[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lavinia, ubrana w stonowaną zieloną suknię i brązowy czepek, nie ukry-wając niezadowolenia, wspięła się do lekkiego powozu, którym Thompkinsmiał zawiezć je do pobliskiego dworu.Siedziała sztywno wyprostowana naskórzanym siedzeniu z męczeńskim wyrazem na zaczerwienionej twarzy.Kiedyruszyły zasypaną liśćmi aleją wiodącą przez wioskę do głównej bramy posia-dłości, Elizabeth nie mogła oprzeć się pokusie droczenia się z nią. Ciekawe, Vinnie, czy na żyrandolach ostały się jeszcze jakieś kry-ształowe wisiorki.i cóż poczniemy, gdy natkniemy się na ciało albo i dwa? Jeśli koniecznie musisz pogarszać moje cierpienia zachowaniem god-nym raczej dziewki niż dobrze wychowanej kobiety, będę musiała jakoś toznieść  padła sucha odpowiedz.Ujmując przepraszająco obciągniętą rękawiczką dłoń towarzyszki, Eliza-beth powiedziała delikatnie:LRT  Czy naprawdę sądzisz, że jechałabym do rotmistrza Stavenhama, gdybybył taki sam jak jego niegodziwi krewni? Zapewniam cię, moja droga, że bę-dziesz oczarowana jego gentlemańskimi przymiotami i spokojnym, otwartymsposobem bycia.Naprawdę nie ma potrzeby, byś zachowywała się jak chrześci-janka zbliżająca się do jaskini lwów.Panna Mount nie dała się udobruchać, więc Elizabeth skierowała uwagę nawidok roztaczający się z okna przejeżdżającego właśnie przez główną bramępowozu.Rdza pokrywająca ozdobne kraty, przystrojone niegdyś czarno-złotymi ślimacznicami, wskazywała na to, jak zaniedbana jest posiadłość.Długipodjazd prowadzący do rezydencji był zarośnięty i tak pełen dziur, że damysiedzące w podskakującym powozie kilka razy boleśnie się uderzyły, zanim do-tarły do celu podróży.Kwadratowemu, proporcjonalnemu, niegdyś pięknemugeorgiańskiemu budynkowi również pozwolono niszczeć.Dom otaczała atmos-fera melancholii, która niemalże pozwalała dzielić obawy Lavinii co do możli-wości znalezienia w nim zwłok.Kiedy Thompkins umiejętnie zakręcił, zatrzymując powóz przy wąskichschodach, przez głowę Elizabeth przemknęła myśl o niekochanym przez ojca ibrata chłopcu, który tu mieszkał.Ona sama spędziła dzieciństwo w skromnymdomu położonym na jednym ze wzgórz hrabstwa Kent.Nie była nieszczęśliwaz Lavinią w roli nauczycielki, opiekunki i zastępczej matki.Jej rodzice przy-chodzili i odchodzili w zależności od tego, jak układały się ich sprawy, a jakoże nie zakłócało to w zasadzie spokojnego codziennego życia Elizabeth, nie by-ła ona ani uszczęśliwiona, ani rozczarowana ich wzajemnymi stosunkami.Do-piero kiedy zmarł ojciec, wpływ rodziny stał się bardziej zauważalny.Dom wKent został sprzedany i wszyscy udali się do Londynu, by zamieszkać w rezy-dencji człowieka, którego kazano jej nazywać wujkiem Matthew.Chociażopuszczała wieś z ogromną niechęcią, w Londynie znalazło się wiele ekscytują-cych rzeczy, które rekompensowały jej ponurą, cichą atmosferę jego kawaler-skiego domu.Bez Lavinii obdarzającej Elizabeth ciągłym uczuciem, jej życiebyłoby całkowicie inne.John Stavenham nie miał prawdopodobnie nawet przy-jaciela w tej rezydencji, w której jego bratu dano wszystko, a jemu samemu takniewiele.Tym bardziej wydawało się prawdopodobne, że osiągnąwszy wiekmęski taki chłopiec czuł się oszołomiony, gdy po raz pierwszy ofiarowano mumiłość.Jakie ślady pozostawiła tragiczna, niewytłumaczalna utrata tego uczu-cia?Wychodząc z powozu, Elizabeth ujrzała, że przedmiot jej rozmyślań czekana górze schodów, by je powitać.Pewnie wyglądał przez okno, czekając na ichLRT przybycie.To przypuszczenie tak ją ucieszyło, że wspięła się na schody niemówiąc ani słowa do Thompkinsa i zapomniawszy o towarzyszce, która takniechętnie tu przyjechała. Dzisiaj nie może mnie już pan oskarżyć o bezprawne wkroczenie tutaj powiedziała wesoło  gdyż przybyłam w niezwykle dostojny sposób.Napięcie malujące się na jego twarzy zniknęło. O ile sobie pani przypomina, pozwoliłem jej wczoraj poruszać się poWellford bez ograniczeń.Mogła pani przybyć w jakikolwiek sposób.Uśmiechnął się. Mogę tylko oskarżyć panią o rzadką u dam punktualność.Panie mają wyrazną słabość do przybywania w mniej więcej godzinę po wy-znaczonym czasie spotkania. Powinien pan wiedzieć, że robią tak dla jednej z dwóch przyczyn odparła, śmiejąc się beztrosko. Albo nie zależy im na spotkaniu i stąd odkła-dają je, jak długo mogą, albo pragną zwrócić na siebie uwagę, przedłużając czasoczekiwania na swoje przybycie.Jego uśmiech zbladł, a na twarzy pojawił się wyraz skupienia, kiedy od-rzekł: Cieszę się, że uznała pani, iż zależy jej na tym spotkaniu.i że nie musisię pani uciekać do żadnych sztuczek, by zwrócić na siebie uwagę.Elizabeth była na tyle doświadczona, by wiedzieć, że nie jest to zwykłyflirt.Odpowiedziała mu bez zastanowienia, a on odczytał z jej słów ukryte tamnieświadomie przesłanie.Miał jednak rację.Tak bardzo pragnęła znów go zo-baczyć, że nawet najkrótsze spóznienie byłoby nie do zniesienia.Ich rozmowazostała przerwana, kiedy pojawiła się z kamiennym wyrazem twarzy sztywnapanna Mount.Dokonano prezentacji.Usta Johna drżały lekko, kiedy kłaniał się przyglądającej mu się z dez-aprobatą kobiecie. Droga pani, czuję się zaszczycony, mogąc poznać osobę piszącą tak po-uczające listy o osobliwościach wiejskiego życia. Odwracając się w kierun-ku otwartych drzwi dodał:  Pożwolą panie, że wprowadzę je do wnętrza.Mójsłużący poczęstuje panie przekąskami i napojami, które  obiecuję  będą owiele atrakcyjniejsze niż ten zaniedbany dwór.LRT Rezydencja Wellford Manor wydała się Elizabeth obskurna, odstręczającai ponura.Odgłos ich kroków rozbrzmiewał w opuszczonych pokojach dziwacz-nie, jakby byli jedynymi ludzmi w krainie duchów.Wnętrza te, rozświetlonesetkami świec i pełne bogato odzianych biesiadników, mogły  jak przypusz-czała  lśnić pozornym przepychem, ale dni taniej chwały należały już doprzeszłości, a w komnatach widoczne były zniszczenia wywołane dawnymi hu-lankami.Zcienne malowidła zaczynały się łuszczyć, żyrandole straciły blask, asufity poznaczone były ciemnymi plamami wilgoci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki