[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7łe ta twoja dama po każdym jedzeniuobrzydliwie beka.Puszcza bąki.Ma łupież.Oraz łuszczycę.%7łe trzymacię na króciutkiej smyczy %7łe skaczesz przed nią jak piesek na czterechłapkach, a ona woła: "Aport,skarbie, aport! Zliczna psinka.W nagrodędostanie od pani kosteczkę do obgryzienia".Zastanawia mnie tylko jedno, mężu.Dlaczego dotąd nieprzeprowadziłeś przez polską ambasadę rozwodu? A może przeddzianą narzeczoną na krzywych nogach udawałeś bezdzietnegokawalera? I dlatego po trzech miesiącach na moje, tak honorowoprzez ciebie założone konto walutowe nie wpłynął więcej ani jedenfuncik? Mimo lęków, żeby nie utopił się w Krasówce lub nie zabłądziłw lesie, na całe wakacje zawiozłam Szymka do babci Poli.Sądziłam, żeprzynajmniej się do mnie uśmiechnie, ale gdzie tam! Marszcząc brwi,oznajmił: "Najlepiej by było, żebyś w weekendy w ogóle tu nieprzyjeżdżała.Nienawidzę cię".Przyjeżdżałam jednak, za każdym razem oczekując cudu.Cud się niespełniał.Mój syn naprawdę miał mnie w dupie.Babcia Pola nalegała,żebym powiedziała Szymkowi prawdę o jego tacie.Moja odpowiedzbrzmiała nieodmiennie:"Nie mogę.Wtedy znienawidzi mnie nazawsze".Cały czas szukałam pracy.Rozsyłałam gdzie się dało swojeC.V Bezskutecznie.Nikt nie potrzebował facetki po historii sztuki, znającej poza łacinąbiegle dwa języki obce.Chudłam w oczach.Zasiłek dla bezrobotnychnie pokrywał nawet obowiązkowych opłat za mieszkanie, telefon iinne cholerne świadczenia.Jadłam najpierw chleb z margaryną,pózniej suchy, przewidująco odkładając z tych marnych zasiłkowychgroszy dwie stówki, bo za co nakarmię syna, kiedy wróci od babciPoli? Czynszu nie płaciłam.Trudno.Zanim skażą mnie na eksmisję,nadejdzie jesień.Chyba do jesieni na jakąś robotę się załapię? A tu jużwrzesień! A ja nawet bez widoków na jakąkolwiek pracę!Mój syn wracał ze szkoły, jadł obiad i zamykał się na klucz w swoimpokoju.Lecz stojąc pod jego drzwiami, słyszałam rozlegające siędzwięki z komputera.A jednak nie wypiął się na nowy sprzęt! Jednakbawił się w komputerowe gry od znienawidzonego mamła! Dobre i to.Mąż wywietrzał mi z głowy dokładnie.Moja głowa od trosk z dnia nadzień puchła.W lustrze wyglądała niby normalnie,ale nocą czułam,jak rozrasta się do rozmiarów dyni.Odprawę wydałam na sprzęt iubranie zimowe Szymka.Elka pożyczyła mi pięć stów, litościwiemówiąc: "Oddasz, kiedy będziesz mogła".Zapowiadało się,że szybkoto nie nastąpi.Na ile zresztą mogło wystarczyć owe pięć stów?Chociaż wciąż żarłam wyłącznie suchy chleb.Na śniadanie, obiad ikolację.To Szymek musiał dostawać pełnowartościowe posiłki.Szyneczkę na kanapki do drugiego śniadania plus jabłko czypomarańczę.Obiad z potężnym kawałem mięcha i wielką porcjąsurówki.Do kolacji jakiś owocowy jogurt.Szymek rósł.Ja i tak więcejnie urosnę.Pozostanę niewysoką kobietką.Najwyżej bardziejfiligranową.I pomyśleć, że był taki czas w moim życiu, kiedy odchudzałam sięnamiętnie, ponieważ mój mąż zauważył z lekkim przekąsem:"Kochanie, wiesz, że nie przepadam za kobiecym tłuszczykiem, awłaśnie spostrzegam, że ci się tu i tam odkłada".Babcia Pola co tydzień przyjmowała nas obfitymi obiadami.Raz natydzień najadałam się do syta! I na zapas.Aapczywie rzucałam się namielone kotlety, smażone kartofelki, sernik z rodzynkami.Mój synpatrzył na mnie z pogardą.- %7łresz tak, jakbyś cały tydzień nic nie jadła - zauważył, gdywrzucałam sobie na talerz czwarty kotlet.Opuściłam głowę.Techolerne, przeklęte, kretyńskie łzy.Ostatnio często wybuchałam dzikim wręcz łkaniem.Mogę łkać zgłową pod kołdrą.W łazience.W kiblu.Przy oknie, obserwując ulicę.Spieszą nią do pracy lub z niej powracają syci, zadowoleniprzechodnie, ludzie mający pracę i wolną od obliczeń głowę: na coprzeznaczyć ostatnie dwadzieścia złotych.Jeżeli kupię za pięć złotychkilogram kurzych żołądków, za dwa złote półtora kilo kartofli i dwapomidory, to czy starczy na jogurt, jabłka, no i bochenek chleba?Matko,absolutnie nie starczy! Więc łkałam.Miałam mnóstwo czasuna łkanie.Szymek po powrocie ze szkoły, nawet gdyby mi od płaczu wypadłyoczy, nie zauważyłby niczego.On w ogóle na mnie nie patrzył.Bardziej interesowała go wycieraczka przed drzwiami niż ja.Dlategonie wolno mi łkać przy Szymku.Pomyślałby, że moim zamiarem jestwzbudzenie w nim współczucia.Toteż łkanie zdusiłam potężnymatakiem kaszlu.%7łe niby po prostu się zakrztusiłam.- Egoistka.Nie tak jak tata.Tata by wiedział, że babcia Pola smażykotlety nie tylko dla ciebie - dobił mnie Szymek.- Przepraszam - wycharczałam i uciekłam od stołu,zostawiając natalerzu ten cholerny, pysznie pachnący kotlet; a przede wszystkimjednak uciekłam od syna, uporczywie porównującego mnie ze swoimcholernym tatą.Uciekłam wreszcie od uważnych, przenikliwych oczubabci Poli.Wrześniowy chłód smagnął po twarzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Ewa Wanat, Andrzej Depko Chuć
- Chuc Ewa Wanat, Andrzej Depko
- ewa+krakowiak+ +praca+magisterska
- Lach Ewa Klub kosmohikanow
- Cien blizniaka Ewa Zaleska
- Egejska Ewa Czarodziejki.com
- H028. Simmons Deborah Dandys i Jane
- Maxwell Cathy Myszka
- Krzyżowcy 4 Dziedzictwo Rycerza Arna Guillou Jan
- Topolski Jerzy Metodologia historii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- rumian.htw.pl