[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usatysfakcjonowany, ruszył ulicą.W prawej ręce niósł czarny neseser, a przez zgięte ramię miał przełożony ciasno spięty parasol.Podążając za nim w bezpiecznej odległości, Martin zauważył, żepracownik kostnicy ma dziwny chód.Nie kulał; sprawiało to raczejwrażenie, jak gdyby bardziej sprężyście odbijał się z nogi silniejszej od drugiej.Szedł jednakszybko, równym krokiem.Nadzieja Martina, że Werner mieszkał w pobliżu szpitala, rozwiałasię, gdy mężczyzna skręcił w Broadway i zszedł po schodach dostacji metra.Przyspieszając kroku, Martin zmniejszył odstęp, biorącpo dwa stopnie naraz.Na chwilę stracił Wernera z oczu; najwidocz-niej miał gotowy żeton.Philips spiesznie kupił bilet i przeszedł przez bramkę.Schody na peron dlapociągów na przedmieścia były puste,pospieszył więc do drugich.Gdy do nich dotarł, udało mu się jeszczeujrzeć znikającą na peronie dla pociągów do śródmieścia sylwetkęWernera.Philips wyciągnął gazetę z kosza na śmieci i udał, że czyta.Wernerusiadł na profilowanym plastykowym siedzeniu zaledwie dziewięćmetrów dalej i otworzył książkę zatytułowaną - nie do uwierzenia -Szachowe otwarcia.W beżowobiałym świetle peronu Martin miałmożność lepiej się przyjrzeć jego ubiorowi.Ciemnoniebieski garniturmiał edwardiański krój, był wcięty z boków.Krótko ostrzyżone włosybyły świeżo wyszczotkowane; opalone policzki o wysokich kościachjarzmowych nadawały Wernerowi wygląd pruskiego generała.Wrażeniepsuły jedynie jego buty.Fatalnie znoszone, na gwałt potrzebującewypastowania.170Zwieżo po zmianie peron przyszpitalnej stacji roił się od pie-lęgniarek, salowych i techników.Kiedy pociąg przyspieszonej liniiwtoczył się z grzmotem na peron, Werner wsiadł do środka.Philips podążył za nim.Pracownik kostnicy siedział przez całądrogę jak posąg z książką rozłożoną na kolanach; jego głębokoosadzone oczy przemykały w tę i z powrotem po stronach.Neseserpostawił sobie między nogami i ścisnął go kolanami.Pół wagonudalej Philips usiadł koło przystojnego Latynosa w poliestrowymgarniturze.Lud nocy masowo wyległ na ulice.Mimo pory i przejmującegochłodu na Czterdziestej Drugiej roiło się od dziwacznych typówludzkich.Schludnie ubrany Werner ignorował groteskowe, w pawiebarwy ubrane postacie tłoczące się przed pornograficznymi księgar-niami i kinami.Zdawał się przyzwyczajony do najrozliczniejszychpsychoseksualnych perwersji.Z Philipsem było całkowicie inaczej.Miał wrażenie, jak gdyby obce istoty celowo utrudniały mu przejście,zmuszając go do manewrowania i przeciskania się wśród grupekzgromadzonych na chodnikach i na jezdni.Na końcu dostrzegł, jakWerner raptownie skręca i wchodzi do księgarni "dla dorosłych".Martin zatrzymał się na zewnątrz.Zdecydował, że da Wernerowigodzinę na te idiotyzmy.Jeśli Werner do tego czasu nie wróci dosiebie, da spokój.Czekając na jego wyjście, Martin wkrótce zorientowałsię, że staje się łatwym żerem dla zbiorowiska handlarzy, naganiaczyi nie kryjących się wcale kieszonkowców.Byli tak natarczywi, że bysię od nich uwolnić, zmienił zdanie i wszedł do księgarni.Tuż za wejściem w podwieszonej pod sufitem, przypominającejambonę kopule siedziała kobieta z lawendowymi włosami, spoglą-dająca z góry hardo na Martina.Jej oczy, zapadnięte i podbite,świdrowały Philipsa, by ocenić, czy zasługuje na wpuszczenie.Od-wróciwszy spojrzenie, zakłopotany, że znalazł się w takim miejscu,Martin wszedł w najbliższe przejście między półkami.Wernera nigdzienie było widać.Koło niego przecisnął się jakiś typ z rękami zwieszonymi luznowzdłuż boków, którymi przejechał po jego plecach.Dopiero gdy gominął, Martin uświadomił sobie, co się stało.Zrobiło mu się niedobrze, o mało co nie zacząłkrzyczeć, ale zwrócenie na siebie uwagi byłobyostatnią rzeczą, o jakiej by marzył.Przeszedł przez sklep, by upewnić się, że Werner nie kryje się zapółkami z książkami i magazynami.Kobieta o lawendowych włosachzdawała się śledzić każdy ruch Martina, by więc nie wydać się jejpodejrzanym, wziął do ręki jakiś magazyn.Odłożył go, gdy zorientował171się, że jest zapakowany w folię.Na okładce widnieli dwaj spółkującyw akrobatycznej pozycji mężczyzni.Werner wyłonił się niespodziewanie zza drzwi.Przeszedł kołozaskoczonego Martina, który odwrócił się i przejechał dłonią porzędzie pornograficznych kaset wideo.Werner jednak nie oglądał sięna boki, jak gdyby miał założone klapki na oczy.W ciągu kilkusekund zniknął ze sklepu.Martin zwlekał tak długo, jak mógł w swej ocenie pozwolić sobie,by nie stracić Wernera z oczu.Nie chciał, by ktoś zorientował się, że śledzi Wernera, gdy jednakwychodził, kobieta wychyliła się z kopułyi utkwiła w nim baczne spojrzenie.Zorientowała się, że nie wszedł do sklepu po zakupy.Po wyjściu Martin dostrzegł, że Werner łapie taksówkę.Prze-straszony, że mimo wszystkich wysiłków, może go zgubić, Philipszeskoczył z krawężnika i gorączkowo zaczął machać ręką.Jakaśtaksówka zatrzymała się po drugiej stronie ulicy.Martin pomknął kuniej gorączkowo, nie zważając na ruch uliczny.- Niech pan jedzie za tą taksówką za autobusem - rzuciłz podnieceniem, gdy wsiadł do środka.Taksiarz jedynie obrócił głowę ku niemu.- Niech pan jedzie - ponaglił go Martin.Kierowca wzruszył ramionami i wrzucił bieg.- Pan glina czy co?Martin nie odpowiedział.Czuł, że im mniej mówi, tym lepiej.Werner wysiadł na rogu Pięćdziesiątej Drugiej i Second Avenue.Martin wysiadł mniej więcej trzydzieści metrów dalej i pobiegł dorogu, rozglądając się za śledzonym mężczyzną.Werner wchodził dosklepu troje drzwi dalej.Martin przeszedł przez aleję i spojrzał na wywieszkę sklepu.Głosiła: "Przybory seksualne".Całkowicie odmienny od pornograficz-nej księgarni na CzterdziestejDrugiej Ulicy sklep miał bardzokonserwatywny wystrój.Rozejrzawszy się Martin zorientował się, żepołożony jest między antykwariatami, modnymi restauracjami i dro-gimi butikami.Mieszkania nad sklepami bez wątpienia należały dodobrze sytuowanej klasy średniej.Była to dobra dzielnica.Werner wrócił do drzwi w towarzystwie roześmianego mężczyzny,który trzymał rękę na jego ramieniu.Przed wyjściem Werner uśmiech-nął się i uścisnął rękę swemu towarzyszowi, po czym ruszył SecondAvenue.Philips zrównał z nim krok, utrzymując stały dystans.Gdyby miał jakiekolwiek pojęcie, że śledzenie Wernera pociągnieza sobą taką wyprawę, nigdy by się go nie podjął.Teraz miał jedynie172nadzieję, że odyseja wkrótce się skończy.Werner miał jednak inneplany.Przeszedł na Third Avenue i dotarł do Pięćdziesiątej Pierwszej Ulicy, gdzie zniknął w małymbudynku skulonym pod drapaczamichmur z betonu i szkła.Był to saloon przypominający wyglądem te zezdjęć z 1920 roku.Stoczywszy wewnętrzną walkę, Martin wszedł do środka.Bał się,że straci z oczu Wernera, jeśli nie będzie go pilnował.Ku swemuzaskoczeniu stwierdził, iż pomimo póznej pory w środku jest pełnoklientów, między którymi przyszło mu się przeciskać.Okazało się, żeto popularny bar dla samotnych, teren również nie znany Philipsowi.Przeglądając tłum w poszukiwaniu Wernera, z przerażeniemstwierdził, że ten rozmawia tuż koło niego z jasnowłosą sekretarką,trzymając w dłoni kufel piwa.Philips naciągnął czapkę głębiej na czoło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Jo Ellen Grzyb and Robin Chandler The Nice Factor, the Art of Saying No
- LaFevers Robin Jego nadobna zabójczyni 02 Mroczny Triumf(1)
- Prior Robin, O'Connor Joseph NLP i zwišzki (2)
- Kobiety, które kochajš za bardzo Norwood Robin
- Wells Robin Tam dom mój, gdzie serce moje
- Prior Robin, O'Connor Joseph NLP i zwišzki
- Moore Robin Moskiewski łšcznik
- Pilcher Robin Za oceanem(1)
- Kodekx pr z 1974rD19740141Lj
- Barbara Dawson Smith Pamiętniki księżnej
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- niuniapeja.xlx.pl