[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem stawialiśmy na przegraną Fordham.Założyliśmy się, że Boston nie zdoła ich pokonać z ponad 13 - punktową przewagą.Ponieważ Boston był faworytem, sprawa polegała na tym, iloma punktami postanowią wygrać nasi chłopcy.Rzecz zapowiadała się nielicho.Powinniśmy byli zgarnąć niezłą forsę.Tylko że tuż przed końcem meczu zatelefonował do mnie Paul Mazzei.Powiedział, że właśnie jechał z lotniska do Las Vegas z forsą na nasze zakłady, gdy wtem wpadł w jakiś korek uliczny i zanim dotarł do miasta, na jakikolwiek zakład było już za późno.Często różni faceci tracili życie z tego tylko powodu, że nie udało im się dotrzeć do okienka i obstawić, czego trzeba, ale Mazzei był na tyle sprytny, że zatelefonował jeszcze przed końcem meczu, żebyśmy się mogli upewnić, że nas nie nabiera.Powinniśmy byli zarobić kilkaset tysięcy dolarów, a skończyło się na niczym.Było to jakby ostrzeżenie.Więc 6 lutego postawiliśmy tylko trochę forsy na następny mecz, w którym nasi mieli grać przeciwko St.Johns, ale okazało się, że była to tylko »przepychanka«, to znaczy liczba punktów zrównoważyła się i nikt nie zostałzwycięzcą.Zachowaliśmy więc forsę na kolejny mecz, 10 lutego, z Holy Cross.W tym meczu Holy Cross był faworytem i nasi chłopcy musieli tylko pilnować, żeby zostać pokonanymi przynajmniej 7 punktami.My, oczywiście, założyliśmy się, że Holy Cross wygra przewagą siedmiu punktów.To był mecz, na który postawiliśmy wyjątkowo gruby szmal.Stawialiśmy, ile tylko się dało.Bukmacherzy mieli już nasze pieniądze z »przepychanki« z poprzedniego tygodnia, a na dokładkę dorzuciliśmy im sporo zielonych.Byłem u Jimmy'ego i oglądałem ten mecz w telewizji.Wyglądało to na zabawę.Wszystko szło tak, jak się spodziewaliśmy.Holy Cross przez cały mecz prowadził, ale pod koniec w naszych chłopców wstąpił chyba zupełnie nowy duch.I mogło się wydawać, że nie chcą przegrać zbyt dużą różnicą punktów.Wkrótce, zanim ktokolwiek zdał sobie z tego sprawę, brakowało im już tylko kilku punktów do prowadzenia.Kiedy zegar zaczął odmierzać ostatnie minuty, nasi chłopcy próbowali się z tego wycofać, ale wtedy gracze z Holy Cross nagle osłabli.I nie mogli w ogóle trafić piłką do kosza, z bliska ani z daleka.Ale wtedy inni gracze Boston College, ci, którzy nie byli z nami w zmowie, zaczęli strzelać ze wszystkich stron.Musieli wyczuć, że coś jest nie tak.To było okropne.Rzecz jasna, Holy Cross w końcu wygrał, lecz tylko przewagą trzech punktów, a nie siedmiu, toteż Jimmy i ja byliśmy spłukani.Jimmy wpadł w szał.Był wściekły.Rozwalił kopniakiem własny telewizor.Wiem, że stracił około pięćdziesięciu tysięcy dolarów.W końcu udało mi się dodzwonić do Perli, a ten powiedział mi, że rozmawiał z Kuhnem tuż po meczu i że Kuhn mu powiedział, że po prostu nie mogli się zmusić do tego, aby przegrać z Holy Cross zbyt dużą różnicą punktów.I tylko tyle.Nic więcej.I koniec z interesem z obcinaniem punktów.Jimmy był tak wściekły z powodu utraty gotówki, że chciał czym prędzej jechać i potrząsnąć trochę tymi gówniarzami.W pewnym momencie, jeszcze tej samej nocy, powiedział: »Przejedźmy się do Bostonu i podduśmy ich trochę«.Ale nigdzie nie pojechaliśmy, bo wtedy już Jimmy miałpoważniejsze kłopoty niż forsa.”16Henry był na wolności zaledwie od dwóch miesięcy, gdy po raz pierwszy usłyszał o Lufthansie.Jego kumpel, bukmacher Marty Krugman, był pierwszym, który doniósł mu o możliwości zrobienia na tej firmie forsy.Marty i jego żona, Fran, przyjechali, żeby obejrzeć nowy dom Henry'ego i Karen w Rockville Centre.Był to domek z cegły, typu ranczerskiego, z trzema sypialniami i usytuowanym poniżej living - roomem, ale Marty prawie wcale nie zwracał uwagi na mieszkanie.Cały czas dawał Henry'emu znaki, że chce z nim porozmawiać na stronie.Był tak rozkojarzony, że cały czas robił do niego miny za plecami żon, ażeby tylko skrócić obchód domu.W końcu, gdy Karen i Fran zaczęły robić w kuchni kanapki, Marty powiedział Henry'emu o Lufthansie.Mówił, że całe miliony dolarów, w nie notowanych pięćdziesięcio - i studolarowych banknotach, leżą tam w paczkach na Lotnisku Kennedy'ego i czekają, aż je ktoś zgarnie.Powiedział, że jest to skok w sam raz na zakończenie kariery.Cała góra forsy.Twierdził, że są to pieniądze, które przylatują mniej więcej raz na miesiąc, jako część rutynowego zwrotu amerykańskich dewiz, wymienianych w Niemczech Zachodnich przez amerykańskich turystów i żołnierzy i że czasami są one przechowywane przez noc w sejfach Lufthansy.Dopiero potem zabierają je opancerzone ciężarówki i deponują w bankach.Informacja Marty'ego pochodziła od Louisa Wernera, pulchnego, czterdziestosześcioletniego nadzorcy przewozów towarowych Lufthansy, który winien był Marty'emu około 20 000dolarów tytułem długów hazardowych.Według Marty'ego Lou Werner był jednym z tych niefartownych graczy, którzy spędzili ostatnie jedenaście lat próbując utrzymać żonę sekutnicę, przyjaciółkę, lichwiarzy, trójkę dzieci i nałóg hazardu, kosztujący go trzysta dolarów dziennie, a wszystko to z pensji wynoszącej zaledwie 15 000 dolarów rocznie.Jak wielu operujących na lotnisku bukmacherów, Marty Krugman prowadził go na skraj przepaści, w nadziei, że uzyska od niego jakiś rewelacyjny cynk, umożliwiający późniejszą robotę.Henry, Jimmy i ferajna z „Roberta” w ciągu lat dostali już tysiące cynków od pracowników intendentury przewozów na lotnisku Kennedy'ego, ale wiadomość Lou Wernera dla Marty'ego była jedyna w swoim rodzaju.Informacja Wernera zawierała w sobie obietnicę większej forsy niż ta, jaką komukolwiek w ferajnie udało się zrabować.A Werner tak bardzo rwał się do czynu, że nawet przygotował już plan akcji.Metodycznie dopracował wszystkie szczegóły: ilu ludzi, najlepsza pora dla dokonania skoku, jak obejść przemyślny system zabezpieczający i alarmowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki