[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To zwiększakoszty, ale warto.Wyczujesz różnicę, pracownicy niedopuszczają do pojawienia się grzyba czy pleśni.A taksię dzieje, jeśli suszysz grona na płask albo zgniecieszje za wcześnie.- Z zapałem powtórzył wszystko, cozapamiętał z rozmów z Juliem i Tedem.SKiedy skończył, w telefonie zapadła głucha cisza.- Mówisz jak winiarz - powiedział po chwili z po-dziwem Renaldo.- A ile wydałeś w ciągu tego tygo-dnia ?RChodzi ci o to, czy nie obciążyłem winnicy? Niewziąłem ani centa.- Pomyślał o Leili.Ciekawe, ilewynoszą jej zarobki.Nie mogą być wysokie, bo przytakich kosztach zyski na pewno nie są imponujące.Aleco tam zyski.Najważniejsze, to ratować winnicę.Niepozbawiać Leili jej ukochanej pracy.- Mam do ciebieprośbę, Renaldo.Zrobisz mi dokładną analizę finan-sową Honey Ridge?- Jasne.Przecież od tego mnie masz.Ale uprze-dzam.Wiem, że sytuacja nie jest dobra, lecz nie maszczym się martwić.Bez trudu znajdziemy kupca, bo- No cóż.Miło cię poznać od tej strony, niemniej przypominam o rozsądku.To cud, że Honey Ridgeprzetrwało do dziś.Choć może nie cud, tylko fanaberiatwojego ciotecznego dziadka, który władował w niąmnóstwo pieniędzy.Winnica zaczęła dzięki temu wy-chodzić na prostą, ale nadeszła susza czy mróz, dobrzenie pamiętam.Poza tym teraz są złe czasy dla nieza-leżnych winnic, które finansują się same.PracownicyHoney Ridge muszą o tym wiedzieć.Jeśli nie ty, toktoś inny i tak zlikwiduje ten biznes.- Rozumiem.Ale zrób mi tę analizę, dobrze?- Nie wydaje mi się to koniecznie, ale jeśli ma cipomóc w podjęciu decyzji.Coś mi się wydaje, że tomiejsce cię zauroczyło.SChad na moment przymknął oczy.Pod powiekaminatychmiast pojawiło się Honey Ridge.Kiedy odjeż-dżał stamtąd do hotelu, widział Leilę, która wolnymkrokiem podążała w stronę domu.Zatrzymała się naRchwilę, żeby powąchać różę na jednym z kolczastychkrzewów, sadzonych zwykle na końcu rzędu winorośli.Nawet nie odwróciła się, żeby pomachać mu na poże-gnanie.Wyglądała tak pięknie, pochylona nad kwia-tem.Pochłonięta tym kwiatem.Otworzył oczy.- Tak, Renaldo.To miejsce mnie zauroczyło.We wtorek Leila stała na werandzie żółtego domu,popatrując, jak winiarze i parobcy po skończonej pracywsiadają do samochodów i odjeżdżajądo domów.Wkrótce nikogo tu nie będzie, tylko Leila i Chad, który ma się zjawić na swoją pierwszą lekcję.Skończyła pracę wcześniej, co dotąd jej się nie zda-rzało, ale wzięła sobie do serca słowa Julia.„Zabawsię.Poflirtuj".Przygotowała też kolację.Udusiła mię-so, miała świeżutki chleb dzięki nieocenionej Marisol.Poza tym popracowała trochę nad swoim wyglądem.Kiedy spojrzała w lustro, aż się skrzywiła.OczywiścieChad w takim stanic widział ją nieraz, ale dziś wieczo-rem chyba nie ma sensu paradować w poplamionymubraniu.Wyszorowała się, natarła balsamem, wypach-niła.Zwykle na takie zabiegi nie miała ani czasu, anicierpliwości, ale tym razem.tym razem jakoś miałana to ochotę.S„Trochę relaksu, wtedy twoje wino będzie jeszczelepsze".O to przecież chodziło Juliowi, a ona dla wina gotowa była zrobić wszystko.Zobaczyła Chada.Szedł razem z Juliem.Wracali zRwinnicy.Miał na sobie markowe dżinsy, teraz brudne ipoplamione.Tak samo sponiewierany był czarnyT-shirt.Włosy potargane przez wiatr.Wygląd Chadamożna było określić jako niechlujny, Leila odniosłajednak całkiem inne wrażenie.Wyglądał cudownie.Jej wygląd też znalazł uznanie, bo Chad na jej widokuśmiechnął się z wyraźną aprobatą.Ona też sięuśmiechnęła się, a potem wzruszyła ramionami.Wkońcu nie wystroiła się jak na bal.Włożyła tylko czy-ste dżinsy i zielony topik, fakt, że o wielebardziej kobiecy od tych, które zwykle nosiła.Aha, i jeszcze upięła włosy.- Napracowaliście się, chłopcy! - zawołała, starającsię, żeby zabrzmiało to swobodnie.- Tak - mruknął Chad, mierząc ją od głów do stóp.-Bardzo ładnie dziś wyglądasz.- No to ja już lecę - oznajmił Julio.- Czekają namnie żona i dzieciaki.Leila ze zrozumieniem pokiwała głową, czując jed-nocześnie leciutkie ukłucie zazdrości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki