[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odmówił, pragnął bowiem zachować przytomność umysłu.W końcunie przybył do kasyna dla rozrywki i nie zamierzał w nim pozostawaćnawet minuty dłużej, niż wymagała tego jego misja.Dobrze wiedział, że hazard to dla niektórych ulubiony sposóbspędzania wolnego czasu, prawie jak religia.Wiedział też jednak, żepotrafi rujnować ludzi, prowadzić do nałogu, który uderza do głowy.Nie był ani świętoszkiem, ani purytaninem.Jego zdaniem człowiek173RS ma wolną wolę i pełne prawo, by zniszczyć sobie życie, jeśli chce.Tylko czy ma też prawo doprowadzać do ruiny swoją rodzinę?Rafe zjawił się w kasynie, zamierzając przekonać pewnegomłodzieńca, że takiego prawa nie ma.Wytropiwszy w końcu nieroztropnego obiboka, ruszył w jegostronę i zatrzymał się kilka kroków za jego plecami.Przez chwilę wmilczeniu obserwował jego poczynania.Oczko to ryzykowna gra, wymagająca obliczeń, bystrości italentu do zapamiętywania, jakie karty już zeszły, i przewidywania,jakie jeszcze są w grze.Rozdający miał czternaście punktów, królowąi czwórkę.Przed młodym człowiekiem leżały odkryte dwójka i piątka,a trzecia karta była jeszcze zakryta.Rafe przyglądał się, jak Allerton podnosi ją i zaraz odkłada nastół.Nastąpiła dłuższa chwila ciszy, podczas której rozważał zapewne,jak postąpić.- Nie dobieram - oświadczył w końcu.- Ale krupier dobiera.Czwórka karo.Krupier ma osiemnaściepunktów.Wyćwiczonym ruchem pracownik kasyna przerzucił kartęAllertona.- Gracz ma siedemnaście punktów.Kasyno wygrywa rozdanie.Karty i żetony zniknęły ze stolika.- Trzeba było zaryzykować, Allerton - oświadczył Rafe,podchodząc.- Miałeś szansę na wygraną.Brat Julianny odwrócił się z błyskiem gniewu w oczach, ale jegospojrzenie straciło na zaczepności, gdy zobaczył, kto udzielił mu rady.174RS - Pendragon, jak się masz?Rafe w odpowiedzi tylko skinął głową.- Muszę wyznać, że jestem zaskoczony twoim widokiem -ciągnął Harry.- Nie sądziłem, że bywasz w takich miejscach.- Bo nie bywam.Za to ty, jak rozumiem, jesteś tu ostatnioczęstym gościem.Przyszedłeś sam?Młody lord zaprzeczył ruchem głowy.- Nie, z parą przyjaciół, ale woleli kości, więc ich zostawiłem.Kości to gra dla idiotów.Liczy się tylko szczęście, nie trzeba myśleć.- W moim przekonaniu wszystkie gry są dla głupców.- ZanimHarry zdążył zastanowić się nad tym, co usłyszał, i wybuchnąćgniewem, Rafe znowu się odezwał.- Może przejdziemy w jakieśspokojniejsze miejsce.Mam pewną sprawę do omówienia.Usta Harry'ego ściągnęły się w cienką linię, jakby zamierzałodmówić, ale zamiast tego tylko wzruszył ramionami.Zebrał ze stołukilka żetonów, które mu pozostały, i wstał.Po znalezieniu małego, wolnego stolika w rogu sali zasiedli przynim naprzeciwko siebie.Harry dał znać kelnerowi, że prosi o drinka -otrzymał go prawie natychmiast.Rafe zaczekał, aż Allerton upije pierwszy łyk - jego zdaniemhrabia zamówił alkohol bardziej po to, żeby podkreślić swojądorosłość, niż dlatego, że rzeczywiście miał na niego ochotę.Zastanawiał się, czy nie jest to także powód jego częstych odwiedzinw tym dość podłym miejscu - młodzi ludzie lubią popisywać się przedkolegami.175RS - A więc, o co chodzi? - spytał Harry, obracając leniwieszklaneczkę z brandy z miną wyrażającą pewność siebie.- Sądziłem,że zakończyliśmy już nasze interesy.Dług jest w całości spłacony.Siostra załatwiła przecież wszystko przed kilkoma tygodniami.- Tak, to prawda.Lady Hawthorne zjawiła się u mnie iuregulowała finanse.Ale to nie w tej sprawie cię odszukałem.We wzroku młodego lorda pojawiły się zdumienie ikonsternacja.- A w jakiej?- Chodzi o twoje postępowanie, Allerton.Dowiedziałem się, żeznowu zainteresowałeś się hazardem.Obawiam się, że jesteś naprostej drodze do wpadnięcia w to samo bagno, w jakim byłeś, kiedyzwróciłeś się do mnie z prośbą o wykupienie długów.- Nie jest aż tak zle - zaprotestował Harry.- Zalegam tylko nakilkaset funtów.- Napotkał wzrok Rafe'a i szybko spojrzał gdzieindziej.- No, na kilka tysięcy, ale każdemu czasami nie wiedzie się wgrze; takie jest życie dżentelmena.Szczęście wkrótce się do mnieuśmiechnie.To nieuniknione.- A jeśli nie? Szczęście bywa kapryśne.I o ile się nie mylę, towłaśnie wiara w lut szczęścia sprowadziła cię poprzednio na dno.Allerton znowu zakręcił szklaneczką.- A co tobie do tego? Chcesz mi udzielić nowej pożyczki?- Przeciwnie.Chcę, żebyś przestał uprawiać hazard.176RS Chłopak przez dłuższą chwilę wpatrywał się w rozmówcę zniedowierzaniem, następnie wybuchnął głośnym śmiechem.- Słucham?!- Sądzę, że wyraznie mnie usłyszałeś, Allerton.Postępujesz jakskończony głupiec.Jeśli nie zaczniesz się kontrolować, wkrótcecałkowicie się zrujnujesz bez szansy na ratunek.Allerton do końca wypił brandy, po czym pustą szklaneczkęodstawił z głośnym trzaskiem na stół.- Dam sobie radę.Rafe się pochylił.- Gdyby to ode mnie zależało - zaczął niskim głosem - nieruszyłbym palcem, żeby uchronić cię przed nieszczęściem, ale są innizależni od ciebie ludzie - dzierżawcy i służba.Ich los i powodzeniezwiązane są z twoim losem.Pewnie nie myślisz o nich, tak jak niemyślisz o swojej spuściznie, ale chyba masz na sercu dobro rodziny,swoich sióstr.Nie po to lady Hawthorne ratowała cię z opałów, żebyśznowu pakował się w kłopoty.Z powodów, których nie pojmuję, onacię kocha i wierzy w ciebie.Nie zawiedz jej.Twoja siostra to dobryczłowiek i nie zasługuje, żebyś ją hańbił swoimi nieprzemyślanymiwyskokami.Zapadła długa chwila ciszy, podczas której Harry ze zdumieniemwpatrywał się w rozmówcę.Na twarz wypłynął mu silny rumieniec,ramiona w odruchu obronnym uniosły się i zesztywniały.Rafe spokojnie patrzył, jak chłopak próbuje nad sobązapanować.177RS - Jesteś wprawdzie starszy ode mnie - wykrztusił wreszcie - aleto nie znaczy, że masz prawo wtrącać się w moje prywatne sprawy.Inie podoba mi się swoboda, z jaką mówisz o mojej siostrze.%7łądamnatychmiastowych przeprosin.Kilku graczy na ten wybuch spojrzało w ich stronę, ale widzącstalowy wzrok Rafe'a, szybko odwrócili głowy.- Ciszej, chłopcze - upomniał go surowo Rafe.- Nie chcemy,żeby wszyscy nas słyszeli.Harry posłał mu grozne spojrzenie, ale zniżył głos.- Nie masz prawa robić mi wymówek.W końcu nie jesteś moimojcem.- Nie, ale gdybym był, już dawno bym się z tobą rozmówił.Ponieważ twój ojciec nie żyje, a wokół ciebie nie ma żadnegomężczyzny, który by cię przywołał do porządku, postanowiłem samsię tym zająć.Choć, Bóg mi świadkiem, czynię to niechętnie.Od tejchwili zabraniam ci grać w karty.Nie wolno ci też niczego obstawiać- walk kogucich, koni na wyścigach, bokserów.Harry skrzyżował ręce na piersiach.- A jeśli się sprzeciwię?- Poniesiesz konsekwencje.- Jakie? Mówią o tobie, Pendragon, że jesteś twardy, ale niewidzę możliwości, żebyś mógł mnie przed czymkolwiekpowstrzymać.Zresztą nie wiem, po co miałbyś to robić?Gdyby nie twoja siostra, nie ruszyłbym palcem, żeby ci pomóc,cisnęło się Rafe'owi na usta.Jednak Julianna, gdyby się dowiedziała,178RS co wyrabia jej wyrodny brat, z pewnością by się załamała.JeśliHarry'emu wróci rozsądek, zanim wydarzy się coś naprawdę złego,Julianna nie dowie się nawet o jego powrocie do hazardu.- Mam swoje powody - oświadczył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki