[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zastygła nagle w bezruchu i dreszcz przebiegł jej po plecach.Pies nie warczał na nią, lecz na coś, comiała za plecami.- Billy? - powiedziała, odwracając się.% % %- Nie chcę żadnych więcej plam krwi.I niech pan nie zabrudzi mojego powozu.Już zrobiłsię tu bałagan.Przed świtem będę musiała posprzątać ścieżkę.- Nie będę działał sam.Jeśli chce pani załatwić sprawę, musi mi pani pomóc.Rose słyszała ich stłumione głosy, czując pulsujący ból w głowie, ale nic nie widziała.Otworzywszy oczy, zobaczyła grobową ciemność.Przygniatało ją coś tak ciężkiego, że nie mogła sięporuszyć i z trudem łapała oddech.Nerwowe szepty kłócącej się pary docierały do niej z bliskiejodległości.- Co będzie, jak zatrzymają mnie na drodze? - mówił mężczyzna.- Jeśli ktoś zobaczy mnie w tympowozie? Nie mam powodu nim jechać.Ale jeśli będzie pani ze mną.- Sporo panu zapłaciłam, żeby pan się tym zajął.- Nie dość, żebym ryzykował głową.- Mężczyzna przerwał, słysząc warczenie psa Billy ego.-Cholerny kundel - syknął.Rozległ się bolesny skowyt psa, a potem ciche skomlenie.Rose, z trudem łapiąc powietrze, poczuła niepokojąco znajome zapachy brudnej wełny i niemytegociała.Uwolniwszy jedną rękę, zaczęła obmacywać przygniatający ją ciężar.Wyczuła dotykiem guzikii wełnianą tkaninę.Przesunęła dłońmi po wystrzępionym kołnierzyku i dotknęła nagle powierzchniskóry.Poczuła pod palcami nieruchomą, zwiotczałą szczękę i podbródek z pierwszym meszkiemmłodzieńczego zarostu.A potem coś lepkiego, co pozostawiło na jej dłoni intensywny zapach rdzy.Billy.Uszczypnęła go w policzek, ale się nie poruszył.Dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie oddycha.-.Jeśli pani ze mną nie pojedzie, nie zrobię tego.Nie będę nadstawiał karku.- Zapomina pan, panie Burkę, co o panu wiem.- I wzajemnie.- Jak pan śmie! - kobieta podniosła głos i Rose nagle go rozpoznała.Eliza Lackaway.Zapadła długa cisza.Potem Burkę zaśmiał się lekceważąco.- No, już, niech mnie pani zastrzeli.Wątpię, żeby się pani odważyła.Wtedy musiałaby się pani pozbyć trzech ciał.- Prychnął pogardliwie i jego kroki zaczęły się oddalać.- W porządku - powiedziała Eliza.- Pojadę z panem.Burkę odchrząknął.- Niech pani usiądzie z tyłu obok nich.Gdy ktoś nas zatrzyma, będzie się pani tłumaczyć.Rose usłyszała, że drzwiczki powozu otwierają się, i poczuła, jak pojazd ugina się pod dodatkowymciężarem.Eliza wsiadła i rzuciła:- W drogę, panie Burkę.Ale powóz nie ruszył się z miejsca.Burkę oznajmił cicho:- Mamy problem, pani Lackaway.Jest świadek.- Co?! - Eliza wciągnęła gwałtownie powietrze.- Charles - szepnęła i wygramoliła się z powozu.-Nie powinieneś wstawać z łóżka! Natychmiast wracaj do domu.- Dlaczego to robisz, mamo? - spytał Charles.- W porcie jest pożar, kochanie.Zabieramy tam powóz, bo może być potrzebny do transporturannych.- To nieprawda.Widziałem wszystko z okna.Widziałem, co wrzucałaś do powozu.- Charles, nic nie rozumiesz.- Co to za ludzie?- Osoby bez znaczenia.- Więc dlaczego ich zabiłaś? Zaległo długie milczenie.- On jest świadkiem - mruknął Burkę.- To mój syn! - Eliza zaczerpnęła głęboko tchu i gdy znów się odezwała, jej głos byłspokojny i opanowany.- Charlesie, robię to dla ciebie.Dla twojej przyszłości.- Co zabijanie dwojga ludzi ma wspólnego z moją przyszłością?- Nie pozwolę, żeby w naszej rodzinie pojawił się kolejny bękart! Dziesięć lat temu uprzątnęłambałagan, jakiego narobił mój brat, i teraz postąpię tak samo.- O czym ty mówisz?- Chronię twoje dziedzictwo, Charlesie.Majątek mojego ojca należy do ciebie.Nie oddam z niegoani grosza bachorowi pokojówki! Zapadła cisza, po czym Charles spytał zdumiony:- To dziecko wuja?- Jesteś zaszokowany? - Zaśmiała się.- Mój brat nie jest święty, a jednak to na niego spływająwszelkie zaszczyty.Ja byłam tylko córką, którą należało wydać za mąż.Ty stałeś się moim życiowymosiągnięciem, kochanie.Nie pozwolę zniszczyć twojej przyszłości.- Wsiadła z powrotem dopowozu.- A teraz wracaj do łóżka.- A dziecko? Też byś je zabiła?- Tylko dziewczyna wie, gdzie jest ukryte.Tajemnica pójdzie do grobu razem z nią.- Eliza zamknęładrzwiczki powozu.- Czas zakończyć tę sprawę.Jedzmy, panie Burkę.- Dokąd? - spytał Burkę.- Jak najdalej od pożaru.Tam jest zbyt dużo ludzi.Pojedziemy na zachód.Na moście Prison Pointbędzie najspokojniej.- Mamo - powiedział Charles.Głos łamał mu się z rozpaczy.- Nie chcę mieć z tym nic wspólnego!- Kiedyś to zaakceptujesz.I docenisz.Powóz ruszył z miejsca.Rose leżała nieruchomo, przygnieciona ciałem Billy ego.Wiedziała, że jeśli się poruszy i zdradzi przed Elizą, że nadal żyje, wystarczy jedno uderzenie wgłowę i będzie po niej.Niech lepiej myślą, że jest martwa.To może być jej jedyna szansa ucieczki.Przez stukot kół powozu słyszała głosy ludzi na ulicy i łoskot innego mijającego ich pojazdu.Tłumyciągnęły na wschód, w kierunku płonących nabrzeży.Nikt nie zwracał uwagi na samotny powózzmierzający powoli na zachód.Usłyszała uporczywe szczekanie.Pies Billy ego biegł za swymmartwym panem.Eliza kazała Burkę owi jechać na zachód.W kierunku rzeki.Rose przypomniała sobie zwłoki, które kiedyś wyłowiono w porcie.Było to latem i gdy ciałowypłynęło na powierzchnię, rybak wydobył je z wody i przyciągnął na molo.Rose dołączyła dotłumu gapiów, którzy przyszli obejrzeć zwłoki.To, co zobaczyła tamtego dnia, nie przypominałoludzkiej istoty.Ryby i kraby poobgryzały ciało, pozostawiając puste oczodoły.Brzuch topielca byłwydęty jak balon, a skóra napięta jak na bębnie.Tak wygląda ciało człowieka, który utonął.Z każdym obrotem kół powozu Rose coraz bardziej zbliżała się do mostu, do upadku w otchłań.Usłyszawszy stukanie końskich kopyt o drewno, wiedziała, że wjechali na ruchliwy most Canal, wkierunku Lechmere Point.Celem ich podróży był o wiele spokojniejszy most Prison Point. Tam dwa ciała można wrzucić do wody i nikt tego nie zauważy.Serce tłukło się Rose w piersi jakdzikie zwierzę, próbujące uwolnić się z klatki.Czuła się tak, jakby już tonęła i rozpaczliwie łaknęłapowietrza.Nie potrafiła pływać.Rozdział trzydziesty czwarty- Aurnia Connolly - powiedział Wendell - była pokojówką w domu państwa Welliver w Providence.Po trzech miesiącach nagle porzuciła pracę.To było w maju.- W maju? - powtórzył Norris, pojmując znaczenie tej informacji.- Musiała już wtedy zdawać sobie sprawę ze swojego stanu.Wkrótce potem wyszła za krawca,którego wcześniej znała.Niejakiego Ebena Tate a.Norris wpatrywał się z niepokojem w ciemną drogę.Powoził dwuosobową bryczką Wendella, oddwóch godzin zmuszając konia do wytężonego wysiłku.Zbliżali się właśnie do miasteczkaCambridge i tuż za mostem był już Boston.- Kitty i Gwen powiedziały mi, że ich pokojówka miała ognistorude włosy - ciągnąłWendell.- Miała dziewiętnaście lat i była podobno zachwycająca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki