[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bólgłowy nie ustępował, ale dokuczał nieco mniej.W końcu przed świtem zażyła kilka kropel laudanum i wreszciezasnęła.Obudziła się tknięta nagłym strachem.Serce biło jej przyspieszonym rytmem i miała nieprzyjemne odczucie,niemal pewność, że przespała coś istotnego.Za różowymi zasłonami przy oknach budził się dzień, złocąc brzeghoryzontu pierwszymi promieniami słońca.Pojedynek! O tej porze musiało już być po wszystkim.Zsunęła się z łóżka, nie dzwoniąc wcześniej po Lally.Jednakże pokojówka widocznie czuwała, bo pojawiła się,ledwie Amelia zdążyła włożyć halki.Amelia podniosła na nią wzrok.75 - Wiadomo coś?- Nie, mam zelle.Co pani włoży? Muślinową suknię w kropki czy różową w paski?- Wszystko mi jedno, to bez znaczenia - odparła Amelia niecierpliwie, wsuwając stopy w ranne pantofelki.Po chwili wyszła z sypialni i, szeleszcząc suknią w kropki, weszła do salonu.Isę, który z ołówkiem w ręku iszkicownikiem przykucnął przy jej drzwiach, obdarzyła ledwie zdawkowym uśmiechem.Ruszyła w stronę sofy, naktórej kuliła się ubrana w szlafrok Chloe.Pani Declouet stała przy otwartym frontowym oknie.Patrzyła w kierunkurzeki, podczas gdy od strony tylnej lodżii pojawił się Karol z tacą.Amelia spojrzała na Chloe, a ta potrząsnęła głową.Po bezsennie spędzonej nocy oczy dziewczyny miałyczerwone obwódki, splątane włosy opadały jej na plecy.Ponieważ nie zrobiła żadnego ruchu w kierunku tacy,którą lokaj zostawił na bocznym stoliku, Amelia podeszła, nalała kawy i podała jej parującą filiżankę.Zerknęła nateściową, następnie napełniła kawą drugą filiżankę i trzymając ją w ręku, stanęła przy starszej damie.Pani Declouet miała w ręku różaniec z agatów połączonych srebrnym łańcuszkiem.Stała przez długą chwilę,poruszając bezgłośnie ustami, potem westchnęła, przeżegnała się i wsunęła różaniec do kieszeni suto marszczonejspódnicy.Biorąc kawę, zdobyła się na nikły uśmiech.Amelia z całego serca pragnęła ją pocieszyć, ale cóż miała powiedzieć? Nie przychodziło jej do głowy nic, co niezabrzmiałoby banalnie albo fałszywie.Znając własne odczucia, wiedziała, że w tej sytuacji nie istnieją żadne słowapocieszenia.Dlatego milczała, stała tylko obok teściowej, spoglądając na dęby i nowe krzewy przy cichopłynących wodach strumienia.Jej uwagę rozproszył jakiś ruch.Opuściła wzrok, by zobaczyć Isę, który ostrożnie wyciągał rękę z filiżanką kawyprzeznaczonej dla niej.Podziękowała mu uśmiechem i lekkim dotknięciem w ramię, po czym chłopiec wrócił namiejsce pod ścianą.Dłuższy czas słychać było jedynie brzęk porcelany, kiedy odstawiały filiżanki na spodki, cicheskrzypienie ołówka na papierze i śpiewy ptaków pośród drzew.Odgłos szybkich kroków dobiegł do nich z dolnej galerii, potem zaś, już wyrazniejszy, z poszczególnych stopnischodów.Mogło się tak zdarzyć, że zwycięzca zboczył z głównego traktu i przez pola dotarł do Belle Grove zmiejsca, gdzie między dębami w pobliżu miasta miał się odbyć pojedynek.Amelia odstawiła filiżankę i postąpiłakilka kroków do przodu, akurat by dostrzec sam czubek głowy przybysza, który wchodził na pierwsze piętro.- Jerzy! - zawołała, podnosząc głos niemal do krzyku.Za jej plecami Chloe pisnęła, postawiła filiżankę naspodku, drugą ręką przesunęła po swych starganych włosach.Poderwała się na równe nogi i zniknęła z pokojudokładnie w chwili, kiedy Jerzy przekraczał próg.Rozejrzał się dookoła, jakby spodziewał się dojrzeć pomiędzy obecnymi przynajmniej jednego uczestnikapojedynku.Ponieważ jednak nie znalazł go, grobowym głosem zapytał:- Czy już coś wiadomo?Amelia potrząsnęła głową podobnie, jak uczyniła to wcześniej Chloe.%7łeby przerwać bezczynność, jak też zewzględu na wymóg gościnności, usiadła i również Jerzemu nalała kawy.Wziął od niej filiżankę i trzymając ją wręku, stał niepewnie, dopóki pani Declouet, spostrzegłszy jego rozterkę, nie poruszyła się, by usiąść i by on mógłuczynić to samo.Prawie nie odzywali się do siebie.Chloe wróciła do salonu, ale już po niezbędnych porannych zabiegach.Karolprzyniósł jeszcze więcej kawy oraz ciasto.Wszyscy wzięli sobie po kawałku i siedzieli, krusząc je na talerzach, zwyjątkiem Jerzego, który zjadł dwa kawałki i właśnie sięgał po trzeci, kiedy zauważył na sobie karcący wzrokChloe [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki