[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fakt, \e wszystko było dla mnie nowe.To była szkoła.Naturalnej wielkości.Zrozumiałem, \euchodzcy uciekali z Mozambiku przed niezwykle morderczą wojną domową pomiędzy marksistami zFrontu Wyzwolenia Mozambiku (FRELIMO), którzy wydarli niepodległość swego kraju Portugalii w1974 roku, i prawicowym skrzydłem Narodowego Ruchu Oporu Mozambiku (RENAMO),uzbrojonym i popieranym przez RPA, ze Stanami Zjednoczonymi w tle.Miałem zastąpić Jerome'a, który był tam od dwóch lat.Będę odpowiadał za logistykę iksięgowość.Nadzorował budowę latryn, pryszniców, odbudowę ośrodków zdrowia, instalowanielodówek na energię słoneczną.Zostanę czymś w rodzaju dozorcy.Ogromnego mieszkania,rozciągającego się na stu czterdziestu kilometrach.Logistyka to właśnie to, sztuka koordynowaniaszczegółów, które decydują o sukcesie lub fiasku misji.Miałem pracować z dwiema pielęgniarkami.Lecieliśmy wielce nieprzewidywalnymi liniami Air Afrique.Maszyna zatrzymała się na środkupasa startowego i musieliśmy iść dalej pieszo po asfalcie.Gdy startowaliśmy z Pary\a, padało; wLilongwe temperatura wynosiła ju\ 35 stopni.Błękitne niebo i roz\arzone słońce.To było fanta-styczne.To była Afryka.Nie mogłem uwierzyć.Kontrola, pieczątka słu\by celnej.Wszystko działosię jak we śnie.Kierowca, który na nas czekał, chciał wziąć moją torbę.Odepchnąłem go gwałtownie.Nie byłemjeszcze przyzwyczajony do tego, by ktoś nosił moje walizki.Władowaliśmy się do samochodu.Kierunek Blantyre, 240 kilometrów drogi.Powitała nas wiadomość o wybuchu epidemii cholery w obozie Nia-minthutu na południu.Toraczej tam ni\ w N'tcheu rozgrywał się dramat.Ludzie marli jak muchy.A zapowiadano jeszczewiększy napływ uchodzców.Ta operacja stawała się największą misją MSF.W kulminacyjnymmomencie tragedii będzie tu pracowało ponad pięćdziesięcioro cudzoziemców.Jechaliśmy od pół godziny.Wystawiłem głowę, by móc wdychać zapach Afryki.Kierowca wskazałmi miejscowość Dedza w pobli\u granicy z Mozambikiem.To tu i na następnych 70 km miałemrozwinąć działalność.Po jednej stronie drogi - nic.Absolutnie nic.Jak w Nevadzie, suchej, ogoło-conej.A po drugiej stronie mnóstwo afrykańskich domków.Uchodzcy osiedleni tu od lat.Przejazd przez N'tcheu, miniaturową stolicę regionu, zabrał nam niespełna dwie minuty.Przybyliśmy do Blantyre.W du\ych białych domach MSF ludzie biegali w tę i z powrotem, nietracąc czasu na powiedzenie mi  dobry wieczór".Jak w filmach z Lezignan.Poczułem się nagleniezręcznie w moich martensach. Natknąłem się na Guya Jacquiera, który był  watsanem" (od Water Sa-nitation - uzdatnianiewody).Powiedział mi, \e wyrusza nazajutrz do Niaminthutu.Było tam ju\ 40 tysięcy uchodzców, aco miesiąc przybywało 20 tysięcy nowych, czyli średnio 800 osób dziennie.Nie rozumiałem, co todokładnie oznacza.Ale miałem mgliste przeczucie, \e to tam rozgrywa się wielki show.Tego samego wieczora facet, którego miałem zastąpić, przybył do miasta.Zaplanował, \espędzimy razem weekend w Mulanje, by mógł mi przekazać niezbędne informacje i oprowadzić pomieście.Ja zaś chciałem jak najszybciej zobaczyć akcję.Do biura weszła szefowa misji Genevieve Begkoyian.Była to energiczna kobieta okołotrzydziestki.Piękna mimo niskiego wzrostu i bardzo komunikatywna.Szybko wzięła sprawy wswoje ręce.Kiedy skończyła wydawać rozkazy, zapytałem nieśmiało, czy mogę towarzyszyć Guyowi doNiaminthutu.Mógłbym z pewnością się tam przydać, obiecałem zaś wrócić przed poniedziałkiem, bywyruszyć z moją grupą do N'tcheu.Mierzyła mnie wzrokiem przez kilka chwil.Potem uderzyła w stółi podniosła się:  Kupione!".Postanowiliśmy od razu wyruszyć, chocia\ była ju\ 19.Pierwszy postój w Nsanje, trzy i półgodziny pózniej.Jechaliśmy od godziny, kiedy dopadła nas tropikalna burza.Musieliśmy wysiąść iiść przed samochodem, by wskazywać drogę kierowcy.Wreszcie coś się działo.To mi się podobało.W Nsanje spotkałem drugą ekipę Lekarzy bez Granic, tym razem tych z buszu.Prawdziwych.Twardziel!.Wystarczyło rozejrzeć się wokół, \eby zrozumieć dlaczego.Nsanje to było piekło.38stopni C w nocy.Wśród bagien.Ju\ sam upał by wystarczył, \eby mieć przemoczone ubrania.Takie wyobra\enie ma się o Afryce, kiedy się nią rzyga.Było gorąco i wilgotno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki