał i zwykły flirt wziął za wyznaniemiłości.To przecież tylko gra, jak mówiła Ashowi, a urządzając tę scenę, Tom poprostu złamał obowiązujące zasady.Przez całą noc padało; następnego ranka grube krople deszczu skapywałymonotonnie z rynny i dachu.Po przyjęciu atmosfera w Summerleigh znów zrobiłasię ciężka.Lilian wróciła do łóżka, Joshua wycofał się w zacisze gabinetu, a siostryszukały azylu w swoich wypróbowanych kryjówkach: na podokiennej kanapce, wletnim pawilonie i w oranżerii, gdzie  jak się wydawało Mariannę  wśród liści ikwiatów wciąż jeszcze migotały iskry wykrzesane przez wypadki poprzedniegowieczoru.Po nabożeństwie cioteczna babka Hannah poprosiła bratanka o chwilę rozmowy.Mieszkała w tym domu od piętnastu lat, to znaczy od dnia śmierci swegobrata, ojca Joshuy.Jej sypialnia i mikroskopijny salonik znajdowały się na parterze,ponieważ Hannah miała trudności z chodzeniem po schodach.W pokojach tychnagromadziło się przez lata mnóstwo pamiątek po kilku pokoleniach Maclise'ów.Akwarela, należąca kiedyś do ojca Joshuy, wciśnięta była między dagerotyp jegodziadka (wytworne bokobrody, taksujące, prezbiteriańskie spojrzenie), a szkicmalutkiej Winnie wykonany przez Evę.Lalka dawno zmarłej prababki siedziałaobok mosiężnego świecznika i porcelanowego pasterza.Hannah poczęstowała bratanka odrobiną sherry w kieliszku wielkościnaparstka, po czym bez wstępów przeszła do rzeczy: Chcę pomówić o Evie.Joshua prychnął gniewnie, ale Hannah to nie zraziło. Mój drogi, Eva jest bardzo nieszczęśliwa. Nieszczęśliwa?! Spodziewam się! Po jej wczorajszym zachowaniu. To prawda, zachowała się bardzo nagannie.Ale może warto zastanowić sięnad przyczyną? Przyczyna jest oczywista: to wina Lilian.Zaniedbała nasze dziewczęta, takjest, ciociu, zaniedbała.Przez ostatnich jedenaście lat większość czasu spędza włóżku albo próbuje kurować się na kontynencie.Dziewczęta potrzebują matki, amoje jej nie mają.Dlatego są teraz takie niedobre. To nieprawda, Joshua  zaprotestowała łagodnie Hannah. Och, Marianne i Clemmie rzeczywiście są dość potulne.Nie sprawiajądużych kłopotów.Ale Eva i Iris. Mój drogi, Eva jest po prostu uparta.A co do Iris. Iris to kokietka.Widziałem wczoraj, jak wodziła na pasku z pół tuzinaadoratorów.Już się o niej mówi.jakaś stara klępa postarała się, żeby plotka domnie dotarła.Iris bywa w towarzystwie od czterech lat, jej suknie kosztują majątek,a wciąż nie udało się jej znalezć męża.Jak się nie będzie pilnować, to zostanie nalodzie! Iris ma temperament  zauważyła taktownie Hannah. Temperament!  prychnął Joshua. Też mi słowo.A co do Evy.Ona jest poprostu rozpuszczona.Niewdzięczna. Woli iść własną drogą.Jak ty, Joshua.Westchnął. Nie chcę jej unieszczęśliwiać.Martwi mnie, że jest taka mizerna.Od tygodniprawie się do mnie nie odzywa.Nie wiedziałem, że może być taka.taka. nieugięta. Wypił sherry jednym haustem i dodał:  Zawsze chciałem dla nich jaknajlepiej. Wiem, mój drogi. Ty robiłaś dla nich, co mogłaś.I pani Catherwood była taka uprzejma, ale jasię boję, że one chodzą samopas.Bóg raczy wiedzieć, co się z nimi stanie. Joshuaprzesunął ręką po siwych włosach i nagle zapłonął gniewem:  No a James?! Tenchłopak jest rozrzutny, nie ma żadnych hamulców.Wszyscy mężczyzni lubią sięczasem napić czy zabawić z ładną dziewczyną, ale mój syn nie wie, kiedy przestać.On musi poznać wartość pieniędzy.Problem polega na tym, że nie musiał o niewalczyć tak jak ja.Hannah poklepała go po dłoni. Daj mu trochę czasu.Każdy młody człowiek ma prawo się wyszumieć.Tytakże miałeś taką możliwość, kiedy ci na tym zależało.Ale synowie muszą niebawem przejąć interes, który ich ojciec budował takdługo i z takim wysiłkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki