[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uderzyła pani, zanim zdążył zaatakować.Tyle że gdyby kulał, łatwiej byłoby gowytropić.- 153 -SR - Czyżby znał pan gospodę, do której wszyscy kryminaliści zachodząwieczorem na lufkę? Tam można byłoby zaczaić się na tego chromego.- Wątpię, czy ten człowiek zadaje się ze zwykłymi kryminalistami, Ally.- Im dłużej o tym myślę, tym bardziej jestem pewna, że to jakiśnieszczęśnik, który natrafił na domek w lesie i chciał znalezć coś do jedzenia, aprzy okazji zabrać parę drobiazgów.- To nie jest prawda i pani doskonale o tym wie.Zmieniając pozycję, żebyna niego spojrzeć, przesunęła dłonią po jego kolanie.- Przecież pan jest przestępcą - powiedziała - a ja niemal leżę w pańskichramionach.Zatrzymał pan mój powóz, zachował się haniebnie, a mimo to.ufam panu - szepnęła.- Pani jest zaręczona.- Podobno.- Ma pani pierścionek na palcu.- Całkiem ładny.Na pewno jednak zdjęcie go nie sprawi mi trudności.- Musi pani poślubić Marka Farrow.- Czyżby pan przedzierzgnął się w mojego opiekuna?- Ktoś czyha na pani życie, więc ma pani zmącony umysł.Wyciągnęła rękę i pogłaskała go po policzku.- Przynajmniej jest pan szlachetnym przestępcą.Ech, te jej palce.I oczy.Nagle odsunął Ally i zerwał się na równe nogi.Przyszło mu do głowy, żenapastnik może wrócić, i to z posiłkami.- Ally.- Jeśli nawet mam poślubić Marka Farrow, to jeszcze nie jestem jegożoną, prawda?- A cóż to ma znaczyć? - spytał z wyrazną irytacją.- Mówię, że być może poślubię tego mężczyznę, ale jestem nowoczesnąkobietą.Moje życie należy do mnie.Poza tym jeszcze nie jestem mężatką.- 154 -SR - Czy to jest propozycja, panno Grayson? - spytał bliski furii, bo jeśli Allynie znała prawdy.- Ależ skąd - zaprzeczyła.Odetchnął z ulgą.- Nigdy nie ujęłabym tego w ten sposób - szepnęła.- Po prostu właśniedoszłam do wniosku, że.No cóż, mam rozpocząć życie, którego sobie niewybrałam, zawrzeć małżeństwo, którego nie chcę.Zanim to się stanie, jestemwolną kobietą.A niech to diabli! Z pewnością musi jednak wiedzieć.Robi to wyłączniepo to, aby go dręczyć.Musiał jakoś zareagować.Nie zdążył.Usłyszał na dworze skrzyp kół i tętent kopyt.- Jadą - powiedział.Ally zerwała się na równe nogi.- Musi pan iść.Ani drgnął.- Nie.- Jak to? Jak wyjaśnię pańską obecność? - spytała wyrazniezdenerwowana Ally.- Wielkie nieba, a napisały, że będą pózno! Musi pannatychmiast odejść!- Nie.Kto je odwozi?- Nikt.Na kozle zawsze siedzi Violet.Skinął głową i ruszył ku drzwiom.Omal nie rzuciła się, by gopowstrzymać.- Nie!- Nic nie da się zrobić.Wyszedł na zewnątrz, wołając:- Proszę się nie bać!Mimo tych słów Violet krzyknęła, siedząca obok Merry wydała jakiśgulgot, a Edith z tyłu zdawała się bliska omdlenia.- Kochane, wszystko w porządku! - zawołała Ally.Podbiegła, żeby pomóc Edith ustać na nogach.Zbójca uznał, żenajodporniejsza z całej trójki jest Violet, ruszył więc w jej stronę.- 155 -SR - Szanowna pani, bardzo mi przykro, że przestraszyłem panie.- To on.Zbójca! - sapnęła Merry.- Przysięgam, że nie jestem niebezpieczny.Niestety, zdarzyło się dziświeczorem coś naprawdę groznego.Ktoś próbował włamać się do domku i omalmu się to udało.- Co takiego?! - zdumiała się Merry.Edith znów się zachwiała, bliska omdlenia, Ally musiała mocno jąpodtrzymywać.- Posłuchaj, proszę.Ten zbójca mi pomógł - tłumaczyła gorączkowoAlly.- Spłoszył włamywacza, kiedy ten prawie dostał się do środka.- Rzecz w tym, że panie nie mogą tu zostać - wtrącił Mark.To dopiero wywołało prawdziwy zamęt i jedną z najdziwniejszychrozmów, jakie Mark kiedykolwiek słyszał.- Nie możemy tu zostać? - powtórzyła Violet.- Ale dokąd pójdziemy? - spytała Merry.- Nie zostawimy przecież tego wszystkiego - zaoponowała słabym głosemEdith.- Musimy - powiedziała Merry.- Oczywiście, że musimy - poparła ją Violet.- W żadnym razie niemożemy narażać Ally na niebezpieczeństwo.- To zupełnie jasne, że nie możemy - przyznała Merry.- Ale on jest zbójcą! - zawołała Edith.- Obronił Ally - przypomniała Violet.- Tylko to się liczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki