[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Nie będę gonił — powiedział rozgoryczony Piotrek do Wojtka — on sam mi sięnapatoczy w ręce, zobaczysz.— Daj spokój — uśmiechnął się Wojtek — miałbyś sumienie bić słabszego?— Ale dokuczliwe to jak pchła — zaperzył się Hefajstos — ciągle jakieś wierszykiwymyśla na mnie.— Po co mu dajesz okazję do tego?— Miałem szczery zamiar umyć się dzisiaj, ale nie będę — z widoczną ulgą powiedziałHefajstos — pomyśli, smarkacz, że to na skutek jego głupich kawałów.— A właśnie ja tobym się umył, żeby pokazać, żem wyższy nad takie drobiazgi.Piotrek przyjrzał mu się uważnie, ale Wojtek miał tak poważną minę, że trudno byłodopatrzyć się kpiny.Piotrek westchnął, wyszperał w kartonowym pudełku, które wyciągnąłspod swego łóżka, kawałeczek mydła i podejrzanie szary ręcznik, potem podszedł do „umy-walki”, na którą składał się ułożony z cegieł słupek, na nim miednica i ponad nią półka, czylikawałek deski zawieszonej na sznurach.Leżały tam szczotki do zębów, proszek, przybory dogolenia starszych chłopców.Stał tam również nieduży dzbanek, używany zwykle do przecho-wywania mąki czy kaszy.Piotrek zakasał rękawy, zaczerpnął ze stojącego obok wiadra dwakubki wody, wlał do miednicy, podgiął kołnierzyk od koszuli i zaczął się myć.W tymmomencie zjawił się w Hadesie Chochlik.Widocznie z upatrzonej z góry pozycji obserwowałPiotrka i uznał ten moment za dogodny do dalszych działań, bo szedł na palcach, robiąc taje-mnicze miny.We drzwiach pojawiły się zaciekawione twarze chłopców.Chochlik zbliżył siędo łóżka Sokratesa, które stało w najbliższym sąsiedztwie umywalki, coś przy nim pomajstro-wał i nagle z półki na plecy Piotrka chlusnął strumień wody z przechylonego dzbanka.Piotrekwrzasnął nieludzko, ale oślepiony mydłem, rozmazanym na twarzy, nie mógł znaleźć ręczni-ka wiszącego spokojnie na gwoździu obok umywalki.Chochlik znowu na palcach, zwijającpo drodze sznurek, którym pociągnął ucho dzbanka, umykał w stronę drzwi.Tym razem i je-mu los spłatał figla.Piotrek miotający się w poszukiwaniu ręcznika nadepnął na drugi koniecsznurka, co zbyt nieoczekiwanie zahamowało ucieczkę Chochlika.Przewrócił się wśród gło-śnego śmiechu kolegów.Piotrek wytarł tymczasem oczy rękawem koszuli i spostrzegł ucieka-jącego Chochlika.Rzucił w niego szczotką do butów, ale nie trafił.— Czekaj, ja też cię urządzę! — krzyknął z groźbą i zaczął biadać: — Moja koszula.Cała mokra.Nie mam drugiej na jutro.— Do jutra wyschnie — pocieszył go Pluton — a przy okazji wypierz ją, to jej niezaszkodzi.Chcesz, to ci wyszoruję plecy.— Obejdzie się — odpowiedział niezbyt grzecznie, ale z godnością Piotrek.— Jużświęty Jan niedługo ochrzci wodę, będę chodził do Wisły się kąpać.Mokrą, namydloną koszulą przejechał parę razy po plecach i piersiach, wytarł się dosucha ręcznikiem i zabrał się do przepierki.Ale to nie był koniec jego niedoli z wodą.Kiedyw koszulce gimnastycznej i krótkich majteczkach kładł się spać, znów jego przeraźliwywrzask zelektryzował cały Hades.Złośliwy Chochlik wsunął pod jego koc miseczkę z wodą iHefajstos usiadł w niej.— Teraz masz okazję do umycia nóg i reszty — powiedział Pluton wśród ogólnegośmiechu — nie leń się, bracie, z myciem,, bo Chochlik do reszty obrzydzi ci życie.Mydło i woda to mój wróg,Ja nie uznaję mycia nóg.— dobił go Chochlik nowym wierszykiem.Piotrek nie odpowiedział, tak był zły i obrażony na wszystkich Przemyśliwał nadzemstą, ale nic sensownego nie przychodziło mu do głowy.Wreszcie uspokoiła go myśl:„Jak wyremontuję swego packarda, żadnemu z tych patałachów nie dam się przejechać.Za nic.Niech patrzą i palce oblizują.Niechby się tak napracowali w warsztacie jak ja, togłupie figle nie przychodziłyby im do głowy.Może jeden Wojtek ze mną pojedzie.On to nielubi głupich kawałów.I zawsze poważny, nie jak te sowizdrzały.A Chochlikowi sprawiędyngus, popamięta mnie.Wiadra wody nie poskąpię.”IX.Strachy na ulicy Rycerskiej— Wiesz — skarżył się ze zbolałą miną Apollo — ale mnie ta fasola wzięła! Jeszcze dotej pory kręci mnie w brzuchu, a w nocy to trzy razy biegałem w ruiny!— Za dużo pewno zjadłeś —- powiedział ze współczuciem Wojtek — inni jakoś ranonie narzekali.— Widziałeś, ile opchnął Hefajstos? Trzy razy repetował.Ma żołądek, co? Jak struś.Wnocy to taka była kanonada, myślałem, że Hades rozniesie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki