[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widok by ł uroczy i poruszy ł jej malarską wy obraznię grą światła i fruwający mi wszędziemoty lami.Obrazek ten wcale nie by ł przy ty m kiczowaty.Miał w sobie tajemniczość i poruszającąmagię codzienności.Wszy stko by ło tak prawdziwe i namacalne, wręcz gotowe, by chwy cić toręką, a jednocześnie odległe i trochę obce.Tak, Lola uwielbiała wielkie miasta z ich technologiczny m urokiem pusty ch przestrzenii geometry czny ch budy nków.Lubiła monochromaty czne barwy, które ją uspokajały i najlepiejopisy wały rzeczy wistość.W ty m świecie kolorów czuła się jak podróżnik, bohater innej zupełniebajki.Przy łapała się na ty m, że właściwie ma ochotę zgłębić te nieznane obszary, choć na chwilęzatracić się w ciszy i spokoju tego miejsca.Wsłuchać się w ten świat, spróbować zrozumieć jegomelodię. Miałam brać letników. Z zamy ślenia wy rwał ją głos gospody ni. To i wy szy kowałam tenpokój.Ty lko kto mi przy jedzie na ten koniec świata? No i tak stoi bezpański od lat. Zatoczy ładłonią koło obejmujące całe pomieszczenie.Lola spojrzała na wielokolorowe chodniczkiprzy kry wające podłogę, wy konane z najprawdziwszy ch w świecie gałganków, proste sosnowełóżko, tak szerokie, że po prostu zachęcało, by się na nim położy ć, wielką dębową szafę i mebelcałkowicie niepasujący do tego wnętrza fikuśne biureczko w sty lu empire, na wy gięty chnogach.By ło wy konane z drewna jesionowego i miało blat pokry ty nieco spękaną skórą. Wspaniale powiedziała Lola. Dzisiaj jeszcze przenocuję u brata, a jutro przeniosę się dopani.Nie mam zby t dużo rzeczy. No dobrze, jak tam Karolina chce.Ale wciąż jednak dziwi mnie, że doktor Dolecki nie chcetrzy mać swojej siostry pod jedny m dachem. Miejsca nie ma.%7łeby pani wiedziała, jaki tam pokoik mam! My szy w nim harcują! My szy ! Gospody ni wzdry gnęła się odruchowo. Nie znoszę tego tałatajstwa! Wszy stkogry zą i niszczą.Fuj! Na szczęście moja piramidka bioenergety czna doskonale je odstrasza!Rozumiem Karolinę doskonale, że nie chce mieszkać z my szami.Obrzy dlistwo! U mnie nie mamowy o żadny ch my szach! To mówiąc położy ła dłoń na sercu, całkowicie przekonana już doobecności Loli.Zawsze wpadnie kilka groszy, a i razem będzie weselej my ślała, pokazując dziewczy nieskromną łazienkę na poddaszu. Jest tu nawet pry sznic powiedziała z taką dumą, jakby to by ł wy raz największego luksusu.Lola ciekawie zajrzała do wnętrza.Aazienka by ła duża, ze skosami dachu, a sły nny pry sznic by łpo prostu tanią kabiną z plastikowy m brodzikiem.Wszy stko by ło jednak czy ste i dobrzeutrzy mane.Lola nie liczy ła tutaj na żadne cuda.Dom się jej od początku podobał i znajdował sięw niedalekiej odległości od siedziby Krzy sztofa.Tutaj zresztą by ła dużo swobodniejsza i mogłabez trudu realizować swój plan.Mam nadzieję, że świerszcz mi tu będzie śpiewał za ścianą, a do snu mnie ukołysze chrobotaniekornika pomy ślała z niespoty kany m u niej humorem. Ale o świętej Annie niech dziewczy na już my śli przy pomniała właścicielka, gdy siężegnały. Już dawno obiecałam w kościele w Lipniku jakieś wotum, ale się nie składało! Teraz taświęta Anna będzie jak znalazł!No tak, święta Anna.Lola westchnęła na my śl o ty m bohomazie.Cóż jednak by ło robić?Obiecała, a z umów należało się wy wiązy wać.Lekkim krokiem wróciła do domku Krzy sztofa.Przy pomniała sobie, że miała jeszcze wpaśćdo Sabiny na kawę.Jakoś jednak przeszła jej ochota na spotkanie z tą kobietą.W końcuzaproszenie nie by ło zobowiązujące, może to zrobić równie dobrze jutro.Jutro.Wy ciągnęła się na ławce stojącej na ganku i zapatrzy ła w przepły wające obłoki.Samanie wiedziała, kiedy zapadła w drzemkę.Ocknęła się, gdy zaczęło jej się robić chłodno.Właściwie mogłaby wejść do domu i wziąć sobie koc, ale zrezy gnowała.By ła głodna, więcpostanowiła przy gotować jakiś posiłek.Krzy sztof miał zupełnie przy zwoicie zaopatrzoną lodówkę, a gdy zajrzała do spiżarni, niemogła powstrzy mać okrzy ku zdumienia.Pełno tu bowiem by ło różny ch domowy ch przetworów:pikle, papry czki w occie, grzy bki, patisony i cukinie.Lola znalazła również słoiki z rozmaity misosami pomidorowy mi i guptą, czy li gruzińskim sosem z fasoli i wreszcie turecką pastęz grillowany ch bakłażanów.Sięgnęła chciwie po ten ostatni słoik, bo przepadała za ty m wy robem.Nie lubiła smażony ch bakłażanów, jakie chętnie dodawano do pasty o nazwie ajwar, alegrillowane to by ło po prostu niebo w gębie!Skąd Krzysztof to wszystko ma? Zdumiała się.By ła pewna, że jej szwagier nie wy rabia ichosobiście, bo jakże by to by ło możliwe? Z tego co pamiętała zawsze miał dwie lewe ręce dogotowania i najchętniej ży wił się w barach na mieście.Ona z kolei uwielbiała gotować.Z by le czego potrafiła wy czarować prawdziwe arcy dzieło.Gdy by nie odniosła sukcesu w malarstwie, zawsze mogła zostać szefem kuchni.No może napoczątek poprowadzić małą restaurację.Ulubioną autorką Loli by ła Karen Blixen, która nie ty lko fantasty cznie gotowała, ale umiałajak nikt pisać o jedzeniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Vina Jackson Osiemdziesišt dni 03 Osiemdziesišt dni czerwonych
- Lumley.Brian. .[Psychomech.03]. .Psychoamok
- Martin Kat Serce 03 Mężne serce
- Coulter Catherine Gwiazda 03 Gwiazda z nefrytu
- Łajkowska Anna Wrzosowisko 03 Cienie na wrzosowisku
- Matthews Bay Gwiazdka miłoci 03 Gwiazdka dla Carole
- Kagawa Julie Iron Fey 03 Iron Queen (2)
- Robbins Harold Handlarze snów 03 Spadkobiercy Krainy Snów
- Karen Marie Moning Highlander Series #03 The Highlander's Touch
- Stelios Galatopoulos Maria Callas. Boski potwor
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mentosik95.opx.pl