[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Halo?  za py tał za ra zem z ulgą i stra chem. To ja, tato, Car men. Wiem.Cieszę się, że dzwo nisz. W jego głosie istot nie brzmiała radość. Do stałem paczkę.Do ce niam. To.do brze. Car men po czuła, że jakaś siła ciągnie ją na zna ne bez -piecz ne po zy cje. Po win na prze pro sić.Na pew no by zro zu miał.W nie całe dwie mi nu tywszyst ko znów byłoby pięknie.Mu siała wal czyć. Tato, muszę ci coś po wie dzieć.Czuła opór w słuchaw ce: nie rób tego! Czy to on wy wie rał presję, czymoże po cho dziła od niej sa mej? Zgo da. Da lej, da lej, da lej  po le ciła so bie w du chu. Nie oglądaj się za sie bie. Je stem na cie bie wściekła  oznaj miła lek ko łamiącym się głosem.Ucie -szyła się, że nie od po wie dział.Ode tchnęła głęboko i zaczęła sku bać skórkę wokół pa znok cia. Ja.się za wiodłam, wiesz? Myślałam, że spędzi my lato we dwo je.Tyi ja.Na prawdę żałuję, że nie uprze dziłeś mnie o prze pro wadz ce do ro dzi nyLy dii.Jej głos trząsł się co raz bar dziej. Car men, ja.prze pra szam.%7łałuję, że tego nie zro biłem.To był błąd.Na prawdę mi przy kro.W ostat nim słowie za brzmiała zde cy do wa na nuta.Znów kończył roz -mowę.Wy pa lał ranę, nim ta zdążyła się wy krwa wić.Ale Car men odmówiła współpra cy. Ja jesz cze nie skończyłam  oznaj miła.Umilkł.Od cze kała kil ka chwil, by się uspo koić. Zna lazłeś so bie nową ro dzinę i ja do niej nie pa suję. Brzmiało to dziw -nie pi skli wie. Masz nową ro dzinę, nowe dzie ci.A-ale.co ze mną?  Wy -padła z toru i pędziła na oślep, ogar nięta uczu cia mi, z których ist nie nia niezda wała so bie na wet spra wy. Co było nie tak ze mną i mamą?  Głoszałamał jej się boleśnie.Z oczu popłynęły łzy.Nie ob cho dziło jej, czysłuchał; mu siała mówić da lej. Czy sta ra ro dzina ci nie wy star czyła? Cze musię wy pro wa dziłeś? Cze mu obie całeś.że będzie my so bie bliżsi niż kie dy kol -wiek?  Car men urwała, chwy tając od dech. Cze mu po wta rzałeś, że takjest, choć była to nie praw da?  Szlo chała głośno, nie ukry wała już, żepłacze.Jej słowa kołysały się na fa lach łez.Za sta na wiała się, czy oj ciecw ogóle ro zu mie, co mówi. Cze mu Paul co mie siąc od wie dza swe go ojcapi ja ka, a ty wi du jesz mnie dwa, naj wyżej trzy razy do roku? Nie zro biłamprze cież nic złego, praw da?Wszyst kie słowa nie spo dzie wa nie jej umknęły.Zaczęła płakać i płakaładługo.Nie była pew na, jak długo.W końcu ucichła.Czy on jesz cze tam był?Gdy przy cisnęła do ucha słuchawkę, do biegł ją stłumio ny szmer.Od dech. Nie su chy, wil got ny. Car men, tak mi przy kro  po wie dział. Na prawdę, tak bar dzo przy kro.Uznała, że może mu uwie rzyć, po nie waż zdała so bie na gle sprawę, że poraz pierw szy w życiu słyszy, jak oj ciec płacze.Następne go popołudnia, gdy Tib by za sy piała, roz legło się pu ka nie do drzwi. Idz so bie  warknęła.Kto to mógł być? Ro dzi ce pra co wa li, a Lo rettę do sta tecz nie długo in stru -owała, by ta trzy mała się z dala od jej po ko ju. Tib by? Idz so bie  powtórzyła.Drzwi uchy liły się lek ko i do środ ka wsunęła się głowa Car men.Upior nywygląd Tib by i sto sy śmie ci na podłodze i łóżku spra wiły, że twarz Car menstężała z nie po ko ju. Tib by, co się dzie je?  spy tała miękko. Co z tobą? Nic mi nie jest  warknęła Tib by, naciągając kołdrę na głowę. Proszę,idz so bie. Podkręciła głośnik w te le wi zo rze.Właśnie le ciały re kla my, a po -tem miała wrócić Oprah. Co ty oglądasz?  spy tała Car men.Z po wo du zaciągnie tych ro let w po ko ju właści wie nie było nic widaćoprócz ekra nu te le wi zo ra i sto su srebr nych od padków. Oprah.Umie świet nie oka zać współczu cie  prychnęła Tib by.Car men przedarła się przez hałdę śmie ci i usiadła na łóżku obok przy ja -ciółki.Dała tym naj lep szy dowód swej tro ski, bo nie zno siła bałaga nu, jeślinie wy szedł spod jej własnej ręki. Tib by, proszę, po wiedz, co się dzie je.Prze rażasz mnie. Nie chcę roz ma wiać  z upo rem oznaj miła Tib by. Chcę, żebyś so bieposzła.Znów za dzwo nił te le fon.Tib by spoj rzała na apa rat jak na żywe go grze -chot ni ka. Nie do ty kaj!  po le ciła.Biiiip, dzwięk se kre tar ki.Na gle Tib by sko czyła ku niej roz pacz li wie, szu -kając pokrętła dzwięku.Zrzu ciła te le fon na podłogę.W głośniku roz legło się czy sto i wyraznie: Tib by, tu znów mama Ba iley.Chcę, żebyś wie działa, co się dzie je.Z Ba -iley nie jest do brze.Ma in fekcję i. Tib by usłyszała, jak ko bie ta głośnowciąga po wie trze, zupełnie jak by w płucach miała pełno wody. My.na -prawdę chcie li byśmy, żebyś przyszła.To by wie le dla niej zna czyło. Jesz - cze kil ka szlochów i ci sza.Tib by nie mogła pa trzeć na Car men.Nie chciała nic wi dzieć.Czuła, jakoczy przy ja ciółki świ drują tu ne le w jej mózgu.Car men objęła jej ra mio na.Tib by odwróciła wzrok.Pod po wie ka mi czaiły się nie zli czo ne po to ki łez. Proszę, idz już. Głos Tib by załamał się nie bez piecz nie.Car men, jak to Car men, pocałowała ją w głowę i wstała. Dzięki  szepnęła Tib by.Nie ste ty, Car men, jak to Car men, zja wiła się u niej z po wro tem jakąś go -dzinę pózniej.Tym ra zem na wet nie pukała.Po pro stu weszła do środ ka. Tib by, mu sisz się z nią zo ba czyć  po wie działa łagod nie do pogrążonejw półśnie przy ja ciółki. Idz so bie  po le ciła ro ze spa na Tib by. Nie mogę się ru szyć.Car men wes tchnęła ciężko. Możesz.Przy niosłam ci dżinsy. Położyła je na sto pach Tib by, je dy nymmiej scu w po ko ju, gdzie miały szansę nie utonąć w sza lo nym bałaga nie.Zakładaj je i idz. Nie  jęknęła Tib by.Car men zniknęła za drzwia mi.Tib by zadrżała, zaszczękała zębami.Czy Car men nie ro zu mie, że jej ser cenie działa, w mózgu wyrósł guz, a dziu ra po kol czy ku w no sie jest za in fe ko -wa na?Za padła w stan przy po mi nający śpiączkę i ocknęła się kil ka go dzinpózniej.W błękit nym świe tle z ekra nu te le wi zo ra połyski wały dżinsy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki