[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tyle razy ich zapraszała.— A ty jesteś muzykiem, tak?— Muzyka to moja druga pasja, a pierwsza to drewno.Jestemstolarzem.— A ja nie znałam nigdy żadnego stolarza.To dla mnie trochęegzotyka — odpowiedziała Weronika i oboje wybuchnęli śmiechem.Śmiali się jeszcze, kiedy odezwał się dzwoneczek przy drzwiach.Weronika poznała tę kobietę od razu.Te same dżinsy, T-shirt inny, ale podobnie wyblakły, nieokreślonego koloru włosy niedbale ściągniętegumką.Tym razem jej zawahanie przy wejściu było prawieniedostrzegalne.— Poczekaj chwilę — szepnęła Weronika do Filipa i znalazła sięprzy barze równocześnie z klientką.— Dzień dobry, pani Anastazjo.— Pani mnie poznaje? — zdziwiła się kobieta.— Oczywiście — uśmiechnęła się Weronika.— Co podać?— Herbatę.— Z cytryną, tak?— To też pani pamięta.W twarzy kobiety można czytać jak w książce.Jest w niejzaskoczenie.I wdzięczność bezpańskiego psa, którego ktośnieoczekiwanie pogłaskał.I znowu Weronika staje się świadkiem rytuału.Kobieta pieścifiliżankę, przymyka oczy, podnosi ją do ust.Herbata też jest ta sama,co wtedy.Jedna z najlepszych.I znowu rysy Anastazji miękną,łagodnieją, a małe szczęście huśta się na uszku filiżanki.Weronikaodwraca wzrok, żeby go nie spłoszyć, i odchodzi do swojego stolika.— Całkiem pokaźny ten twój guz — zauważył Filip, patrząc naczoło Weroniki.— Twój też niczego sobie.— Wyglądamy jak ofiary przemocy domowej.— Słowa Filipa sąna tyle głośne, że Anastazja nie może ich nie słyszeć.Kieruje wzroknajpierw na niego, potem szuka oczu Weroniki.Filip właśnie odbieratelefon, więc tego nie zauważa i nie słyszy bezgłośnego „przepraszam”,którym Weronika odpowiada na spojrzenie kobiety.— Cześć, Weroniko.A ty dzisiaj przy stoliku, nie za barem?Sama? — zagadnął Janusz, jeden ze stałych bywalców.Weronikabardzo go lubiła.Zawsze miał kilka dowcipów w zanadrzu i wnosił zesobą powiew energii, przelatując przez Piwnicę jak burza, w przerwiemiędzy licznymi zajęciami.No i jeszcze na dodatek był przystojny.— Cześć.Widzisz, czasami dobrze jest spojrzeć na świat z innejperspektywy.A nie sama wcale, tylko z moim sąsiadem, który właśniewyszedł do toalety.Co ci podać?— Nie wstawaj.Karola jest za barem, to się do niej uśmiechnę.Łyknę coś zimnego i lecę dalej.Muszę ekspresem poroznosić te ulotki.Mogę tu kilka zostawić?— Jasne.A cóż to, koniec świata, że sam ulotki roznosisz?— Koniec świata to byłby dopiero wtedy, gdybym ich nie rozniósł.Połowa personelu na urlopie, a tu projekt unijny.Liczyliśmy napieniądze od stycznia i realizację do końca roku, dostaliśmy dopieroteraz.Tuż przed wakacjami.Ludzie wyjeżdżają na urlopy, a my mamyzajęcia organizować! Paranoja! A od września do końca roku niezdążymy.Więc teraz u nas ogólne szaleństwo i dzisiaj wszyscy biegamypo mieście z ulotkami, łącznie z szefową.— A co oferujecie w ramach tego projektu? — zaciekawiła sięWeronika.— Warsztaty dla dzieciaków, młodzieży i dla dorosłych też.Całkowicie za darmo.I ze świetnymi instruktorami.Najróżniejsze.O,jak dla ciebie, to mogłyby być na przykład.na przykład.— Januszwczytał się w ulotkę — warsztaty tańca orientalnego! Już cię widzę wtakim stroju z dzwoneczkami.rozpuszczone włosy.Ojej, rozmarzyłem się.Idę zamówić coś na ochłodzenie.Ale jak tuochłonąć, kiedy Karolinka też świetnie wyglądałaby z tymidzwoneczkami.— Fajna ta twoja Piwnica — stwierdził Filip.— Widać, że ludziedobrze się tu czują.— Chciałam, żeby to miejsce miało duszę.— I ma.Ja szukam duszy w drewnie.— Zamyślił się na moment.— Chciałbym, żeby ludzie odnaleźli ją w przedmiotach, które tworzę.Bo wiesz, dla mnie stolarstwo jest czymś więcej niż rzemiosłem.Drewno mnie woła.Zazwyczaj o tym nie mówię, ale w tobie jest cośtakiego.Moi rodzice wstydzą się, że jestem stolarzem.— Moi wstydzą się, że prowadzę kawiarnię, więc mamy ze sobącoś wspólnego.— Oprócz guza i klatki schodowej, oczywiście — zaśmiał sięFilip, błyskawicznie zmieniając nastrój.— Poczekaj, muszę chwilkę popracować — powiedziałaWeronika, widząc, że Anastazja podnosi się z krzesła.I znowu spotkały się przy barze.— Do widzenia, pani Weroniko.— Anastazja zaakcentowała„pani Weroniko”.Najwyraźniej znajomość imienia właścicielki lokalubyła dla niej swoistą nobilitacją [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki