[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uznałby to za porażkę.- No to dzięki, Em.Jestem ci coś winien.Jesteś winny.Winny zaniedbania wychowywania mnie.Następnym razem, kiedy będę samotna, bezpracy, załamana stanem zdrowia dziadka Jacka, nie zapomnę wystawić ci rachunku.- A tak przy okazji, musimy porozmawiać o Zwięcie Dziękczynienia - zaczyna, a mnie zaciska siężołądek.Czuję, jakby ojciec wbił mi pięść do gardła i szarpał wnętrzności.Chciałam zapomnieć o ZwięcieDziękczynienia i męczącym maratonie, który trwa aż do stycznia.- Dobrze.- Co byś powiedziała, gdybym cię zaprosił do klubu tutaj w Connecticut? Jedzenie będzie wyśmie-nite, spotkasz się z sąsiadami, których nie widziałaś od lat.Będzie miło.Usiłuje wykrzesać w sobie entuzjazm, ale zabrzmiałoby to fałszywie.Ojciec wie, że nie jestem fa-nem tego klubu.To takie miejsce, w którym nawet Groucho Marx i Woody Allen czuliby się egzotycznie.RLT - A co z dziadkiem Jackiem? - wtrącam.- Nie możemy pozwolić na to, żeby samotnie spędzałZwięto Dziękczynienia.- Szelest papierów ustaje.Ojciec odchrząkuje.- Oczywiście.Nie pozwoliłaś mi skończyć.Przyjedziesz do mnie pociągiem, zjemy w klubie lunch,a potem pojedziemy do Riverdale i spędzimy wieczór z moim ojcem.Poproszę sekretarkę, żeby zamówiładla nas kolację.Co ty na to?- Brzmi niezle.- Oczywiście Andrew też jest zaproszony.Od wieków go nie widziałem.- On nie da rady.Jedzie do domu - kłamię.- Niedobrze.Chciałbym porozmawiać z nim na temat nowego systemu opieki zdrowotnej, nad któ-rym pracujemy.- Może innym razem.Słuchaj, mam mnóstwo pracy, przygotowuję ważną mowę do sądu.Muszękończyć, tato.- Ja też, kochanie.Cześć.Przy akompaniamencie szelestu papierów oboje odkładamy słuchawkę.18Dzisiaj jest mój ostatni dzień w pracy.Opróżniłam biurko, spisałam jego zawartość i przekazałamdo archiwum.Zciany są teraz gołe, z wyjątkiem kilku wystających gwozdzi, na których wisiały moje dy-plomy.Fotografie, kubki, książki zmieściły się w dwóch pudełkach.Wydaje się to dziwne, że po pięciulatach uzbierało się tego tak mało.Za to doświadczeniem nabytym w firmie można by zapełnić tunel metra.Powinnam mieć więcej tych rzeczy.Lata pracy odcisnęły swoje piętno na moim ciele: zmarszczki na czole i w kącikach ust, bolące nadeszcz nadgarstki, worki pod oczami.Zwiadectwo czasu spędzonego w APT.Zanim zejdę na dół, po raz dziesiąty sprawdzam maile.Na ekranie pojawia się informacja, że mamnową wiadomość.Biorę głęboki oddech.Proszę tylko, żeby to nie był spam.Trzymam w myślach kciuki iotwieram pocztę.Do: Emily.M.Pratt, emilympratt@yahoo.comOd: Andrew T.Warner, warnerand@yahoo.comOdp.: SorryCześć, E.Przykro mi z powodu dziadka Jacka (Kate mi powiedziała).Gdybym mógł coś dla niegozrobić, proszę, daj mi znać.Przez ostatnie dwa lata był dla mnie jak prawdziwy dziadek.Bardzo przy-gnębiła mnie ta wiadomość.Wyobrażam sobie, jak cierpisz.Jeśli chodzi o przyjęcie, a zwłaszcza o moją wypowiedz nagraną na automatyczną sekretarkę, to teżjest mi przykro.Sądzę, że oboje nie jesteśmy dobrzy w wyrażaniu swoich uczuć.Chciałbym wiedzieć, coRLT chciałem powiedzieć.Wtedy wszystko byłoby prostsze, prawda? Ale nie jest.Zastanawiałem się nad tym,co nas łączy, przez ostatnie dwa tygodnie, a nawet wcześniej, od Zwięta Pracy, i nie doszedłem do żadnychwniosków, więc sądzę, że chyba trzeba się pożegnać.%7łyj w pokoju, A.Już samo to, że Andrew poświęcił mi czas i napisał do mnie maila, jest dla mnie jakimś pociesze-niem.Nie nienawidzi mnie.Tekst na ekranie komputera postrzegam jako coś intymnego, słowa przezna-czone tylko dla mnie.Podoba mi się, że jestem E., skoro on jest A.Wyobrażam go sobie, jak siedzi przyswoim czarnym biurku z IKEA (pozostałość z czasów młodości; towarzyszyło mu aż do końcowych testówna medycynie).Waży każde słowo, każde zdanie, bierze pod uwagę konsekwencje.Zakończenie listu jestnaprawdę doskonałe, choć wolałabym coś w stylu XO albo zwykłe pozdrowienia.Wiem, że na żadne sobienie zasłużyłam.Andrew tak.Szkoda, że swojego pierwszego maila nie podpisałam  Zawsze kochającaEmily".Nie zrobiłoby to wielkiej różnicy, ale dla mnie miałoby znaczenie.Ciągle czytam list od Andrew, tak że w końcu nauczyłam się tego tekstu na pamięć.Instynkt pod-powiada mi, żeby natychmiast odpisać, przedłużyć nasze kontakty.Wolę udrękę oczekiwania na odpo-wiedz niż nic.Nie mogę pozwolić mu odejść.Andrew ma rację - nigdy nie byłam dobra w mówieniu tego,co chciałam wyrazić, nawet nie wiedziałam, czego tak naprawdę chcę.Zdaję sobie sprawę, co znaczą słowa na końcu listu.Słówko  chyba" daje nadzieję, sugeruje waha-nie, ale po przeczytaniu całego zdania na głos wiem, że się mylę.Chciałam się rozstać, więc dostałam po-żegnalny list.Cisza aż dzwoni w uszach.Stukam ołówkiem w biurko, usiłując wypełnić pustkę.Do widze-nia, Andrew - powtarzam w kółko.Do-wi-dze-nia, An-drew - wystukuję.Nie wyślę żadnego maila.Co miałabym w nim napisać? Wiem tylko, że pewnych słów żałuję ichciałabym je odwołać.- Będzie nam ciebie brakowało - stwierdza Carl na pożegnalnym przyjęciu, które Kate zorganizo-wała w pokoju konferencyjnym.Przyszło około czterdziestu osób.Jedzą krewetki i sączą wino na moją cześć.Znam ledwie połowęich.Prawnicy nie odpuszczą sobie darmowej wyżerki.- Dzięki.Myślę, że firma będzie nadal prosperować beze mnie.Prawdę powiedziawszy, nie czuję się dobrze, kiedy wyobrażam sobie poniedziałkowy poranek.Niepodoba mi się, że wszyscy jak gdyby nigdy nic podejmą swoje obowiązki i nawet nie zauważą, że mojemiejsce jest puste.Zapomną o mnie w chwili, kiedy dziś wieczorem wejdę do windy.- Odchodzisz bez szczególnego powodu.Mam nadzieję, że twoja decyzja nie ma nic wspólnego znieporozumieniem w Arkansas.- To nie było nieporozumienie, Carl.Moim zdaniem twój plan był doskonale klarowny.I wiesz co?Jestem pewna, że Carisse świetnie się spisała, pisząc zamiast mnie mowę do sądu.Pokazała swoje poświę-cenie dla firmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki