[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy zaś całaczwórka wypiła herbatę, powiedziała do córki: - Pójdzcie z Millie pobawićsię do ogrodu, dobrze?- Oczywiście, mamusiu - podchwyciła dziewczynka i odwróciła się doprzyjaciółki.RS76Kiedy w pośpiechu wyszły z jadalni, Aggie pomyślała, że pani Kirkleyzamierza przeprowadzić z nią poufną rozmowę, i nie pomyliła się.- Pani Winkowski, z kilku powodów zaproponowałam pani, by Milliewzięła tę pracę - zaczęła bez żadnych wstępów, gdy tylko zostały same.-Dziewczynki lubią się sobie zwierzać i Millie powiedziała Annabel,dlaczego została posłana do szkoły w klasztorze.Sądzę, że musiała się czućbardzo samotna, będąc pod opieką sióstr.Otóż wiem od córki, że panipodopieczna znalazła się tam dzięki pani trosce, ponieważ bała sięmężczyzny, który starał sieją.to trzeba nazwać po imieniu, uprowadzić.Nie ma co wnikać w kierujące nim pobudki.Millie wie, podobnie jak pani,że jej uroda przyciąga uwagę.Już tylko z powodu jej pięknych włosów orzadko spotykanej barwie trudno od niej oderwać oczy.Zresztą chyba niemuszę się nad tym rozwodzić, bo czy jej wygląd nie mówi sam za siebie?- Mówi, proszę pani.Jednak uważam, że niebezpieczeństwo minęło.Odponad roku nie ma śladu pobytu tego mężczyzny w Manchesterze.Prawdopodobnie wyjechał.- Ach, tak.- Pani Kirkley uniosła brwi.- Ale nie ma pani pewności, choćoczywiście wie pani lepiej niż ja, co myśleć o całej sprawie.Ja tylkozasugerowałam pewną możliwość.A przy okazji.Czy dużo pani wie omatce Millie?- Nie, proszę pani.Wiem tylko tyle, że nie żyje i że była pokojówką lady.- Doprawdy? Pracowała u lady? Ach, tak.Czyli dziewczynka chyba jejzawdzięcza wszystkie swe przymioty.A może ma je po ojcu? Czy paniwie coś na jego temat?- Tylko tyle, że nie żyje i że należał do kulturalnego środowiska.- Och, och.- Pani Kirkley usiadła sztywno na krześle.- Tak się cieszę,że mogłyśmy przez chwilę porozmawiać.To miło, że Annabel i Millie sąprzyjaciółkami.Moja córka stale pamięta o pani wychowance.- Umilkła,lecz pomyślała w duchu: Dzięki Bogu, Annabel chodzi do szkoły i wkrótceta znajomość się skończy, bo jej kontynuowanie prowadziłoby do sytuacji,które nie mają prawa się zdarzyć.Aggie pierwsza wstała z krzesła.- Dziękuję pani za gościnność i za życzliwość dla Millie.Zastanowię sięnad pani propozycją i poradzę się Bena, mojego pomocnika i wspólnika.Bardzo troszczy się o małą od chwili, kiedy zabrałam ją do siebie.To mądryczłowiek, udziela dobrych rad.Musimy już iść.- Oczywiście.Zawołam dziewczynki.Annabel wzięła Millie za rękę, jakby chciała odprowadzić ją do bramy,ale pani Kirkley dyplomatycznie kazała zostać córce w domu - możeRS77dlatego że przezorna matka zobaczyła przez otwarte drzwi stojący przedbramą wóz do przewożenia starych ubrań, do którego był zaprzężony kucyk.Na wozie siedział młody mężczyzna, zapewne ów wspomniany przez paniąWinkowski Ben.Był przyzwoicie ubrany, świetnie zbudowany i wyglądałna wysokiego, ale przecież pani Kirkley nie widziała jego krótkich nóg.Na widok Aggie i Millie zeskoczył z wozu i pomógł im wsiąść, po czymzajął swoje miejsce, chwycił za cugle i udali się do domu.Wkrótce usiedli za stołem w kuchni i Aggie przedstawiła Benowi powódzaproszenia jej i Millie na podwieczorek do matki Annabel.- Zaniemówiłeś? - popędziła go, bo nie kwapił się z wygłoszeniemzdania na temat propozycji pani Kirkley.- Aggie, najważniejsza jest twoja opinia, ale skoro chcesz poznać moją.Uważam, że nie zaszkodzi spróbować.Millie mogłaby zatrudnić się u tychpaństwa na jakiś czas i przekonać się, czy jej to odpowiada.Kilkanaściekilometrów stąd.doglądanie sześciorga dzieci, z których najstarsze madziesięć lat.- Odwrócił się do dziewczynki.- Odpowiadałoby ci to?- Nie miałabym nic przeciwko takiej pracy, przynajmniej przez jakiśczas.Chodzi o to, że być może nie mogłabym zajmować się tymi dziećmizbyt długo, bo niewykluczone, że znowu zacznę chodzić do szkoły.-Uśmiechnęła się do Aggie i Bena.- Ale zanim to nastąpi, pewnie wartobyłoby spróbować.Annabel powiedziała mi, że dostawałabym za tydzieńpółtora szylinga i miałabym pół dnia wychodnego w tygodniu, a raz wmiesiącu cały dzień.- Millie skrzywiła się.- Annabel uważa, że to bardzodobre warunki.- Tak, jeśli wziąć pod uwagę, że ci zatrudnieni w najbogatszych domachmuszą się zgodzić na pół dnia wychodnego tylko raz w miesiącu, a służący,którzy pochodzą z ochronek i przytułków, nie mają nawet tego.Pewniezanim coś postanowisz, chciałabyś poznać tych ludzi i zobaczyć ich dom?To jedyny sposób, żeby podjąć decyzję.Ale czy pomyślałaś, co ja bezciebie zrobię, jeśli tam zostaniesz? Ten dom znowu zamieni się w norę i niebędzie wspaniałych ciast i potraw - zakończyła półżartem Aggie.- Och, pani Aggie.- Millie dotknęła jej opartego na blacie, pulchnegoprzedramienia.- Przecież nie odejdę stąd na zawsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Coulter Catherine Gwiazda 03 Gwiazda z nefrytu
- Coulter Catherine Gwiazda 02 Dzika gwiazda
- Coulter Catherine Baron 01 Szalony baron
- 34. Przygody Hana Solo II Zemsta Hana Solo (Daley Brian) 5 2 lata przed Era Powstania Imperium
- Penny Jordan, Catherene George Zimowe gody (Prezent na Gwiazdkę; Narzeczony pod choinkę)
- Catherine Cox Cultures of Care in Irish Medical History, 1750 1970 (2011)
- Coulter Catherine Devil's Duology 01 W objęciach diabła
- Coulter Catherine Panna Młoda 10 Córka czarnoksiężnika
- Coulter Catherine Pień 06 Klatwa Penwyth
- A Lexicon of Alchemy by Martin Rulandus the Elder tr by Arthur E Waite
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wasabi.xlx.pl