[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lindsey słyszała, jak w kuchni Dan pobrzękuje rondlami i trzaskadrzwiczkami szafek kuchennych.- Dzięki, Riley, ale daję sobie radę.Mam pomoc.- No cóż, pozdrów Dana ode mnie i daj mi znać, gdybyś jednak czegośpotrzebowała.- Przekażę.Dzięki.Odłożyła słuchawkę.Przez chwilę rozważała, czy nie zadzwonić doCamerona, ale zdecydowała, że może z tym zaczekać, aż zje śniadanie.Pózniej zaspokoi ciekawość.Lindsey spróbowała rozciągać zesztywniałe mięśnie.Doktor Frankuprzedzał, że minie kilka dni, zanim ból nóg ustąpi, ale ona nie zamierzałaczekać bezczynnie.115RS Swego czasu brała udział w turnieju tenisowym ze złamaniemprzeciążeniowym w lewej kostce.Tak więc teraz mogła spokojniezignorować kilka siniaków i zadrapań.Stawiając nieco sztywno nogi, przeszła w stronę kuchni i zatrzymałasię w drzwiach.Nie była pewna, co Dan przygotowuje do jedzenia, alesądząc z ilości misek i innych przyborów kuchennych, musiało to być cośniezwykłego.Mieszał coś przy piecyku, stojąc tyłem do niej i rozmawiającjednocześnie przez telefon komórkowy.Mówił cicho, a ona nie próbowała wprawdzie podsłuchiwać, alezorientowała się, że to rozmowa służbowa.Dan niewątpliwie kontrolował sytuację, mimo że nie był u siebie.Podejrzewała, że uciął sobie tylko krótką drzemkę, zanim znalazła go nakanapie.Jest ciągle w pracy, pomyślała z pobłażliwym uśmiechem.Identyfikowała się w pełni z takim rodzajem zaangażowania zawodowego.Zaczekała, aż skończy rozmawiać, i zapytała:- Na pewno nie potrzebujesz pomocy?Obejrzał się przez ramię.- Wszystko pod kontrolą.Już prawie gotowe.Podeszła w stronę kredensu.- Nakryję do stołu.- Ja to zrobię.Usiądz.- Dan, jeżeli nie zacznę się ruszać, to będę sztywna jak deska doprasowania.Zejdz mi z drogi i pozwól mi nakryć do stołu.Ustąpił.Lindsey starała się ukryć każdy grymas bólu, kiedywyjmowała talerze i szklanki z szafek i sztućce z szuflady.Przy pierwszejoznace słabości Dan pewnie złapałby ją i zaniósł na kanapę.116RS Była to kusząca perspektywa, ale przypuszczała, że w konsekwencjipoczułaby się sfrustrowana.Dan przygotował omlety i babeczki na ich pózne śniadanie.Lindseynalała soku pomarańczowego i napełniła kubki kawą, podczas gdy Danpodał jedzenie i przyprawy.Dobrze się wzajemnie uzupełniamy, pomyślałatęsknie, jakby robili razem śniadania od dawna.- To wygląda wspaniale - powiedziała, próbując oderwać się odnostalgicznych myśli.- Mam nadzieję, że będzie smakowało.- Przysunął jej krzesło.-Zechcesz usiąść?- Tak.- Uśmiechnęła do niego.- Dziękuję, proszę pana.Czy stał za nią dłużej, niż to było konieczne? Nie mogła nic wyczytaćz jego twarzy, kiedy podszedł do swojego krzesła.Chciałaby, żeby się taknie śpieszył, aby być poza jej zasięgiem.Na szczęście dla Dana jedzenie tak samo wyśmienicie smakowało, jakwyglądało.Jego telefon zadzwonił dwa razy w czasie śniadania.Dan rzucałjej wtedy przepraszające spojrzenie, odbierał telefon i szybko załatwiałsprawę służbową.- Wybacz - powiedział po drugiej rozmowie - ale naprawdę nie mogęwyłączyć telefonu.- Przecież nie wymagam tego od ciebie - odpowiedziała natychmiast.-Nie mam absolutnie nic przeciwko temu, żebyś wykonywał swoją pracę,Dan.Uśmiechnął się ponuro.- Melanie dostawała furii, ilekroć zadzwonili do mnie po godzinach.117RS Niespodziewana cisza uświadomiła mu, co właśnie powiedział.Pierwszy raz od dwóch i pół lat wspomniał imię byłej żony.Nie miałpojęcia, co mu strzeliło do głowy.W każdym razie już tego żałował.- No cóż, ja nie jestem Melanie - zauważyła cierpko Lindsey,wpatrzona w swój talerz.- Prawdę mówiąc, dziwię się, że mój telefon niedzwoni.Dan odchrząknął.Spojrzała na niego podejrzliwie i zapytała:- Co jest?- Wyłączyłem ci telefon - wyznał.- Wszystko nagrywa się nasekretarkę.Lindsey wyprostowała się na krześle.- Wyłączyłeś mi telefon?- Chciałem, żebyś spała jak najdłużej.Zanim była w stanie cokolwiek powiedzieć, Dan podniósł ręce wgeście poddania.- Wiem, wiem.To było bardzo aroganckie i samowolne z mojej strony.Powinienem cię zapytać.- Prawdę mówiąc, zamierzałam ci podziękować.-Sięgnęła po kubek zkawą.- Potrzebowałam snu.Pózniej sprawdzę wiadomości i oddzwonię.Dan pozostał nieufny.- Nie usłyszę wykładu, jak to doskonale jesteś przygotowana dozajmowania się swoimi sprawami?- Jestem przygotowana, oczywiście, ale potrafię docenić życzliwy gest.- Miło mi to słyszeć.Dokończył jedzenie i dopił kawę.- Jeśli chcesz, to posprzątam, gdy będziesz sprawdzała nagrania nasekretarce.Nie pozwól się nikomu namówić dziś na pracę.Doktor Frank118RS powiedział, że powinnaś odpocząć dzień lub dwa po wstrząsie, jakiegodoznałaś.- Słyszałam, co powiedział - przypomniała mu.Ostatecznie zrezygnowała z wykłócania się z Danem o wysprzątaniekuchni.Doszła do wniosku, że nie uda się jej odwieść go od przemożnejchęci opiekowania się nią dzisiaj.Z tego, co Dan słyszał, sprzątając kuchnię, zatelefonowali do Lindseyprzyjaciele, którzy dowiedzieli się, że odniosła obrażenia, i pytali, jak sięczuje.Oddzwoniła do kilku osób i na nowo włączyła sekretarkę.W tymczasie skończył porządki i zajrzał do jej pokoju.Patrzyła podejrzliwie na szklankę z wodą i pigułkę, które przyniósłDan.- Czas na lekarstwo - poinformował.- Ostatni raz brałaś sześć godzintemu.- Tu jest napisane co sześć godzin w przypadku bólu.W tej chwili nicmnie nie boli.- Doktor Frank polecił, żebyś brała je dzisiaj profilaktycznie co sześćgodzin.Powiedział też, że dzięki pastylkom nie będziesz taka obolała jutro.-Ale.Dan usiadł na kanapie i podał Lindsey pastylkę i szklankę z wodą.- Wez tę cholerną pastylkę.- Pozwalam ci dzisiaj mi rozkazywać, bo wiem, że próbujesz być miły.Ale ostrzegam, że jestem bliska ukrócenia tego niezależnie od twoichintencji.- Ostrzeżenie przyjęte.119RS Z zadowoleniem obserwował, jak przełyka pigułkę.Zastanawiał się,czy zauważyła, że nie zamierza przestać jej rozkazywać.Przecież robił todla jej dobra.Postawiła pustą szklankę na końcu stołu, obok siebie.- Naprawdę nie musisz siedzieć tu ze mną przez cały dzień.Wiem, żenie możesz się doczekać, by wrócić do pracy.Jeżeli będę czegośpotrzebowała, mogę poprosić kogoś z przyjaciół.Zresztą nalegali, żebymzadzwoniła.Dan zerknął na zegarek, a pózniej na drzwi frontowe.Potem znowuspojrzał na Lindsey i zatrzymał wzrok na zabandażowanej skroni.- Mogę się tu pokręcić w pobliżu jakiś czas, by się upewnić, że niczegoci nie potrzeba.Uśmiechając się, Lindsey podniosła dłoń do twarzy.- Czuję się dobrze.Przespałam się, wzięłam prysznic, zjadłam pyszneśniadanie i zażyłam dwie pastylki.Jestem wzruszona twoją troskliwością,ale musisz złapać podpalacza.Idz i rób to, co do ciebie należy.- Delikatniedotknęła policzka Dana.Ten gest przełamał w nim opory.Chwycił jej dłoń i pocałował ją odwewnątrz.- Kiedy zobaczyłem tę eksplozję i ścianę walącą się na ciebie dzisiajrano.- Urwał, bo przerażająca wizja stanęła mu przed oczami.- Byłem wszoku - wyznał.Zapamiętał, że w chwili wybuchu on, zazwyczaj reagującynatychmiast, nie był w stanie wykonać najmniejszego ruchu.Zrozumiał, coznaczy określenie  sparaliżowany strachem" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki