[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był już ubrany i w marynarce, w prawej ręce dyndał mu kask motocyklowy.- Co to niby ma być? - spytał, patrząc na postrzępione słupki zieleni i czerwieni namonitorze, po czym nachylił się, żeby obejrzeć wykres z bliska.- Quoi? Masz tych wszystkich dodatkowych czytelników od wczoraj?Poczułam, że się czerwienię.- Nie, skąd.Myślę, że to ci sami co zawsze, ale sprawdzają po kilka razy dziennie,żeby zobaczyć, czy jest coś nowego.- Jak to coś nowego? Chcesz powiedzieć, że już wiedzą.o nas? - Przysiadł nabrzegu łóżka, na jego twarzy malowało się głębokie oburzenie.- Co, do cholery,napisałaś?- Nie martw się - powiedziałam szybko.Nagle zobaczyłam to jego oczami i zdałamsobie sprawę, jak niezrozumiała musiała być dla niego moja decyzja.- To bardzooszczędny tekst.Właściwie mam nadzieję, że ci się spodoba, kiedy już zmusisz się, żebygo przeczytać.Napisałam to dla ciebie.- Streszczasz nasze życie w czymś w rodzaju opery mydlanej i spodziewasz się, żeto zaaprobuję? - Pan %7łabojad potrząsnął głową z niedowierzaniem.- Wychodzęwieczorem z przyjaciółmi - powiedział, podnosząc się na nogi i starając się trzymać jaknajdalej ode mnie i mojego komputera.- Nie wiem, kiedy wrócę.Ale proszę cię, dobrzepomyśl, zanim znów coś napiszesz.SR * * *Chociaż w ciągu następnych dni Pan %7łabojad i ja staraliśmy się zachowywaćnormalnie w obecności Kijanki, nasza córka w jakiś podświadomy sposób zdawała sięwyczuwać, że dzieje się coś złego.Wiedziałam z opowieści jej opiekunki, że przechodzi przez fazę matczyną -opiekuje się najmłodszymi podopiecznymi taty i z pasją wozi lalki w wózeczkach - ale czynie było w tym czegoś więcej? Czy nie odbierała niewidzialnych wibracji z domu,intuicyjnie odgadując, że oboje rodzice potrzebują dodatkowych przytulań i pocałunków?- Mon petit canard - powiedziała do mnie czule, kiedy zmieniałam jej pieluszkę.Wyciągnęła rączkę i gładziła mnie po policzku, aż pod wpływem tego gestu, którymiał być tkliwy i byłby, gdyby tylko jej paznokcie nie wymagały natychmiastowegoprzycięcia, oczy napełniły mi się łzami.- Allez, mange! - zachęcała mnie, kiedy tępo mieszałam płatki śniadaniowe natalerzu, nie mogąc wykrzesać z siebie żadnego entuzjazmu dla jedzenia.Płatki smakowały jak wióry, ale zmusiłam się do przełknięcia dwóch łyżek, pomnatego, że należy dawać dobry przykład.Pewnego ranka przed wyjściem do pracy, pochyliłam się w korytarzu, żebyzawiązać Kijance sznurówki.Pan %7łabojad klęczał obok, pakując służbowe papiery doswojej brzuchatej teczki.Nagle mała chwyciła mnie za ramię i przyciągnęła do niego.- Donne bisou tatusiowi! - zażądała, patrząc na mnie szerokimi, poważnymi oczami.Spojrzałam bezradnie na Pana %7łabojada, zastanawiając się, co robić.Odkądoznajmiłam mu swoją decyzję, nie mieliśmy najmniejszego fizycznego kontaktu.Doszłodo tego, że rano w kuchni powiedziałam  przepraszam", kiedy niechcący musnęłam gorąbkiem rękawa szlafroka.Ale teraz, pod czujnym wzrokiem Kijanki, posłuszniecmoknęłam go w policzek.Na szczęście Pan %7łabojad się nie skrzywił.Prośba Kijanki nie mogła trafić na gorszy moment, a jej wysiłki na gorszy grunt.Zamówiłam na ten wieczór Maryline i chociaż nie powiedziałam tego jasno Panu%7łabojadowi, z całą pewnością domyślał się, że idę spotkać się z tajemniczym mężczyznąw moim życiu, kimkolwiek on jest.- Niestety, nie będzie mnie wieczorem w domu - rzuciłam, kiedy rozstawaliśmy sięprzed naszym apartamentowcem.Zostawiłam to na ostatnią chwilę: czysty aktSR tchórzostwa.- Rozumiem - powiedział Pan %7łabojad beznamiętnie.- Cóż, chyba nie mam w tejsprawie nic do powiedzenia.Zastanawiałam się długo i dogłębnie, co jest gorsze: zostać poza domem na całąnoc, czy wykraść sobie parę godzin z Jamesem, a potem wślizgnąć się do łóżka obok Pana%7łabojada, z niewidzialnymi odciskami pocałunków innego mężczyzny na skórze.Skorowyznałam całą prawdę, to chyba po to, żeby nie musieć go teraz okłamywać? Ale niechciałam też zbytnio obnosić się ze swoim nowym związkiem.- Przykro mi - wymamrotałam.- Wiem, że to dla ciebie okropne.Ale Pan %7łabojad już odwrócił się na pięcie.Tym razem nalegałam, że to ja wynajmę hotel.Nasze plany były ustalane wostatniej chwili, w czasie trwania turnieju tenisowego Rolanda Garrosa, więc byliśmyzmuszeni zadowolić się podrzędnym hotelikiem przy Strasbourg Saint Denis, bliskohinduskich restauracyjek na Passage Brady, z których dochodził ostry zapach curry.Obskurny pokoik z tanią szarą wykładziną nie miał wielu zalet oprócz widoku z szóstegopiętra, ale James i ja mieliśmy to w nosie.Kiedy otworzył drzwi, owinięty ręcznikiem, zkropelkami wody na torsie, nie znalazłam żadnych argumentów, żeby kazać mu się ubrać.- O Boże, tak za tobą tęskniłem! - jęknął, kiedy wpadłam mu w ramiona, wdychajączapach mydła i dezodorantu na jego skórze.Przyłożyłam mu palec do ust.Nie słów teraz pragnęłam.Chciałam, żeby ziemia siępode mną zatrzęsła.Chciałam uciszyć zamęt w głowie i skoncentrować się tylko naodczuwaniu.Cofnęłam się o krok, rozpięłam sukienkę i zrzuciłam ją na podłogę.Pózniej szeptaliśmy w półmroku, podczas gdy James obwodził czubkami palcówrysy mojej twarzy, jakby chciał zapamiętać ją dotykiem.Wyznałam mu najintymniejszesekrety, których dotąd z nikim nie dzieliłam.Jego obecność działała na mnie jakkatalizator, kazała mi porzucić wszelki wstyd, niczego nie ukrywać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki