[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przybył wtowarzystwie brodatego sługi w czerwonym, obszytym futrem mundurzekozaka.Złożył stosowny ukłon i wręczył pannie ekstrawagancki bukiet zegzotycznych kwiatów, pięknych, lecz bez zapachu.- Mam nadzieję, że zeszłego wieczoru nie naraziłem pani swoimzachowaniem na żadne nieprzyjemności, panno Douglas - powiedział,zręcznie unikając bardziej otwartych przeprosin.Arabella z godnościąskinęła dłonią, wskazując, żeby usiadł.Zajął miejsce w fotelu naprzeciw.- Na nic mnie pan nie naraził, książę.- Arabella pozwoliła sobie naAnula & ponaousladansc nieco ironiczny uśmiech.- W najgorszym razie, to raczej panu się dostało.Wołkoński zmarszczył czoło.Przypomniał sobie urągliwy chichotksiężniczki Katariny Bagration, kiedy jak niepyszny powrócił do grupy.- To przez pani urodę zupełnie straciłem głowę.Pochylił się, ujął jej dłoń i złożył na niej szarmancki pocałunek.Arabella cierpliwie, ale z pobłażaniem słuchała jego komplementów.Myślami była przy hrabim.Ferdynand zerknął na zegar.Miał jeszcze sporo czasu do umówionegospotkania z księciem kanclerzem Metternichem.Otworzył okno, usiadł naparapecie i zapiął rękawy szerokiej koszuli.Gdzieś zza rogu dobiegły doniego dzwięki katarynki.Melodia cichła co chwila, jakby niewidzialny gra-jek nierówno kręcił korbką.%7łałosne jęki odzwierciedlały stan jego umysłu.Ferdynand zmęczonymruchem przycisnął ręce do skroni.Na Boga, czy już nigdy nie uwolnię się odwizerunku tej dziewczyny?! - zapytał się w duchu.Widział ją oczami wyobrazni - buńczucznie uniesiona głowa,wysunięty podbródek i świetliste szafirowe oczy.Uśmiechnął się mimorozdrażnienia.Ciekawe, czy panna Arabella Douglas zdawała sobie sprawęz zamieszania, jakie wywołała.Księżniczka Katarina od razu opisałazaobserwowaną scenę wszystkim, którzy chcieli jej słuchać.A chętnychbyło wielu.W piskliwym głosie księżniczki kryła się zazdrość o młodszą ipiękniejszą kobietę oraz niechęć do obu rywalizujących o jej względymężczyzn.Lekki przeciąg wyrwał hrabiego z zamyślenia.W otwartychdrzwiach pokoju stał jego lokaj, Franz.Ferdynand zerknął na niego, nieschodząc z parapetu.Anula & ponaousladansc - Jak myślisz, co książę Metternich może chcieć ode mnie?W uszach kogoś obcego takie pytanie do lokaja zabrzmiałoby możedziwnie, ale Franz był kimś więcej niż zwykłym służącym.Dorastał razem z hrabią w rozległych włościach Bergów.Ferdynandraz go nawet wyciągnął z przerębla.Od tamtej pory stali się niemalnierozłączną parą.Gdy stary hrabia Berg zdecydował, że Ferdynand zajmiemiejsce poległego brata w szeregach cesarskiej armii, Franz - który całeżycie był zwykłym wieśniakiem - też wstąpił do wojska, żeby nadal służyćswojemu panu i przyjacielowi.Już dawno spłacił dług wdzięczności,zaciągnięty wobec Ferdynanda.- Pewnie chodzi o jakąś misję dyplomatyczną, proszę pana.Ferdynand parsknął urywanym śmiechem.- Książę nie jest lubiany w kręgach austriackiej arystokracji.Być możepotrzebuje pańskiej pomocy - dodał Franz.Ferdynand zmarszczył czoło.- Mojej pomocy? Niby po co? Metternich rządzi cesarzem, a cesarznami.Czego tu więcej potrzeba? Poza tym, dlaczego miałby się zwracaćwłaśnie do mnie?Franz wzruszył szerokimi, umięśnionymi ramionami.Nawet po ośmiulatach dobrze pamiętał wyraz twarzy swojego pana, kiedy ten wróciłpewnego dnia z apartamentów księżniczki Bagration.Zobaczył wówczasprzed sobą o wiele dojrzalszego i mądrzejszego człowieka.HrabiaFerdynand upiłsię na umór tamtej nocy i zebrało mu się na zwierzenia.Niepotrafił znieść myśli, że kobieta, którą pokochał całym swoimdwudziestodwuletnim sercem, znalazła się w ramionach o wiele starszego,Anula & ponaousladansc cynicznego dyplomaty Metternicha.- Chłop ze mnie, i tyle.Co ja mogę, proszę pana, wiedzieć odyplomacji? Umysł pana Metternicha jest bardziej pokręcony niż górskistrumień w gęstym lesie.Ferdynand uśmiechnął się na to porównanie.Wstał i wziął kurtkę z rąkFranza.- Masz rację - mruknął i dodał: - I przejrzystość kloaki.Pogoda byładość ładna, bezwietrzna, chociaż zwykleo tej porze roku od gór ciągnął zimny powiew.Ferdynand odesłałpowóz.Wolał iść na piechotę.Nie chciał się przyznać, że cierpi.To samo cierpienie wygnało go naspacer już wczoraj, w chłodną pazdziernikową noc.Niestety, nic nie mogło ugasić spalającego go pragnienia.Nawet ciałomłodej i ponętnej wdowy, którą czasem odwiedzał.Tym razem jegonamiętność nie znajdowała ukojenia.Godzinę pózniej znów był na ulicy, wtym samym co przedtem stanie.Wiedziony szczerością, mógłby może przyznać, że tak naprawdę, to wogóle nie chodzi o pożądanie.Pociągała go przede wszystkim niewinnośćArabelli, szczerość i prostota jej obyczajów.Nowy dzień, stare troski.Ferdynand potrząsnął głową nad własnąniemocą i przyspieszył kroku.Książę Klemens Metternich wstał zza olbrzymiego biurka i podszedłdo drzwi, żeby powitać gościa.- Rad jestem, że tak prędko stawił się pan namoje wezwanie, hrabio Berg.Dziękuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki