[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Opierał się na łokciach i pocałował ją.61SR - Widzisz - coraz gwałtowniej poruszał biodrami w przód i w tył -zauważyłem, że chyba wystarczająco cię nie zaspokajam, więc mam zamiar tonaprawić.- Nie.Och.- czuła, że znów wzrasta napięcie.- Nie sądzisz.- Wbiła paznokcie w jego ramiona i poczuła, że zadrżał.Wiedziała, że stara się kontrolować.- Jak możesz myśleć, że mnie.Och.Nie.Aleks.Znów ją pocałował.Zwolnił tempo.Pozycja, w której się znajdowali inacisk jego bioder wywołały u niej kolejny, zaskakująco mocny, orgazm.- Aleks - jęknęła prosto w jego usta, gdy nie przestawał się poruszać,przedłużając ekstazę.Wolno ją pocałował, tym razem delikatniej.Popatrzył na nią tak, żeprzeszył ją dreszcz.- O'Connell, wciąż ode mnie uciekasz.Przełknęła ślinę.Poruszył biodrami w przód i w tył.- Nigdy u mnie nie nocujesz, więc najwyrazniej nie jesteś wystarczającozmęczona.To była jego odpowiedz? Chciał ją tak wykończyć, żeby zasnęła w jegoramionach i została aż do rana?Wyprostował ramiona i uniósł tors.Poczuła chłodny podmuch, którypołaskotał jej wrażliwy biust.Ale wciąż miała wrażenie, że jakiś ciężar zgniatajej pierś.Chciał, żeby uczestniczyła w czymś, co było dużo bardziejniebezpieczne niż najlepszy seks jej życia.Jeśli zostanie.Zwiększył tempo i zaczęła szybciej oddychać.Jeśli pozwoli, żeby całą noc trzymał ją w ramionach.62SR Pociemniało jej w oczach, gdy nacisnął mocniej.Na oślep zmierzała dokolejnego wybuchu.Jeśli zawładnie jej sercem tak, jak zawładnął jej ciałem.Wygięła się w łuk i przygryzła wargi.Poczuła, jak w jej żyłachzagotowała się krew, gdy znieruchomiał i jego twarda męskość zaczęłapulsować.Pod zaciśniętymi powiekami widziała wybuchające jak sztuczneognie iskry.Długo leżała bez ruchu.Próbowała odzyskać kontrolę nad emocjami,które nią targały.Nie powinna była na to pozwolić.- O'Connell, spójrz na mnie.Głęboko nabrała powietrza, zanim odważyła się otworzyć oczy ipopatrzeć na niego.Uważnie ją obserwował, lekko marszcząc brwi.Przeniósł ciężar ciała na jeden z łokci i przysunął się bliżej.Drugą rękąwytarł łzy z kącików jej oczu.Spojrzał na nią.- Sprawiłem ci ból? Byłem za głęboko?- Nie.- Spróbowała się do niego uśmiechnąć.- Chociaż chyba potrzebujętego pogotowia.Nie odpowiedział uśmiechem.Zmrużył oczy.Odsunął się i położył obokniej.Sięgnął po kołdrę i przykrył ich nagie ciała.Modliła się, żeby jakoś się z tego wywinąć.Odwróciła się do niego iuniosła brwi.- Nie sprawiłeś mi bólu.Przysięgam.No i nigdy nie byłam takzaspokojona.Poważnie.Mężczyzna, który doprowadza kobietę do łezrozkoszy, powinien być z siebie cholernie dumny.Rozluznił się trochę, ale wciąż patrzył podejrzliwie.- Gdyby tylko o to chodziło, to czułbym się dumny.63SR - Tylko o to chodzi - po raz pierwszy skłamała mu prosto w oczy.Zabolało.- Nie jestem taki pewien.- Jak zwykle odsunął włosy z jej policzka.-O'Connell, czego tak się boisz? - zapytał.Tego.To byłaby szczera odpowiedz.Znów go okłamała:- Nie boję się.Przewróciła się na bok i wyciągnęła rękę w stronę jego twarzy.Jak gdybybył to dowód na to, że mówi prawdę.Dotknęła jego policzka.Był naprawdęprzystojnym mężczyzną.Jednak nigdy tego nie wykorzystywał.Nie byłpróżny.I to było w nim niebezpieczne.- Jaką masz dzisiaj wymówkę? Wiem, że nie spotykasz się z klientem, bood rana pracujesz ze mną.Nie umówiłaś się na śniadanie z muszkieterami, boczeka nas kawa z Mickeyem.Nie musisz zrobić prania, bo byłoby to już trzeciew tym tygodniu.Co cię wygoni z mojego łóżka tym razem? Rozsądniejbyłoby, gdybyś wrzuciła szczoteczkę do zębów do torby i raz na jakiś czaszostała na noc.Szczoteczka do zębów, zmiana bielizny, a potem czyste ciuchy.Możejeszcze własna szuflada w stojącej pod ścianą przestronnej komodzie?Jej życie byłoby związane z życiem Aleksa.To tak, jak gdyby wplatali dogobelinu nie do końca pasującą nitkę.- Muszę myśleć o Fredzie.- Nie możesz zasłaniać się złotą rybką.- Każdy domowy zwierzak oznacza odpowiedzialność.Wilmę jużzabiłam.- Może po prostu przyszedł jej czas.Pływa sobie teraz w muszliklozetowej w niebie.64SR Zachichotała, kiedy roześmiał się z własnego żartu.- Jesteś podły.- To ty jesteś podła.- Przysunął się bliżej.- Wiesz, że nie przespałemporządnie ani jednej nocy od kiedy to się zaczęło?- Naprawdę?- Tak.- Przybrał minę nadąsanego chłopczyka.Uśmiechnęła się.-Zniszczyłaś mój rytm snu.Najpierw mnie wykańczasz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki