[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od dawna już unikałem eleganckich kawiarni, aby niespotykać ludzi z mego dawnego kręgu; nie zniósłbymobojętności lub zdawkowego współczucia, a jeszcze bardziej niechciałbym dostarczyć taniej satysfakcji, płynącej z faktu, żepatrzcie! Ten świetny Omerowicz poszedł na dno i teraz stać gotylko na kawkę dla jakieś uczennicy.Poza tym chciałem się pokazać Banaszczakowi z córkąDomu; ale zbaranieje, niech zobaczy klasę!On, gdyby tam mieszkał nawet pięć lat, oczywiście o ile by goprzyjęli, co jest mocno wątpliwe, to i tak żadna z tych kobiet nieposzłaby z nim do lokalu.Jeszcze był i trzeci powód, dla którego poszedłem właśnie do Homara  miałem tam otwarty rachunekI wpadłem! Pierwsza gęba, jaką zobaczyłem w  Homarze , tobyła ta stara rura, ta tufta  Halina! Boże!, co ona z siebie robi pomyślałem  bo rzeczywiście, od pewnego czasu taktynkuje tę swoją uwiędłą czterdziechę, że tylko patrzeć, jakpozostaną same farby.Ale Bóg z nią! Nic by mnie nieobchodziły te wysiłki, zresztą dające czasami zabawne efekty,gdyby nie fakt, że ona robi to dla mnie: za każdą cenę chce siępodobać!I teraz wlepiła we mnie oczy usmarowane tuszem zapewneod Diora, bo odkąd ma pieniądze, dostała bzika na punkciefrancuskich kosmetyków  i powitała mnie spojrzeniemniedorżniętej gazeli, szczerząc zęby w słodko-tęsknymuśmiechu; była pewna, że przyszedłem tu dla niej, że jejszukam. Niedobry!  pogroziła mi z wdziękiem starej krowykrótkim, grubym ,,paluszkiem , ze szponiastym, na sinolakierowanym pazurem; miała łapy jak kleszcze homara, więc wydłużała je hodując olbrzymie paznokcie.Przez kilka dni nie zajrzałem do niej, nie miała także okazjispotkać mnie w Monopolu, bo akurat nie było tam dla mnieżadnych zleceń i oto były skutki; zwyczajnie tropiła mnie pomieście.Niedobrze, bo w głębi sali siedziała już przed filiżanką kawyDorota, upozowana z grubym tomem przed nosem,świetnie udając, że czyta.Przyszedłem punktualnie, tak jak się z nią umówiłem, toznaczy, że ta mała przybiegła tutaj wcześniej.Jakaż byłaśliczna! Udawała, że mnie nie dostrzega, zajęta swąlekturą.Przystanąłem przy telefonie, że niby gdzieś dzwonię i niemogę uzyskać połączenia, bo znalazłem się w zupełnejkropce.Nie, nie balem się Haliny, tak zle jeszcze ze mną niebyło, ale wcale nie miałem gwarancji, że ona nie chwycimnie za rękaw, gdy będę przechodził obok niej, albo po-lezie za mną i uwali się przy stoliku małej.A jeśli sięzorientuje, o co nietrudno, że motam małą, ot tak sobie, anie w interesach? Bóg raczy wiedzieć, co ona wówczaszrobi; ta histeryczka może po prostu zmieszać małą z bło-tem.A do tego wszystkiego bardzo wstydziłem się przedDorotą takiej flamy.Najchętniej dałbym drapaka, ale na szczęście z zapleczawychynął Banaszczak; z mety pojął, o co chodzi, i pokie-rował ruchem.Udał, że mnie nie widzi i unieruchomiłHalinę.Odetchnąłem.Dorota siedziała w głębi, wiec musiałemprzejść koło Haliny i Banaszczaka, skłoniłem się im, onprzytrzymał mnie za rękę. Ta mała czeka tu już dobre pół godziny, jak już się cośzałatwia, należy być punktualnym  szpakami karmionabestia; powiedział to takim tonem, jak gdyby to on zleciłmi załatwienie jakiejś sprawy z Dorotą.Halina nie odezwała się do mnie ani słowem, lecz gdyzmierzyła małą wzrokiem, miała śmierć w oczach.Zrobiło mi się nieswojo i byłem Banaszczakowi wdzięczny zaprzytrzymanie Haliny; zaczynałem się jej bać, nie w tenbanalny sposób, w jaki mężczyzni boją się kobiet, z którymiżyją, lecz jak ślepego żywiołu.Jej namiętność miała w sobie cośz pożaru lub powodzi. Pamiętaj, że na ciebie czekamy  dodał Banaszczak, aletakim tonem, że ciarki przeszły mi po grzbiecie; wyraznie byłwściekły, widząc tu małą Zasławską.Ogarnęła mnie złość; co to do cholery za kuratela? Bez jegoprzyzwolenia nie mam prawa poderwać sobie dziewczyny?Będzie mi wybierał baby do łóżka? Wygarnę mu i ustawięchama na właściwym miejscu.Opieprzę za napuszczenie mniena tamtą w Zwinoujściu.Wybiję te pomysły z jego zakutegołba! Nie będę obskakiwał każdej dziwki, z którą on prowadziinteresy.Alfons!A tę nachalną krowę także muszę ustawić; niech wreszciezrozumie, że żaden Banaszczak nie zmusi mnie, abym jąkochał.I że nie ma takiego interesu na świecie, dla któregopoświęciłbym swoją niezależność.Z Dorotą posiedziałem z godzinę i chociaż bardzo sięstarałem, nie wypadłem tak, jak bym chciał, bo obecność tejpary za plecami cholernie mi przeszkadzała.Toteż kiedy jużchciała odejść, nie zatrzymywałem jej; odwiozłem do domu i tąsamą taksówką wróciłem do  Homara.Byłem napompowanyzłością, mógłbym mordować.Wisieli tam jak para sępów; Halina miała czerwone placki napoliczkach  na stoliku stała prawie opróżniona butelka.Gdymnie zobaczyli, zaraz Banaszczak zmył się na zaplecze,pozostawiając mnie na pastwę tej pod- rajcowanej gorzałązdziry.Rzuciła się na mnie jak na padlinę; nie było takich plu-gawych słów, których nie wysyczałaby na Bogu ducha winnąDorotę, ta pani magister uważająca siebie za osobękulturalną.Następnie mieszała z błotem mnie Przeczeka-łem ten huragan. Zamknij się  powiedziałem wreszcie  i won!  takjak i ona nie podniosłem głosu; czuliśmy mores przed Banaszczakiem i baliśmy się dać przedstawienie w knajpie,której on patronował.Oboje mieliśmy wyższe wy-kształcenie, oboje byliśmy ludzmi inteligentnymi i żywi-liśmy dla niego pogardę, bowiem nie należał do naszegoświata, a jednak górował nad nami ten męt, był silniejszy,umiał narzucić swoją wolę.Wyjątkowo w tej sytuacji było mi to na rękę, wyobrażamsobie, do czego byłaby zdolna ta klempa, gdyby nie strachprzed szefem.Skonsternowana po mojej brutalnej odzywce wlepiła wemnie spojrzenie wściekłej ropuchy, ale zaraz jej oczyzłagodniały, zaszkliły się łzami; wyprztykała się i terazbędzie ryczeć.O Boże prawosławny!Dawniej używała tanich kosmetyków i od łez powstrzy-mywała ją obawa, że to świństwo natychmiast się rozma-że, ale teraz, gdy tynkuje się farbami Diora, a Soir de Parischlapie na siebie jak wodę.Nic jej nie powstrzyma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki