[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lordowska dumanie mogła tego ścierpieć, że twoja branka uciekła?Powietrze przeciął rozpaczliwy krzyk Jenny.- Edwardzie, przestań.on cię zabije!Hrabia zwrócił ciemne oczy na Jenny i uniósł czarną brew.Skłonił się jej niedbale, po czym się wyprostował.Spojrzał na niższegood siebie Edwarda i oświadczył:- Wróciłem odzyskać, co moje, Lyndhurst.Spędziłeś z nią trochę czasu,ale na tym koniec.Proponuję, żebyś zdecydował się na rozwód.SR- A ty, drogi hrabio, nie możesz już o niczym decydować.Nie dalej jakjutro kruki będą dziobać twoje czarne serce.Cassie wreszcie odzyskała zdolność myślenia.Ostrzegawczo pomachałaJenny, która wyglądała, jakby miała zaraz sama chwycić szablę Edwarda iprzebić hrabiego na wylot.- Natychmiast obaj skończcie opowiadać brednie! A dla pańskiej infor-macji, panie hrabio, ja nie jestem lady Delford!- Do cholery, Cassie - wybuchnął Edward.- Trzymaj język za zębami!Zaskoczony uśmiech rozjaśnił ciemne oczy hrabiego.- Kolejny fortel, Cassandro?- To bez znaczenia! - Edward wkroczył między nich.- To sprawa honoru,panie.Chcesz, żebym cię przebił szablą, czy jak dżentelmen przyjmiesz mojewyzwanie?- Jak sobie życzysz, Lyndhurst - powiedział miękko hrabia.- Nie zrobisz tego Edwardzie! - krzyknęła Jenny.Nagle zachwiała się w miejscu i zemdlała.- Zajmiesz się damą, Lyndhurst, czy ja mam to zrobić?Edward zazgrzytał zębami, słysząc ten lekceważący ton, ale nie miał in-nego wyjścia, jak tylko przyklęknąć i wziąć Jenny na ręce.Kiedy wstał, po-wiedział ostro do Cassie:- Ty pójdziesz ze mną.Mam nadzieję, że dosyć już ci dał powodów, żebysię nim brzydzić.- Och, uspokój się Edwardzie - wycedziła Cassie.- Zajmij się Jenny.Za-pewniam cię, że trafię do domu bez twojej pomocy.Edward odwrócił się sztywno i mijając kilku zaaferowanych żołnierzy,zaniósł Jenny do środka.Cassie obróciła się, słysząc lekko drwiący głos hrabiego.SR- No proszę, cara, wygląda na to, że inna zdobyła serce wicehrabiego.Cóż za wzruszająca scena, a do tego muszę dodać, że dama jest bardzo piękna.Biedna Cassandra.czy twój wybranek nie chciał się z tobą ożenić? Czy znisz-czył twoje dziewczęce romantyczne ułudy? Wygląda na to, że zjawiłem się wostatniej chwili, żeby uratować twoją nadwątloną cnotę.No powiedz, cara, ja-kie to uczucie dzielić łoże z mężczyzną, który cię nie kocha?Takie okrucieństwo nie było do niego podobne, ale jego słowa zawierałytyle prawdy, że nie mogła mu tego wybaczyć.Sprawił, że poczuła się jakdziwka.- Interesuje cię, milordzie, jak to jest dzielić łoże z mężczyzną? - zaczęłapowoli, przeciągając słowa.- To dopiero pierwsze moje doświadczenie tej na-tury, ale muszę przyznać, że bardzo przyjemne.Kiedy jednak wrócę do Anglii,powinnam znalezć więcej mężczyzn gotowych dać mi rozkosz.W dodatku na-reszcie będą to prawdziwi Anglicy, a nie mieszańcy zaślepieni męską pychą icierpiący na przerost ambicji.W jego oczach rozpętała się taka burza, że ciało Cassie stężało.Było wnich coś jeszcze, co tak ją zasmuciło, że poczuła się pusta w środku.- %7łyczę ci dobrej nocy, Cassandro - powiedział beznamiętnie.- Kiedydam satysfakcję Lyndhurstowi, przyjdę po ciebie.- Nie! - wrzasnęła za odchodzącym hrabią, ale on się nawet nie obejrzał.Patrzyła za nim, aż zniknął w mroku.Cassie opadła na schody i zamknęła oczy, walcząc z napływającymi łza-mi.Poczuła na ramieniu delikatną dłoń i podniosła wzrok.Klęczał przy niejScargill.Potrząsnął smutno głową.- Głęboko go zraniłaś, madonna.Był zbyt wściekły, żeby dostrzec twojekłamstwo.SR- Zasłużył sobie na to.na wszystko! - Głos jej się załamał.- O Boże,Scargill, co ja mam teraz zrobić?- %7łebym ja to wiedział, madonna, żebym ja to wiedział.- Wstał i przezmoment patrzył na nią bez słowa.- Teraz to już kwestia dumy.- Przygładziłkosmyk rudych włosów na czole i odszedł.Rozdział 27Strugi szarawego światła zalały sypialnię, kiedy Cassie usłyszała cichepukanie do zewnętrznych drzwi.Dobiegł ją przyciszony głos Grummana iprzytłumiona odpowiedz Edwarda.Odczekała zaledwie kilka sekund oddzwięku zamykanych drzwi i szybko odkryła kołdrę, wygładziła suknię i na-rzuciła pelerynę.Zeszła na palcach po skrzypiących dębowych schodach, z ulgą stwierdza-jąc, że nikt jeszcze nie wstał.Cicho pociągnęła za klamkę drzwi wejściowych iostrożnie wyjrzała na podwórze.Szybko się schowała, dostrzegłszy majoraAndre w siodle, który czekał, aż Edward dosiądzie Delili.Cassie zaczekałachwilę i gdy tylko zniknęli za zakrętem, wyślizgnęła się z gospody i podnoszącspódnice, pobiegła do stajni.Wyciągnęła z kieszeni kilka brzęczących monet iwcisnęła je w zaspaną dłoń Willa.Odsunęła się i niecierpliwie stukając obca-sami, czekała, aż założy uzdę klaczy, którą wybrała dzień wcześniej.Powstrzymała go, gdy schylił się, żeby podnieść siodło.- Nie, Will, nie przejmuj się tym.Nie ma czasu.Jesteś pewien, że jadą napola Commons?- Tak, milady.Major Andre powiedział wyraznie.A poza tym to tamdżentelmeni się pojedynkują.SRCassie poczuła ucisk w żołądku, słysząc jego rzeczowe stwierdzenie.Podniosła stopę, a Will podrzucił ją na grzbiet klaczy.- Mam nadzieję, że niedługo wrócę.I dziękuję, Will.Cassie chwyciła wodze i klacz niechętnie ruszyła kłusem przez podwórzei na drogę.Dziewczyna trzęsła się w porannym chłodzie i wolną rękę schowałado kieszeni płaszcza.Zacisnęła zęby, starając się opanować przypływ poran-nych nudności.Ciekawskie spojrzenia towarzyszyły jej po drodze przez opustoszałe uli-ce, ale nie zwracała na nie uwagi.Niebo było zachmurzone i Cassie modliła sięo ulewę lub cokolwiek innego, co byłoby w stanie położyć kres temu szaleń-stwu. To kwestia dumy".Wypowiedziane cicho słowa Scargilla kołatały jej wgłowie.Ona pozbyła się dumy, leżąc skulona przez całą noc i rozmyślając.Pokierowała klacz w kierunku Commons, pasa ubitej ziemi otoczonej na-gimi drzewami jakieś dwadzieścia minut drogi od gospody.Spostrzegła ich nadrugim końcu.Scargill i major Andre stali koło siebie, a hrabia i Edward poprzeciwległych stronach ściągali płaszcze.Dobiegło ją rżenie koni, które stałyprzywiązane do ogołoconych z liści krzaków.Wstrzymała oddech, dostrzegł-szy błysk srebrnego rapiera, który ze świstem przeciął powietrze.To Edwardsprawdzał giętkość ostrza.Hrabia stał nieruchomo, pieszcząc palcami klingę.- Głupcy! - wrzasnęła i zsunęła się z grzbietu konia.Popędziła w ich stronę, ale pokryta rosą trawa tłumiła odgłos jej kroków.Przeszedł ją dreszcz, kiedy usłyszała zimną komendę majora Andre: En garde!"Hrabia i Edward, obaj rozebrani do białych koszul z falbanami i obci-słych czarnych wełnianych bryczesów, krążyli wokół siebie z wystawionymiSRrapierami.Cassie krzyknęła, kiedy w powietrzu dał się słyszeć brzęk krzyżo-wanej stali.Rzuciła się na plac, a peleryna powiewała za nią w powietrzu.- Lady Delford! - Oburzony głos majora Andre zabrzmiał z pełną mocąpośród śmiertelnej ciszy przerywanej tylko świstem broni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
- Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
- Menzel Iwona W poszukiwaniu zapachu snów 01 W poszukiwaniu zapachu snów
- Schröder Patricia Morza szept 01 Morza szept(1)
- Peter Berling Dzieci Graala 01 Dzieci Graala
- Marlowe Mia Dotyk złodziejki 01 Dotyk złodziejki
- Brockway Connie Niebezpieczny kochanek 01 Niebezpieczny kochanek
- Carla Neggers Tessa z Somerville 01 Tessa z Somerville
- Reynard Sylvain Piekło Gabriela 01 Piekło Gabriela
- Kalicińska Małgorzata Widok z mojego okna
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mentosik95.opx.pl