[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może zmieni zdanie.— Marekzamyśla się.— Zawieź małą do dziadków! — chcę już zakończyć tę głupią dyskusję! Nie chcę być wtajemniczana w ich sprawy!— Kiedy, no, ja się boję ojca Kaśki, a poza tym oni wszystkojej powiedzą.Nie chcę, żeby myśleli, że nie mam czasu dla Stelli!To kwestia tylko kilku godzin! — znowu patrzy na zegarek.— Co ja mam z tym wspólnego? — patrzę na małą, któraprzestępuje z nogi na nogę.— Nie zajęłabyś się nią? Proszę! Odwdzięczę ci się! To sytuacja awaryjna! Jej niania nie odbiera telefonu! Nie wiem, co mam robić! Poszłybyście, no nie wiem, na przykład do zoo — patrzy namnie błagalnie.— Ja już byłam w zoo! — Stella wydyma usta.Wpuszczam ich do środka.Częstuję małą sokiem.Jest zachwycona psami.Zwłaszcza Happy robi na niej wrażenie.Wypycham Marka do przedpokoju.178— Na szczęście psy są łagodne! Mam nadzieję, że ona nie maalergii na sierść, co? — pytam.— Nie wiem, chyba nie — Marek jest zmieszany.— Przepraszam.Mój były mąż nie domyśla się, że go testuję.Przecież wiem,że Stella wychowywała się razem z kotem i psem.Mam wrażenie,że on bardzo niewiele wie o małej i nic nie robi, żeby to zmienić!— A twoja matka? Przecież ona nie ma nic do roboty! — mówię szeptem.— Kasia jej nie lubi.Byliśmy u niej dwa razy i powiedziała, żewięcej tam nie pójdzie, mam nadzieję, że z czasem zmieni zdanie, poza tym nie zapominaj, że mama jest dobrze po siedemdziesiątce.— Nie zapominam.Zwróć uwagę, że ja miałam podobne zdanie o swojej byłej teściowej! Mogłabym pogadać o niej z Kasią, wymienić doświadczenia — uśmiecham się.— Błagam! Nie zrobisz mi tego! — Marek kręci się nerwowo.— Przecież Stella mnie nie zna, może się przestraszyć, no niewiem, zacząć płakać.Zresztą pewnie powie mamie, że była u jakiejś obcej pani! — zniżam głos.— Wyjaśnię to jakoś Kasi! Przysięgam, powiem, że była tylkogodzinę, bo musiałem pojechać po leki dla mamy.— Już zaczynasz ją okłamywać! Gratulacje! — śmieję się.— Zuzanna! Ja za dziesięć minut mam cholernie ważne spotkanie! Błagam cię! — Marek prawie ma łzy w oczach.Niechętnie się zgadzam.Biorę od niego plecak małej.Zapamiętuję, że jest już po śniadaniu i nie wolno dawać jej zbyt wielu słodyczy.— Mówię ci, to nie potrwa długo! Ja cię chyba ozłocę! —Markowi błyskawicznie wraca humor.Zamykam za nim drzwi i biegnę do kuchni.Stella zdążyła zjeśćjuż spory kawałek ciasta od pani Tosi.— No dobrze! Kończymy jedzonko i idziemy na spacer! —zabieram jej talerz.— Z psami? To ja chcę je prowadzić na smyczy.A ty kto jesteś? — patrzy na mnie bez uśmiechu.— Ciocia! Nowa ciocia! — przekonuję ją.179Udaje nam się wyjść po godzinie.Jestem bez śniadania i bezkawy.Wciąż chodzę za matą i ją obserwuję.boję się, że cośsobie niechcący zrobi albo że zje coś, co nie nadaje się do jedzenia.— Gdzie jest mama? — pyta mnie rezolutnie.— W pracy.Twoja mamusia ciężko pracuje — zapewniam ją.— Po co?— Po to, żeby mieć pieniążki i kupić ci coś ładnego! — wymyślam na poczekaniu.— To ja chcę nowy domek dla Barbie.Czy Barbie pracuje?— Na pewno gdzieś pracuje! — wzdycham.— A gdzie Barbie pracuje? — mała nie daje za wygraną.— No różnie, może w biurze albo.— j ą k a m się.Gdzie, dolicha, pracuje Barbie?Idziemy do parku.Zastanawiam się, czy ona jest podobna doMarcina.Ma jego oczy, zarys szczęki.— Karuzela! Chodź! — Stella wyrywa mi się błyskawicznie.Próbuję przypomnieć sobie czasy, gdy Karolina miała sześćlat.O czym rozmawiałyśmy? Co robiłyśmy? Jakie lubiła zabawy?Ktoś siada koło mnie na ławce.Kątem oka dostrzegam opalone ramiona, skórzaną mini i klapki na niesamowitej szpilce.— Zuzanna! Znowu się spotykamy! Jesteś z tą małą? To twoja wnuczka? — Kama zdejmuje przeciwsłoneczne okulary marki Versace.— Nie! Córeczka znajomych! — syczę.Mam ochotę ją zabić! Wnuczka! Czy ja wyglądam na babcięsześcioletniej pannicy! Co za bezczelność!— A! przepraszam! Śliczna lalunia! Ale upał! — wachluje sięgazetą.— Myślałam, że lubisz taką pogodę — wzruszam ramionami.— Lubię, ale nienawidzę się pocić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki