[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stałem zwłączonym silnikiem i rozglądałem się wokół.- Piękny myśliwski nóż - ciągnąłem.- W sam raz, by zdjąć z kogoś skórę.Albopoderżnąć komuś gardło.Co robiłeś w sobotę, gdy zabito Grubasa?- Oszalałeś, Rudolf! - Ojciec podniósł głos.- Co to ma być? Przesłuchanie?%7łebyś wiedział.- Posłuchaj - uspokoił się - ten nóż.Noszę go od pewnego czasu.Dzieją się dziwnerzeczy, ale. Usłyszałem kilka sygnałów, połączenie zostało przerwane.Próbowałem zadzwonićjeszcze raz.Od razu włączyła się automatyczna sekretarka.Wyłączył komórkę.Albo mupadła.Zgasiłem silnik.Dlaczego Joseph nie powiedział mi o niedoszłym spotkaniu? Co onukrywa? I dlaczego Grubas chciał się z nim spotkać? O ile jest to prawda.Coraz więcej przemawiało za tym, że samobójcza śmierć Jacka Kosa była dla ojca tylkopretekstem, że tak naprawdę powód jego przyjazdu był inny.Jaki? Tego nie wiedziałem.Kurwa, przyjeżdża taki po latach i nawet wtedy nie może zdobyć się na szczerość.Niebywałe.Na pozór życie w klinice toczyło się jak każdego dnia.Jednak gdy zgłosiłem się dorecepcji i pokazałem legitymację, recepcjonistka obrzuciła mnie nerwowym spojrzeniem, bezzastanowienia skierowała na drugie piętro, a następnie sięgnęła dłonią pod biurko.Zapewnenacisnęła przycisk informujący policyjną ekipę o przybyciu gościa.Ruch na korytarzu nie zamarł.Utrzymano pozory szpitalnej normalności.W akcjęwtajemniczona była dyrekcja kliniki, a lekarze i pielęgniarki krążyli po korytarzach w błogiejnieświadomości tego, co mogło nastąpić.Wszedłem na drugie piętro i skierowałem się do krótszego skrzydła.Popatrzyłem nasufit.Gdzieś powinny znajdować się kamery.Pomachałem ręką na wszelki wypadek.Zaprzeszklonymi drzwiami znajdowały się tylko cztery pomieszczenia.Kolba leżał w skrajnympokoju po lewej stronie.Na razie nie mogłem nic zarzucić tym, którzy odpowiadali za tęoperację.Odizolowana przestrzeń w rogu budynku, na najwyższym piętrze, stanowiła idealnąlokalizację, w razie gdyby rzeczywiście doszło do jatki, pojawiły się komplikacje izakładnicy.Szturm rozpoczyna się najczęściej właśnie z góry.Takie są reguły tej gry.Byłempewien, że dwa pokoje po lewej stronie są połączone.W jednym leży dziennikarz pogrążonyw śpiączce, w drugim znajduje się centrum dowodzenia.Z pomieszczeń po prawej stronieprzeniesiono pacjentów, by znajdowali się w bezpiecznej odległości od strefy zero.Wszedłem do pokoju.Grzywa rozmawiał z kimś przez krótkofalówkę.Kulesza siedziałz nogami wyciągniętymi na krześle i wpatrywał się w monitor.Wywiadowca, któregowczoraj poznałem, stał przy oknie i obserwował wejście do kliniki.- Jak tam? - zapytałem Grzywę, gdy skończył rozmawiać.- Najpierw była nawałnica dziennikarzy.Dwie telewizje i gazeta dobijały się, aleodprawiliśmy ich.Niecałą godzinę temu zadzwonił jakiś facet i dopytywał się o Kolbę.Mówił, że jest jego starym znajomym.Nie podał nazwiska.Dopiero wtedy spojrzałem na łóżko stojące przy ścianie.Kolba wyglądał jak bohaterfilmu science fiction.Podłączony był do respiratora regulującego oddech.Kardiomonitorrejestrował pracę serca.Na palcach dziennikarz miał zaciśnięte klamry.To urządzenienazywa się chyba pulsoksymetrem.Jeśli wysysanie tlenu utrzymuje się na poziomie conajmniej dziewięćdziesięciu procent, to jest dobrze.W przeciwnym razie pacjenta możeczekać szybki kurs w zaświaty.Poniżej jabłka Adama tkwiła rurka tracheostomijna.Napowiekach Kolby leżały zwilżone gaziki i to one sprawiały, że dziennikarz wyglądał, jakbybył nie z tego świata.Wiedziałem, do czego służą.Najwyrazniej istniało ryzyko odklejeniasię powiek, które mogło prowadzić do owrzodzenia twardówki.Przeszedłem całkiem niezłykurs medycyny.Częściowo na własnej skórze, częściowo na innych ciałach żywych.A takżemartwych.Wszyscy wiedzą, że w takich wypadkach najgorsze jest czekanie.Zamieniłem kilkazdań z Kuleszą oraz wywiadowcą.Odbyliśmy niezobowiązującą rozmowę o niczym.Czekaliśmy.Przez kanał policyjny spłynęło kilka nieistotnych komunikatów.O czternastejmonitor zaszedł mgłą, a po chwili na ekranie pojawiły się czarne oraz białe paski.Kuleszazaklął i wyszedł z pokoju.Kwadrans pózniej usłyszeliśmy wiadomość, która poderwała Grzywę na nogi. - Coś zaczyna się dziać.- Usłyszeliśmy.- Pojawił się facet od przegląduspecjalistycznego sprzętu medycznego.Nie było w tym nic nadzwyczajnego.Raz na jakiś czas krążą po klinikach inżynierowiesprawdzający stan respiratorów, pomp infuzyjnych, defibrylatorów, ssaków próżniowych orazcałej reszty, o której istnieniu nie mam pojęcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki