[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na czwartą noc przyszedł mąż, od którego odgrodziłmnie już mur oporowy, odpracował swoje przy dziecku i mogłam się przespać.Piąta noc niebyła potrzebna, bo dziecko zaczęło wracać do zdrowia w tempie zgoła nadprzyrodzonym.Dalej nadeszły chwile zasadnicze.Istniały niegdyś herbatki tańcujące, zrobiłam zatem herbatkę rozwodową.Odbyła się zudziałem świadków, Janki i Andrzeja, męża Jadwigi.Awantura oczywiście wybuchła, bomężowi charakter się nie zmienił, a ja już nie zamierzałam znosić go cierpliwie, Janka wylałana stół herbatę, a Andrzej zażądał dla mnie wysokich alimentów.Mąż płynu do ust nie wziął,znajdował się już bowiem w domu wroga.Przedtem jednakże postarałam się odzyskać dobre samopoczucie w szerszym zakresie i tumuszę wreszcie zabrać się za Andrzeja, bo odegrał przy tym dość istotną rolę.Poza tym, wobliczu opisywanej właśnie ponurej rzeczywistości, może stanowić miłą odskocznię.Pomysły miewał szatańskie.Córka Marysi w wieku siedmiu miesięcy spała sobie wwózeczku w jadalni u teściów.Po obiedzie Andrzej podniósł się od stołu, podszedł do dzieckai poczęstował je papierosami gestem tak naturalnym, że na moment wszyscy zgłupieli. Co ty robisz?!  spytała zaskoczona teściowa. No jak to?  zdziwił się Andrzej. Przecież codziennie po obiedzie sobie pali,dlaczego ma dzisiaj nie zapalić?Wzrok, jakim wszyscy zgromadzeni spojrzeli na teściową, był nie do opisania.Przysięgamna kolanach, na ułamek sekundy uwierzyli!Sceny, kiedy ze zgrozą opowiadał, jak to Marysia, karmiąc dziecko, przez roztargnieniewetknęła mu łyżeczkę w oko i ten trzonek tak strasznie sterczał, w ogóle oddać nie potrafię.To trzeba było widzieć i słyszeć.Inne wydarzenia są już do opisania nieco łatwiejsze.Umiem zrobić bałagan, jestem do tego, można powiedzieć, nawet utalentowana, ale to, coujrzałam, kiedy Andrzej robił dyplom magisterski, przekroczyło moje wszystkie możliwości.Znajdował się w domu sam przez miesiąc, teściowie i Jadwiga wyjechali na wakacje.Jadalniamoich teściów miała powierzchnię około czterdziestu metrów kwadratowych, Andrzej zająłcałość.Na środku rozłożone były dwie deski formatu A 0, kobyły ogromne, wokół zaś w celuprzejścia przez pokój trzeba się było przekopywać.Znajdowało się tam wszystko.Oczywiściepapiery, brystol, kalka, szkicówka, do tego oprzyrządowanie malarskie, bo robił koloroweplansze, do tego wszelka odzież, porozrzucana jak popadnie, do tego resztki posiłków,naczynia po nich i papiery, Bóg raczy wiedzieć, co jeszcze, ale zajmowało to zarówno meble,jak i podłogę.W kuchni znajdowały się butelki z mlekiem, bo mleko było zamówione iprzynoszono je, ostatnia jeszcze świeża, w pierwszych zaś zawartość już wykipiała i zalęgłysię w niej muszki.To mleko zresztą uratowało mu życie, usiłował je pić dla świętego spokojui dzięki temu, oblizując pędzel po bieli cynkowej, zatruł się tylko częściowo, a nie całkowicie.Mleko stanowiło odtrutkę.Trafiłam akurat na chwilę, kiedy umówiona zaprzyjazniona plastyczka spaskudziła muplanszę i w popłochu uciekła.Znękany, śmiertelnie zmęczony Andrzej wygłosił na jej tematcałe przemówienie, pełne rezygnacji, ale też nie do powtórzenia.Rozumiałam go, byłam dlaniego pełna współczucia, ze śmiechu jednakże popłakałam się i usmarkałam.Zrobił tendyplom, dostał pięć z wyróżnieniem i był za to gorąco przepraszany.Praca wybiegała daleko poza normalny magisterski poziom i w ogóle nie nadawała się do ocen studenckich, alewyższym stopniem nie dysponowano.Następnie wziął do pomocy dwóch kumpli i wspólnymi siłami posprzątali dom.TeściowąAndrzej znał równie dobrze jak ja i wiedział doskonale, jak to sprzątanie powinno wyglądać.Bez mała szczotką do zębów czyścili szpary w podłodze, wyglansowali i wylizali wszystko,umyli okna i lustra, blask bił aż na ulicę.Pózną nocą padł z wyczerpania, zamierzając wstać oszóstej rano i jechać po rodzinę na dworzec, w ostatniej chwili jednak, już padając, napił sięherbaty i szklanka po herbacie została.Zaspał oczywiście, obudził go chrobot klucza w zamku.Teściowa wkroczyła domieszkania, rozejrzała się i rzekła z niesmakiem: A cóż tu za bałagan! Brudne szklanki na stole&Do mnie pózniej Andrzej złożył uroczystą przysięgę, że bez względu na sytuację iokoliczności sprzątania więcej palcem nie tknie.Też go całkiem niezle zrozumiałam.Z rodziny pochodził znakomitej i szlacheckiej, całe miasteczko kiedyś mieli na własność inieco innych dóbr, w okresie studenckim jednakże nie miał pieniędzy i żył w tak zwanejbiedzie.Miał za to wuja abnegata.Wuj abnegat budził zainteresowanie kumpli, z młodzieżązresztą chętnie się kontaktował i kiedyś założyli się, wuj i siostrzeniec, który z nich mabardziej podarte gacie.Kumple stanowili komisję.Już się wydawało, że wygrał wuj, bo gacietrzymały mu się tylko na szwach, ale Andrzej okazał się lepszy.Część dolną do części górnejmiał przypiętą agrafkami.Rzecz jasna, sytuacja konkursowa uległa zmianie, robiąc dyplom magisterski już pracowałi zarabiał, ? projektantem był znakomitym.Za naszym przykładem kupił sobie motor, Jawę250.Jawy były znane jako motory ostre i zrywne, ciekawa byłam, czy rzeczywiście,wsiadłam kiedyś za nim w charakterze pasażera.Na WFM ce, a potem Pannonii, nie przychodziło mi do głowy, żeby się trzymaćprowadzącego.Wręcz przeciwnie, obie ręce miałam wolne, woziłam Roberta jeszcze wpoduszce, wiozłam kiedyś do rodziny gorące flaki w dwóch naczyniach, woziłam wodę wgarnkach, trzymałam za głową toboły umieszczone na bagażniku, żadne problemy nieistniały.Siedząc za Andrzejem, od pierwszej chwili złapałam go kurczowo, bo inaczejpozostałabym poza pojazdem, i już wolałam nie puszczać.Z podziwem pomyślałam, żeistotnie, wszystko się zgadza, nadzwyczajnie ta Jawa zrywna&Potem się zamienili i na Jawie usiadł mój mąż.Nie musiałam go trzymać, łagodnie zrobiłpyr pyr pyr i na liczniku miał sto dwadzieścia.Wyhamował, nie waliłam go nosem w plecy&Andrzej po prostu miał trochę zbyt błyskawicznie reakcje.Ptaszek furknął w drzewie, a onjuż stał na hamulcu.W rezultacie obydwoje razem, Jawa i on, stanowili konglomeratpiorunujący.Wybrał się z przyjaciółmi na jazdę terenową po lasach i ugorach.Dwóch braci%7łórawskich, obaj potężni i bykowaci, a do nich Andrzej, szczupły, obdarzony siłą raczejumysłu niż mięśni.Opowiadał nam o tym.Już nie mógł, miał dosyć, nade wszystko w świeciepragnął zsiąść z tego cholernego motoru, a oni dalej i dalej.Skarpka się pokazała, %7łórawscykolejno zrobili pyr pyr i podjechali łagodnie, Andrzej, który w takich sytuacjach robiłszatańskie frrr i już był na górze, też postanowił łagodnie.Pyr pyr doprowadziło go pod samwierzch skarpki i tam zawiodło.Zleciał na mordę do tyłu, na szczęście nie razem z motorem,tylko oddzielnie.Padł na wznak, motor kawałek dalej, tylne koło jeszcze się kręciło.Leżał imyślał: O, jak dobrze& Zaraz wstanę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki