[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.155RS Gdy Nat otrząsnął się z chwilowego odrętwienia, okrył Lizzie podartymszlafrokiem i zaniósł ją do domu.Wtuliła mu twarz w ramię, jakby naglestraciła wolę walki.Gniew Nata również przygasł, ale wciąż czuł głębokąurazę, a jego pragnienie dalekie było od zaspokojenia.Szukał więc spełnieniaprzez całą noc, raz po raz doprowadzając Lizzie na szczyt rozkoszy.Obojetrwali potem w stanie zawieszenia między jawą a snem.Gdy Nat się ocknął, słońce już wstało, a jego promienie oświetlały pokój.Instynktownie odwrócił się, by objąć Lizzie, ale okazało się, że z tej stronyłoże jest puste.Wróciło do niego przygnębienie.Nie mógł pozbyć sięwrażenia, że jego małżeństwo, choć bardzo zadowalające fizycznie, poza tymjest nieudane.Co gorsza, nie miał pojęcia, jak to naprawić.Ogarnęły go wyrzuty sumienia.Włożył szlafrok i podszedł do drzwiłączących sypialnie.Były zamknięte. Lizzie?  Poruszył klamką. Lizzie?Wyszedł z pokoju, aby od strony, korytarza spróbować dostać się dosypialni Lizzie, i usłyszał zbliżające się kroki. Czy mogę w czymś pomóc, milordzie?  Za nim stała pani Alibone wdługiej czarnej sukni, podkreślającej jej status osoby godnej szacunku. Jeślipan sobie życzy, mogę przynieść zapasowy klucz  dodała.Oczy jej lśniłyniezdrowym zainteresowaniem i Nat poczuł nagle, że ma tego dość. Dziękuję, ale nie  odparł stanowczo.Nie zamierzał pozwolić, żeby gospodyni wdarła się nieproszona dosypialni Lizzie.Mogłaby zastać ją przygnębioną, może nawet zapłakaną.I takdostatecznie zle się stało, że cała służba wiedziała o eskapadzie pani i o tym, żepo jej powrocie państwo zamknęli się w stajni.Było więc dość powodów doplotek i nie należało dostarczać następnych.156RS  Dziękuję, pani Alibone  powtórzył z naciskiem, gdy zrozumiał, żegospodyni nie zamierza się oddalić. Może pani wrócić do swoich zajęć.Dopiero kiedy gospodyni znikła z pola widzenia, obrócił gałkę.Drzwi niebyły zamknięte na klucz, ale łóżko Lizzie pozostało nietknięte od poprzedniegowieczoru.Nat wrócił do siebie, ubrał się pospiesznie, choć wzucie wysokich butówbez pomocy osobistego służącego sprawiło mu niemały kłopot.Zbiegł zeschodów, przemierzył budzący się dom i wyszedł do ogrodu.Gdzie siępodziała Lizzie? Dokąd uciekła?Zaraz potem zobaczył ją siedzącą na huśtawce pod rozległymi konaramistarej jabłoni.Pochyliła głowę, a wstające słońce nadawało połysk jej włosom.W żółtej sukni wyglądała nie tylko świeżo, lecz również bardzo ładnie.Natowiulżyło.Jednak nie uciekła, wciąż była w domu.Ruszył ku niej, depczączroszoną trawę.Wysoko nad ich głowami śpiewał w koronie drzewa kos.Wpowietrzu unosił się aromat róż.Lizzie podniosła głowę i Nat dojrzał na jejtwarzy wyraz bezbrzeżnego smutku. Kochanie.Zeszła z huśtawki. Trzeba z tym skończyć, Nat  odezwała się. Dłużej tego niewytrzymam.157RS Rozdział dwunastyLizzie zbudziła się wcześnie, kiedy pierwsze popiskiwania ptakówzwiastowały świt, a nieśmiałe promienie słońca zaczęły barwić niebo nawschodzie.Była zadowolona, że Nat ani drgnął, kiedy ostrożnie podniosła się złoża.Czuła, że jak najszybciej musi wyjść z domu na świeże powietrze,odetchnąć pełną piersią, pomyśleć.W bezruchu wczesnego poranka siedziała w ogrodzie i dumała nadmałżeństwem, które okazało się katastrofalną pomyłką.Aączyła ich silnanamiętność, ale nic poza tym.Lizzie wiedziała naturalnie, że możliwe jestpożycie fizyczne bez miłości.Najwidoczniej Nat należał to tych, którzypotrafili w związku z kobietą obejść się bez uczucia.Ona nie mogła i niechciała zaakceptować takiego układu.Potrzebowała czułości, prawdziwejbliskości, satysfakcjonującego poczucia przynależności do kochanej osoby.Niczego takiego nie doznała.Patrzyła na Nata, który zbliżał się do niej, idąc przez trawnik.Wiatropinał mu koszulę na muskularnym torsie i mierzwił ciemne włosy.Lizziewiedziała, że kocha męża, i nie mogła ani wyprzeć się uczucia, ani odkochaćsię wyłącznie dlatego, że Nat nie odwzajemniał jej miłości.Chciała go sprowokować i poprzedniego wieczoru osiągnęła cel.Rankiem musiała jednak spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać w duchu, że nietakiej reakcji oczekiwała.Pragnęła lepiej poznać Nata, aby mogli dzielićbliskość uczuciową w takim samym stopniu, co fizyczną.Za każdym razem,gdy wymieniali pieszczoty, było jej trudniej nie angażować w to emocji, bochociaż naturalnie mogła cieszyć się rozkoszą, to potem zostawała z po-czuciem pustki.Zwiadomość, że poza sypialnią prawie się nie spotykają i nierozmawiają, była bardzo bolesna.158RS  Trzeba z tym skończyć, Nat  odezwała się. Dłużej tego niewytrzymam.Po wyrazie jego twarzy widać było, że go całkowicie zaskoczyła. Nie rozumiem  powiedział.Lizzie była pewna, że Nat by jej nie skrzywdził, ale nie było w nimuczucia, które dorównywałoby jej miłości. Przepraszam za wczorajszy wieczór.Byłam zła, bo wolałeś spędzaćczas beze mnie, ale kiedy dowiedziałam się, że za ślub ze mną wziąłeś pienią-dze od kuzyna Gregory'ego, wpadłam we wściekłość. Ja też przepraszam.Postąpiłem wobec ciebie bardzo niewłaściwie.Wygląda na to, że twój gniew podsyca mój i wtedy wybucha piekło.Lizzie wiedziała, że wiele zależy teraz od tego, czy uda jej się dobraćodpowiednie słowa. Myślę, że powinniśmy lepiej się poznać  powiedziała. Odkąd siępobraliśmy, prawie ze sobą nie rozmawiamy.Jest zupełnie tak, jakbyśmy bylisobie obcy.Uważam, że dopóki nie poradzimy sobie z tym, co nas dzieli,dopóty nie powinniśmy dzielić łoża i razem sypiać. Nie powinniśmy razem sypiać?  powtórzył Nat.Oto, co przemawia do mężczyzny, pomyślała Lizzie. Nie będziemy współżyć  wyjaśniła.Coraz bardziej podobała jej się tamyśl. Tak jak Lizystrata w starożytnej Grecji.Nie będzie dotykania się anicałowania do czasu, aż lepiej się poznamy. Jej edukacja nie była wnajlepszym stanie, jako że żadna guwernantka nie zabawiła długo w ScarletPark, a w Fortune Hall też pozostawała tylko przez krótki okres, mgliścieprzypominała sobie jednak dramat, którego bohaterki odmówiły mężczyznomswoich wdzięków.159RS  Lizzie, znamy się od dziewięciu lat.Czy to nie dziwne, że jesteśmysobie obcy? Co z tego, że znamy się tak długo, skoro prawie przez cały ten czastraktowałeś mnie jak młodszą siostrę Monty'ego, a ja ciebie. Powoli ruszyłaprzez trawnik w kierunku domu.Jak bohatera, dokończyła w myślach. Nie tak rzadko zdarza się, że ludzie, biorąc ślub, są dla siebiepraktycznie obcy  zauważył Nat. To jest przyjęte.Lizzie pomyślała o Florze Minchin.Gdyby Flora i Nat się pobrali,zrobiliby to właściwie jako nieznajomi, ale być może Nat czułby sięswobodniej przy żonie, której dobrze nie zna.Potrzebował przecież bogatejpanny nadającej się do odgrywania roli hrabiny Waterhouse. Wiem  przyznała  ale mnie to nie odpowiada.Czuję sięnieszczęśliwa, kiedy ci się oddaję ze świadomością, że przez resztę dniajesteśmy sobie obcy.Tak nie powinno być. Rozumiem, że potrzebujesz czasu, aby przyzwyczaić się do nowejsytuacji.Wszystko się zmieniło, w dodatku ostatnio poniosłaś stratę.Zamilkł na chwilę i zmarszczył czoło. Jeśli skrzywdziłem cię wczorajwieczorem. Nic takiego się nie zdarzyło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki