[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie zerknął na zasadniczą zawartośćpaczki, na którą składało się kilka egzemplarzy Timesa" oraz Gentlemerfs Magazine".Richardotworzył jedną z gazet na stronie poświęconej wyścigom konnym i rozparł się wygodnie. Wyśmienicie oznajmił z zadowoleniem.Rachel przez kwadrans siedziała przy oknie i wypatrywała Cory'ego, aż wreszcie uznała, żedłużej już nie wytrzyma.Chociaż nie miała pojęcia, co zrobi w jego obecności, ani nawet copowie na jego widok, postanowiła stawić mu czoło.Włożyła kamizelkę, wzięła parasol i wyszłana dwór.Była tak zafrasowana, że zapomniała zmienić obuwie.Pobiegła wzdłuż podjazdu i minęła kamienną bramę, za którą ciągnęła się droga.Wzdłuż niej,pośród jeżyn i pokrzyw, toczył swoje wody niewielki strumyk, odgałęzienie Winter Race.Poziomrzeki już zauważalnie opadł, lecz strumień wciąż był głębszy niż zwykle.Woda chlupotała nakamieniach i migotała w słońcu.Dzień był cichy, słońce znowu przygrzewało, ale ustąpiły upałysprzed burzy.Przez sto metrów Rachel utrzymywała mordercze tempo, ale potem musiała zwolnić.Włosyzrobiły się ciężkie od pyłu, a ubranie zesztywniało.Przystanęła w cieniu i kilka razy głębokoodetchnęła.Dłonie oparła na kolanach i pochyliła się w sposób niespecjalnie przystający damie,ale za to mogła złapać oddech.Sama nie rozumiała, dlaczego przyszedł jej do głowy takniedorzeczny pomysł jak piesza wędrówka do Kestrel Court.Miała do pokonania ładne parękilometrów, a zupełnie się nie przygotowała.Już teraz zaschło jej w ustach; musiała się czegośnapić.Ostrożnie zeszła nad brzeg strumyka i zanurzyła dłonie w chłodnej wodzie.Następnie uniosłażyciodajny płyn do ust, a pijąc, pozwoliła, by spływał jej po brodzie i kapał na suknię.Rzuciłaokiem na plamę i pokręciła głową.Mniejsza z tym, pomyślała.Taki drobiazg nie miałnajmniejszego znaczenia.Poza tym niepotrzebnie traciła czas.Wyprostowała się, a wtedy oślepił ją blask jakiegoś niezwykle błyszczącego przedmiotu, któryleżał pod powierzchnią wody.Przysłoniła oczy dłonią i niemal skąpała się w przejrzystej toni.Pośród podtopionych jeżyn tkwił kielich z Midwinter, taki sam jak na wszystkich rysunkach,które dotąd widziała.Patrzyła osłupiała.Przepiękny złoty puchar lekko się kołysał, poruszany siłą fal, i odbijałjaskrawe promienie słoneczne.Rachel otworzyła usta ze zdumienia.Ruszyła ku przedmiotowi,który nagle przetoczył się, niesiony prądem, i zatrzymał kilka metrów dalej.Miała wrażenie, żeskarb latami czekał na jej przybycie.Zirytowana, ruszyła za kielichem.Po chwili włożyła dłoń do wody.Arcydzieło sztuki złotniczejznowu drgnęło, lecz tym razem dosłownie wpadło jej w rękę.Uśmiechnęła się z zadowoleniem iwyciągnęła puchar z wody.Był czysty i bezcenny.Zupełnie jakby ktoś go chciał jej ofiarować.Serce Rachel biło jak oszalałe. Skoro trzymam cię w garści powiedziała do siebie to chyba mam prawo cię zabrać.Niemal w tej samej chwili usłyszała stukot kopyt na drodze.Zaskoczona, podniosła wzrok iujrzała Coryego, który podążał wierzchem wprost ku niej.Wyglądał wspaniale, choć jego twarz isylwetka nieco się zmieniły.Sprawiał wrażenie szczuplejszego, starszego, może niecoprzygaszonego.Cory też ją dostrzegł.Momentalnie ściągnął wodze i zwolnił.Ani przez moment nie oderwał odniej wzroku, kiedy się zbliżał.Rachel nie potrafiła wykrztusić słowa.Czekała.Zapomniała nawet o złotym kielichu, chociażściskała go tak mocno, że; piasek boleśnie ocierał jej palce.Cory stanął, zeskoczył z konia i znieruchomiał.W końcu Rachel odzyskała mowę. Jak się miewasz, Cory? spytała i zdumiała się, że poi trafi mówić spokojnie i składnie.Dowiedziałam się o twoim powrocie do Midwinter.Właśnie wybierałam się do ciebie z wizytą. Rachel. Ani przez moment nie spuszczał wzroku z jej twarzy.Nawet nie zerknął na puchar. Ja. Rachel nie wiedziała, o czym powinni rozmawiać więc podniosła skarb z Midwinter.Znalazłam go przed chwilą, przy brzegu.Ostatnie deszcze i powodzie musiały go wypłukać zziemi.Chyba powinieneś go wziąć.JCory rzucił okiem na naczynie, lecz go nie przyjął. Skarb z Midwinter orzekł. Najprawdziwszy skarb.Czyś dlatego chciałaś się ze mnąspotkać? Nie. Rachel ostrożnie postawiła puchar na ziemi.Chciałam z tobą porozmawiać.Ani jeden mięsień nie drgnął na twarzy Coryego.Wyda? wał się błądzić myślami gdzie indziej.Zaskoczona Rachel zroś zumiała: cały czas liczyła na to, że nie będzie konieczności składaniawyjaśnień.Pragnęła rzucić się Coryemu na szyję, ofiarować mu miłość i przyjmować od niegojej dowody.Tymczasem spotkała się z chłodem oraz dystansem. Co zamierzałaś mi powiedzieć? zainteresował się.Kiedy nadszedł wyczekiwany moment,Rachel zupełnie nie potrafiła zebrać myśli. Rozważyłam twoją propozycję małżeńską wyjaśniła z trudem. Jeśli nie wycofałeś się zoświadczyn, chciałabym ponownie je przemyśleć.Wydawało jej się, że w oczach Coryego dostrzega błysk rozbawienia, ale jego twarz pozostawałapoważna. Przeszłaś w kapciach taki szmat drogi, by mi to oznajmić? zapytał. Przecież nie zniosłabyśperspektywy rezygnacji z marzeń o spokojnym życiu. Zmieniłam zdanie oświadczyła drżącym głosem i rzuciła okiem na zniszczone obuwie.Jestem gotowa zrobić to dla ciebie.Zrobię to, co zechcesz, jeśli nadal mnie pragniesz.Zapadła cisza, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność.Pod Rachel ugięły się kolana, gdypomyślała, co może usłyszeć.Nagle Cory puścił wodze i ruszył ku niej z otwartymi ramionami.Objął ją i mocno przytulił.Przymknęła oczy i oparła głowę o jego pierś.Czuła taką ulgę, żedrżały jej nogi, a na jego koszulę popłynęły jej łzy. Kocham cię wyznała cicho. Kocham cię całym sercem, Cory. Wiem mruknął. Wez się garść, Rae.Daj sobie spokój z czułostkami, bo zmienię zdanie. Drań chlipnęła, ale jej samopoczucie wyraznie się poprawiło.Cory się uśmiechnął. Nigdy nie byliśmy dla siebie uprzejmi w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, prawda? spostrzegł. Chyba nie ma potrzeby czegokolwiek zmieniać.Nie mogłem przestać o tobiemyśleć, kiedy wyjechałem. Byłem pewny, że już nigdy cię nie dotknę, i nie wiedziałem, jak ztym żyć. Twój dotyk i mnie sprawiał przyjemność przyznała rozmarzona Rachel. Czy możemy wziąćślub jak najszybciej?Cory roześmiał się. Doskonała myśl oświadczył. Rae? spytał zmienionym głosem. Uhm? Rachel nie miała ochoty się ruszać. Ja też chciałbym ci coś powiedzieć. Rozluznił uścisk i Rachel niechętnie cofnęła się o krok,aby widzieć jego twarz. O co chodzi? zapytała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Portret nieznanej damy Bennett Vanora
- § Judith Gould Szmaragd wielkiej damy
- Bennett Vanora Portret nieznanej damy
- Nicola Doherty Z miłociš jej do twarzy
- Wykl Mechanika Budowli 13 Metoda Przemieszczen
- Kosiński Polski teatr przemiany
- Mitchell Margaret PRZEMINELO Z WIATREM 1
- § Becerra Angela Przeminelo z czasem
- lewis carroll alicja w krainie czarow
- 00076 082dbfd8dee8bf8f4c7ad5ea6 (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szopcia.htw.pl