[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było to cudowne uczucie.Jeszcze raz popatrzył na jej usta, lecz zamiast ją pocałować, zaczął się śmiać.Tak bardzo chciał ją pocałować, że wciąż się śmiał i nie mógł przestać.- Pobrudzisz się farbą - powiedziała zdumiona.- Ja nie będę prała ci ubrania.- Sam sobie wypiorę, jeśli to będzie konieczne.Pokażesz mi tylko, jak się nastawia pralkę.Savich roześmiał się.Cholerny intruz, pomyślał Adam.Becky stała przy oknie, trzymając swój pistolet w pogotowiu.Wyglądała jak prawdziwyzawodowiec.Adam wziął od Savicha pędzel, żeby dokończyć malowanie drzwi.- Uwielbiam patrzeć na prawdziwego macho w akcji -zauważyła Sherlock.Po godzinie pojawił się Tyler z Samem.- Co tak śmierdzi? Kim są ci ludzie?- Frontowe drzwi wyglądały paskudnie - powiedziała Becky po chwili namysłu.- Właśnieskończyłam je przemalowywać.Była ciekawa, czy Tyler słyszał strzelaninę, ale nic takiego nie powiedział.Sam trochęponiuchał, lecz się nie odzywał.- Dziwny zapach, prawda, Samie? To przyjaciele Adama.To jest Sherlock, a to jej mąż, Savich.Sherlock przyklękła przed chłopcem, a on patrzył na nią uważnie.- Cześć - powiedziała.- Podoba ci się moje imię?Sam nie cofnął się, przechylił tylko głowę na bok i patrzył ciekawie na jej włosy.Uśmiechnął sięz lekka i poklepał ją po głowie.Savich przykucnął przy żonie.- My też mamy małego chłopca, ale on jest o wiele młodszy od ciebie.Ma na imię Sean i madopiero sześć miesięcy.Nie umie jeszcze klepać swojej mamy po głowie, nie umie mówić, ale rosnąmu zęby.Zaskoczyło to Adama.Oni mieli dziecko? W końcu nie było się czemu dziwić, większośćmężczyzn w jego wieku miała żony i dzieci.On też był kiedyś żonaty i bardzo chciał mieć dzieci, aleVivie nie była na to przygotowana.To było już dawno, pięć lat temu, mógłby nawet zapomnieć jej imię, gdyby nie przypominało piosenki z Kabaretu.- Sam niewiele mówi - wtrąciła Becky - ale dużo myśli.- Lubię dzieci, które dużo myślą - powiedział Savich.- - Chcesz iść ze mną do kuchni, żebyznalezć coś dobrego do jedzenia?Sam podniósł rączki do góry, Savich podniósł go i posadził sobie na ramiona.Chłopiec chwyciłgo za włosy i uśmiechał się z zadowoleniem.Nagle zauważył zabandażowaną rękę Adama i zrobiłwystraszoną minę.- Wszystko w porządku, Samie - powiedział Adam.- Nie zrobiłem sobie wielkiej krzywdy.Niema się czym przejmować.- Co się tu, u diabła, dzieje? - spytał Tyler, kiedy Savich z Samem poszli do kuchni.- Becky,tylko nie próbuj mi kłamać.- Odnalazł mnie mój prześladowca.Strzelał do mnie i do Adama.Udało mi się go trafić, aleuciekł.Nie powinieneś tu przychodzić, Tyler.Boję się o ciebie i o Sama.- To on przestrzelił drzwi?- Tak.Niezle je podziurawił.Nie chciałam, żeby to zobaczył szeryf i zaczął zadawać kłopotliwepytania.- Proszę się nie martwić, panie McBride - wtrąciła Sherlock.- My opanujemy sytuację, aleBecky ma rację.Dopóki nie złapiemy tego faceta, nie powinien pan przyprowadzać tu synka.To zbytniebezpieczne.- Dobrze, pójdę stąd, ale Becky pójdzie ze mną albo do mojego domu, albo gdzieś wyjedziemy,na przykład do Kalifornii.Chcę, żeby była bezpieczna.- Nie, Tyler.- Becky dotknęła jego ramienia.- Musimy sobie sami z tym poradzić.Teraz jestdużo ludzi, którzy będą mi pomagać.- Kim ty naprawdę jesteś, do jasnej cholery? - Tyler zwrócił się do Adama.- Aty? - Tym razem popatrzył na Sherlock.- Savich i ja jesteśmy z FBI, panie McBride.Adam jest człowiekiem do specjalnych poruczeń:ma chronić Becky.To zabrzmiało, jakby on również był z FBI.Tym lepiej, pomyślał Adam.- Nie mówiłaś mi tego! - Tyler zwrócił się do Becky.- Nie ufałaś mi.Wmawiałaś mi, że on jesttwoim kuzynem.Do diabła, dlaczego to zrobiłaś?- Zapomnij o tym, Tyler - wtrącił Adam.- To nie jest zabawa, tylko poważna akcja, a ty, wprzeciwieństwie do nas, nie masz do tego przygotowania.Poza tym masz Sama i musisz przedewszystkim myśleć o nim.- Ty łajdaku! - krzyknął Tyler, zaciskając pięści.- Nie jesteś też gejem, prawda?- Nie bardziej niż ty.- Chcesz ją uwieść, wykorzystać.Ona się boi, a ty chcesz ją od siebie uzależnić.Dlatego niechcesz, żebym tu był.- Posłuchaj, McBride.Adam nie dokończył zdania.Tyler skoczył na niego z taką furią, że Adam upadł na plecy.Poczułpotworny ból w ręce, ale wstał, gotów do walki.Tyler znowu chciał się na niego rzucić, ale Sherlock lekko klepnęła go w ramię.Kiedy się do niejobrócił, uderzyła go w szczękę.Głowa odskoczyła mu do tyłu, omal nie upadł.Po chwili odzyskałrównowagę, przyłożył dłoń do policzka i popatrzył na nią, oszołomiony. - Przykro mi, panie McBride - powiedziała Sherlock - ale dość już tego.Tu nie chodzi o panazranione uczucia, tylko o życie Becky [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki