[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łegnaj, Xantio - powiedziała cicho i poczuła, że zaczyna się oddalać. 32.SANKTUARIUMRubyn ścisnął dłoń Sarel.- Zobaczymy się jeszcze.Podążali za Gylem i Herekiem, którzy szli w kierunku cypryzjańskiego pałacu.Niebyło czasu, żeby pomyśleć, a co dopiero zatrzymać się i potwierdzić, że mówi to zupełniepoważnie.Teraz jednak tak zrobiła.Sarel odsunęła na bok ostrożność.Sytuacja była już natyle niebezpieczna, że nie było sensu dalej się martwić.Zatrzymała Rubyna, pochyliła się i pocałowała go.- Z całą pewnością.Skinął głową z poważnym wyrazem twarzy.Był całkowicie na niej skupiony, jakbynie zdawał sobie sprawy, że sfrustrowany postojem marszałek wraca po nich.- Będziesz wspaniałą królową - powiedział, ukłonił się i pocałował ją w rękę.- Wasza wysokość, proszę.- naciskał Herek.- Nie mamy na to czasu.- Zawsze znajdzie się czas dla miłości - odparła i spojrzała na zdumionego żołnierza.-Chodzmy! - dodała, chwyciła Rubyna za rękę i zmusiła go do biegu.Gyl dotarł już do Cyrusa i Heli.Wszyscy odczuli wyrazną ulgę, że udało im siędotrzeć tak daleko.Cyrus odwrócił się do króla.- No dobrze.Tutaj się rozdzielimy.Wasza wysokość, jeśli zostaniesz ze mną iRubynem, Herek i Hela będą mogli zaprowadzić Sarel w bezpieczne miejsce.Gyl skinął głową i odwrócił się do Hereka.- Wiesz, co masz robić.Herek zasalutował po tallinorsku.- Tak, panie, i.chciałbym dodać, że nie powinieneś czekać na mój powrót na statku.Kiedy odbijesz Lauryn, odpływaj.- Spojrzał na Cyrusa.- To rozkaz.- Cyrus również zasalutował.- Idziemy! - Spojrzałszybko na Helę.Nic nie powiedział, a jego twarz niczego nie wyrażała.Hela poczuła pustkę.To już nie wyglądało jak zwykłe rozstanie, lecz jak ostateczne pożegnanie.Niespodziewanie powróciło poczucie niebezpieczeństwa, przed którym uciekali,a dobry humor i odwaga, które zawsze w sobie znajdowała, opuściły ją całkowicie.Wdodatku nie było czasu, żeby to przeciągać.Wszystko zatem zawarła w spojrzeniu.On też niespuszczał z niej wzroku, kiedy Herek potrząsał jego ręką, a król dodawał otuchy słowami.Zresztą, miała zbyt wysuszone i ściśnięte gardło, żeby cokolwiek powiedzieć.Po chwilipoczuła, że jest lekko popychana.Wówczas szepnął coś do niej.Udało się jej to usłyszeć.- Niech cię Zwiatłość poprowadzi.- A ciebie niech przyprowadzi z powrotem do mnie - szepnęła, lecz wiedziała, że tegonie usłyszał, gdyż zdążył się już odwrócić i szedł w mroku ku małemu, niestrzeżonemuwejściu po zachodniej stronie pałacu.*Orlac biegł z bezwładną Lauryn na ramieniu, która nie miała pojęcia o tym, że próbujeprzywrócić jej wolność.Gdy wyłonił się zza narożnika jednego z rzadziej odwiedzanychskrzydeł pałacu, wystraszył służącą, która zmierzała w przeciwnym kierunku.Rozpoznała goi zamarła.Wszyscy w pałacu - z wyjątkiem Juno i Titusa, z czego właśnie zdał sobie sprawę -obawiali się go.Przez chwilę pomyślał, jak towarzysze Lauryn dają sobie radę od chwili,kiedy Dorgryl kazał ich zamknąć w jednym z lochów.Kiedy Dorgryl porwał i zaatakował Lauryn pierwszej nocy, Orlac - nawet z miejsca, wktóre został zepchnięty - wyczuł, że oboje używają łącza.Dorgryl również to zauważył.Awięc mamy wśród nas dwoje Obdarzonych - powiedział wówczas.- Ciekawa z was para.Pózniej się wam przyjrzę.Chwilę pózniej ogłuszył ich uderzeniem własnej magii, rozsądniepostanawiając utrzymać ich przy życiu, dopóki nie dowie się czegoś więcej na ich temat.Rozkazał strażnikom, by podawali im środki odurzające, dopóki nie wróci.Ale Dorgryl niewrócił, wybrał zabawę z Lauryn.Orlac wrócił myślami do terazniejszości i przerażonej kobiety.- Czy jest tu jakieś przejście na dół? - rzucił, mając nadzieję, że nie przestraszył jej dotego stopnia, że nie będzie mogła się odezwać.Skuliła się, rozglądając się za drogą ucieczki.- Panie?- Odpowiadaj, do diabła! Czy zejdę stąd do ogrodów? Szybciej, kobieto, to pilne!Otrząsnęła się.- Tak, panie.Ale nie idz tamtędy.Jest tam trzech obcych.uzbrojonych, panie.Ja.chciałam sobie zrobić skrót przez pałac i natknęłam się na nich.Muszę podnieść alarm. - Kim oni są? - zapytał, chwytając ją za ramię, ale błyskawicznie puścił, gdyż zdawałosię, że kobieta zacznie krzyczeć.- Tallinorczycy, panie.Jeden z nich ubrany w karmazyn!- Wystartowała niczym spłoszony ptak i pomknęła w dół korytarza.Orlac rozmyślał gorączkowo.Tallinorczycy? Dziś wyraznie sprzyjało mu szczęście.Pobiegł prosto w tamtą stronę.Herek i Hela otoczyli Sarel, bezgłośnie wchodząc do miasta.W innychokolicznościach żołnierz mógłby poczuć się onieśmielony wspaniałością tego miasta, pięknakażdego jego detalu.Nawet pomimo towarzyszącego mu napięcia podziw wzbudziło w nimto, w jaki sposób artyści wszystko tu stworzyli, od klamek po rynny.Tal był pięknymmiastem, lecz nie miał takiej elegancji i wdzięku.Hela coś mówiła, oderwał więc wzrok od wspaniałej architektury.-.jego dom jest niedaleko.- Przepraszam, Helu.Czyj?Nie zauważyła jego braku uwagi i powtórzyła natychmiast.- Radnego Heyna.To najstarszy człowiek wśród Starszyzny.Jeśli nie rozpoznakrólowej, to mnie na pewno.- Skąd wiesz, że nam pomoże? - zapytała Sarel.- Ponieważ jest mi dłużny kilka przysług - zażartowała i mrugnęła do Hereka, któryzdecydował się nie drążyć tego tematu.*Cyrus przyłożył palec do ust.Wskazał w stronę małego, bocznego wejścia, gdziezobaczył biegnącą służącą.%7łołnierz wiedział, że zostali dostrzeżeni, lecz zbyt daleko jużzaszli, by odwrócić się i odejść.Z pewnością biegła podnieść alarm.Niech i tak będzie.Dałznak Gylowi, by dobył miecza.Obaj zrobili to bezgłośnie.Rubyn skrzywił się na myśl, jak błahą bronią był miecz naprzeciw tego, czymdysponowała druga strona, lecz wiedział, że daje im poczucie bezpieczeństwa.Zasłonił ichwszystkich.Wrócił na chwilę myślami do Sarel, do tego niezwykłego uczucia na ustach po jejprzelotnym pocałunku.Obiecał sobie, że spróbuje tych ust ponownie.Cyrus pokiwał głową.Wyszli z cienia i stanęli osłupieni, kiedy niespodziewaniewyrósł przed nimi niezwykle wysoki, złotowłosy mężczyzna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki