[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czułam nasobie spojrzenia wychodzących z balu wampirów, ale nie miałam siły, żeby się tymprzejąć.Stanęłam na górze i spojrzałam na dół, przypominając sobie własneprzybycie do tego wielkiego domu, zastanawiając się, czy wyjdę marmurowymidrzwiami jako człowiek. Ignorantka!Ciekawe, jak to jest być wampirem? Jak bym się czuła, zostawiając za sobąwłasne człowieczeństwo? Gdybym za kilka chwil nie mogła już do niego wrócić?Czy da się zostawić wszystko za sobą?Zamrugałam powiekami, podest pociemniał, zgasła jedna z lamp.Czującnarastającą senność, odwróciłam się, pozbywając się złych myśli.Szłam dosypialni, a po policzku spływała mi łza. I gdzie się podziała teraz moja maska?Oparłam się o ścianę obok drzwi, zmuszałam się, żeby nie płakać, starałamsię oddychać głęboko.Muszę być silniejsza.Muszę.Oparłam czoło o chłodnąścianę, dłonie obok głowy, oddychałam miarowo.Poczułam chłód na karku,połaskotał mnie, aż włosy stanęły mi dęba.Jakiś przeciąg?Tylko że przeciąg nie warczy!Odwróciłam się gwałtownie, załomotało mi serce.Macałam ścianę za sobą,szukając rozpaczliwie drzwi.Z cienia wyłoniła się jakaś postać.Widziałam tylko jej zarys na tle sączącegosię z dołu światła.Był wysoki, wzdłuż twarzy spływało mu płynne srebro.Pod szyją błysnęła czerwona fiolka.Odetchnęłam z ulgą. Och, Ilta.Wystraszyłeś mnie& DWADZIEZCIA CZTERYKasparRozglądałem się po sali balowej.Na próżno! Niektórzy się uśmiechali, innikrzywili, ale nigdzie nie było małej dziewczynki otulonej fioletem. Nie ma ich tu.Kurwa.W rogu sali Fabian i Alex, pogrążeni w rozmowie, zerknęli na mnieniespokojnie.Czułem, że cała rodzina jest zaniepokojona, wszyscy się o niąmartwili.Włącznie ze mną. Fabian  rzuciłem. Gdzie jest Violet? Poszła spać.Przed dziesięcioma minutami  odrzekł, unikając mojegowzroku. Musiał jej powiedzieć! Dlaczego z nią nie poszedłeś? Dlaczego jej nie pilnujesz?  ryknąłem, bomój niepokój zamienił się w panikę. To nic.Nic wielkiego na pewno się nie stało. Kaspar, co& Ilta także zniknął.Popatrzyli po sobie, otwierając szeroko oczy. O nie&  jęknął Fabian.Rozbiegli się w przeciwnych kierunkach.Jeszcze raz spojrzałem na salę, apotem przyłączyłem się szybko do poszukiwań.Wszyscy Varnowie jej szukali,nasi stronnicy także, a popłoch odbarwiał ich tęczówki.Czułem się winny, w głowie kołatały mi własne słowa:  Piśnij tylko, aprzysięgam, że cię zabiję. DWADZIEZCIA PIViolet Ilta, co ty tu robisz?  zapytałam, kiedy znieruchomiał dwa kroki ode mnie. Ilta?  powtórzyłam ciszej.Nie poruszył się, pomachałam mu ręką przed oczyma.Był jak w transie, miał zamglone, niewidzące oczy. Ilta!  krzyknęłam.Nagleporuszył głową, pochylił ją tak nienaturalnie, że musiałam się od niego odsunąć.Zadrżał i wyrzucił ramię, chwytając mnie za nadgarstek.Aż jęknęłam.Poczułamdreszcz na skórze: biegł po ramieniu, wzdłuż barku i opadał ku łomoczącemusercu, które nie chciało zwolnić.Jego lodowaty dotyk parzył mnie, chciałam mu sięwyrwać, ale brakowało mi sił. Ilta!  wrzasnęłam głośniej, ale on tylko zacisnąłmocniej dłoń.Odciął mi dopływ krwi, czułam, że ręka mi drętwieje. Wybacz, droga Violet, ale nie usłyszałem, zajęty, by tak rzec, własnymwnętrzem  syknął, zwilżając wargi oleistą, lśniącą śliną.Pociągnął nosem.Błagałam własne serce, żeby nie wyskoczyło mi z piersi.Wbił we mniewzrok, musiałam spojrzeć w jego oczy.Nie były już lazurowe, stały siękrwistoczerwone.Wciągnęłam gwałtownie powietrze i uniosłam brwi.Cofnęłamsię o krok od jego syczących, niemal warczących ust.Przyciągnął mnie do siebie,ściskając mocno nadgarstek. Nie, moja śliczna.Nigdzie sobie nie pójdziesz.Przyciągnął mnie jeszcze bardziej, a potem pochylił się i wsunął mi dłoń podkolana.Podniósł mnie.Po chwili poczułam uderzenie chłodu na policzkach.Uciekał ze mną z Varnley.Ale dokąd? Tego nie wiedziałam.Przymknęłampowieki, próbując powstrzymać łzy.Dopiero wtedy przyszło mi do głowy, bykrzyczeć.I wrzasnęłam! Wydałam z siebie przerażający, mrożący krew w żyłachwrzask, który rozdarł noc.Na próżno.Nikt mnie nie usłyszał.Nikt nie pospieszył mi na pomoc.Poczułam coś ostrego na policzku, to coś rozszarpywało mi skórę.Otworzyłam szeroko oczy.Kolce jeżyn raniły mnie boleśnie, skrzywiłam się,czując spływającą po policzku krew.Chciałam podnieść rękę, żeby ją otrzeć, alenie mogłam.Ilta przyciskał moje ramię do piersi.Było zdrętwiałe, w ogóle nieczułam palców. Nie chcesz się uwolnić, dziecino? Nie chcesz ode mnie uciec?  gruchałIlta, pochylając głowę.Otworzył lekko usta, ujrzałam jego ostre kły, zagięte,śmiertelnie grozne, gdy oparły się o dolną wargę.Miał cuchnący oddech, poczułamw nozdrzach odór gnijącego mięsa i słonawo-metaliczny smród zaschniętej krwi.Zmarszczyłam nos i odwróciłam się. Jesteś ode mnie silniejszy  mruknęłam  więc nie mam szans.Alenastępnym razem kup sobie płyn do płukania ust  dodałam, zdecydowanazmiażdżyć go słowami.  Za chwilę będzie ci wszystko jedno  prychnął.Pochylił się jeszcze niżejnade mną i zlizał krew z piekącej rany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki