[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozległy się gromkie oklaski, a ja miałam ściśnięte gardło.- Wszystkiego najlepszego, kochanie.- Nachyliłam sięi pocałowałam Dawn w policzek.- Siśtkiego lepsiego - dodał Adrian.Zjedliśmy tort.Teraz żałowałam, że nie przyniosłam całego,bo mogłabym też poczęstować innych.Po prostu nie przewidziałam, że spotkamy się z tak wielką serdecznością.Pielęgniarka spytała, czy może zobaczyć prezenty.Dawn z dumąpokazała jej szkatułkę, srebrny wisiorek i talony na płyty oraztorebkę od mojej mamy i wielkie pudło czekoladek od brata.- Ale z ciebie szczęściara - powiedziała pielęgniarka.Dawn uśmiechnęła się i nic nie powiedziała, a mnie się wydawało, że posmutniała.Zebrałam talerze po torcie i strzepnęłam okruszki z łóżka.Susie wkrótce nas opuściła, bo przyszli jejrodzice.Adrian leżał przytulony do Dawn, a ona go obejmowała.- Miło, że znów jesteście przyjaciółmi - powiedziałam.Dawn pocałowała go w czoło, ale nadal była smutna.- Czy mama powiedziała ci o mnie i co się stało z tamtymdzieckiem?- Tak, kochanie.- Nie mogę o tym myśleć.Nie chciałyśmy, ale to była naszawina.Zrobiłam straszną rzecz.Wzięłam ją za rękę i delikatnie pogłaskałam palce wystającespod bandaża.- Dużo w życiu przeszłaś, kochanie.Teraz lepiej cię rozumiem, jak porozmawiałam z twoją mamą.- Podobno nie wrócę już do was.Mam zamieszkać gdzieindziej, gdzie mi spróbują pomóc.Smutno mi, ale chyba takbędzie lepiej.Nie mogę tak dalej żyć.- Najważniejsze, żebyś miała pomoc i wsparcie.Twoja mamachce porozmawiać z Ruth, ale jeszcze nic nie zostało postanowione.A na razie, skarbie, odpoczywaj i zdrowiej prędko.- Dobrze, Cathy.Będę się starać.Nazajutrz też ją odwiedziłam.Nadal była cicha i zgaszona.Pewnie dużo myślała i zastanawiała się nad sobą.Ale bardzo sięucieszyła na widok Adriana.Następnego dnia rano zadzwonił telefon.To była Barbara.Powiedziała, że przewożą Dawn, i poprosiła, żebym przygotowała jej rzeczy.Zaskoczyła mnie.Wszystko działo się zbytprędko, choć spodziewałam się, że wkrótce ją gdzieś zabiorą.Alenie było innej rady.Oboje z Johnem od dawna uważaliśmy, żepotrzebuje profesjonalnej pomocy - a tego nie mogliśmy jej dać.- Dokąd pojedzie? - spytałam.- Ruth znalazła specjalistyczną klinikę psychiatryczną dlanastolatków.Tam nie będzie nikomu zagrażać i zacznie terapię.To duży dom na wsi, otoczony rozległym terenem.Pacjencimają własne pokoje.Brzmi całkiem niezle.- Rozumiem - odparłam w zamyśleniu.- Dobrze, że takszybko udało się załatwić.Czy będzie ją tam można odwiedzać?- Na razie nie.Ruth mówi, że najpierw musi się przyzwyczaić, zaaklimatyzować.Zależy, ile czasu jej to zajmie.Nawet jana początku nie będę do niej jezdzić.To jakieś sto sześćdziesiątkilometrów stąd.Podobno jest niewiele takich klinik, a ta uchodzi za jedną z lepszych.- Rozumiem - powiedziałam.- Niech jej się tam wiedziejak najlepiej.- Umilkłam na chwilę.- O której przyjedziecie?- Ze szpitala zabieramy ją o dwunastej, więc będziemy okołowpół do pierwszej.- W takim razie idę pakować.Już prawie jedenasta.Odłożyłam słuchawkę i zabrałam Adriana ze sobą na górę.Zaniosłam do pokoju Dawn dużą walizkę ściągniętą z szafy.Szybko się napełniła, tyle ubrań jej przybyło.Spakowałam teżozdóbki i inne drobiazgi, te kruche owinęłam najpierw w gazetę.Starałam się nie myśleć o tym, że dziewczynka nas opuszcza.Spędziła u nas prawie rok, a zdawało się, że o wiele dłużej - wytworzyłasię między nami silna więz i dużo przeszliśmy razem jako rodzina.Gdy na koniec popatrzyłam na puste półki i szafki, rozpłakałam się.Kochana Dawn, jakże będę za nią tęsknić! Stała się dlamnie niemal jak córka.Rozstanie było nieuniknione, by mogławreszcie uzyskać tak bardzo jej potrzebną pomoc, ale wcaleprzez to mniej nie bolało.W dodatku nie mogliśmy jej odwiedzać.Kiedy Adrian zobaczył moje łzy, przydreptał, wdrapał misię na kolana i pocałował w mokry policzek,- Już dobrze, kochanie.- Wyciągnęłam chusteczkę z kieszeni.- Mamusia jest smutna.- Smutna - powtórzył.- Mamusia smutna.Otarłam oczy.Jak wytłumaczyć dziecku, że Dawn nas opuszcza? I dlaczego? To było niemożliwe.- Dawn wyjeżdża - powiedziałam w końcu.- Powiemy jej:do widzenia.- Do widzienia - wymówił zabawnie i zmarszczył buzię,naśladując moją mimikę.Nie sposób było się nie uśmiechnąć.- Będzie nam smutno - dodałam.- Ale będziemy dzielnii powiemy jej: do widzenia.- Do widzienia - powtórzył, zabrał mi chusteczkę i wytarłresztę łez.Ucałowałam go i mocno przytuliłam.Czas naglił.Staszczyłam na dół najpierw walizkę, a potemtorby, za każdym razem otwierałam i zamykałam barierkę naschodach, żeby Adrian nie szedł za mną.Punkt dwunasta dobytek Dawn czekał w przedpokoju.Zabrałam Adriana do salonu.Zadzwoniłam do Johna i powiedziałam, że Dawn wyjeżdża.- Tak szybko? - zdziwił się.- Nawet nie zdążę się z niąpożegnać.- Pożegnam ją od ciebie.- Ucałuj ją i powiedz, że do niej przyjedziemy, jak tylko nampozwolą.- Dobrze.Punktualnie o dwunastej trzydzieści rozległ się dzwonek dodrzwi.Westchnęłam ciężko i poszliśmy z Adrianem otworzyć.W progu stała Dawn, tuż za nią Barbara i Ruth.- Wejdzcie - zaprosiłam je do środka.- No, Dawn, wyglądasz znacznie lepiej.- Nie była już taka blada ani smutnai zamyślona jak przedtem.Może ulżyło jej, gdy nareszcie zdecydowała się skorzystać z pomocy.Uśmiechnęła się do mnie i cała trójka weszła do środka.- Wszystko gotowe - wskazałam bagaże.- Może napijeciesię czegoś?- Nie, dziękujemy - odparła Ruth.- Czeka nas długa droga,wolałabym już jechać.Spojrzałam na Dawn i Barbarę.Stały niepewnie w przedpokoju, jakby nie wiedziały, co robić.- Zapakuję rzeczy do samochodu - powiedziała Ruth.-A wy się przez ten czas pożegnajcie.Stanęłyśmy z boku, żeby miała lepszy dostęp do bagaży.Adrian chwycił mocno nogę Dawn, jakby chciał zatrzymaćdziewczynkę.Pochyliła się, żeby go wziąć na ręce, ale widoczniezabolały ją nadgarstki, bo się skrzywiła.Uklękła więc i przygarnęła go serdecznie.- Powodzenia - zwróciłam się do Barbary.- Uważajciena siebie i szerokiej drogi.Da mi pani znać, co z Dawn i kiedymożna ją odwiedzić?- Na pewno.I jeszcze raz dziękuję za wszystko.Wiem, jakpaństwo polubili Dawn, i wprost nie potrafię wyrazić swojejwdzięczności.- Objęła mnie i serdecznie przytuliła.Ruth wróciła właśnie do przedpokoju po kolejną torbę.- Do widzenia, maluszku - powiedziała Dawn, podnoszącsię z kolan.- Będzie mi ciebie brakowało.- Odwróciła się domnie.- Do widzenia, Cathy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Kelly Cathy Kobieta i kobieta
- Cathy J. Cohen Democracy Remixed, Black Youth and the Future of American Politics (2010)
- Spellman Cathy Cash Próba sił
- Cathy Maxwell Ucieczka do Szkocji
- Yardley Cathy Slodsza niz wino 2
- Ucieczka do Szkocji Maxwell Cathy
- Maxwell Cathy Myszka
- SpinningTop Instructions
- Michał Psellos Kronika(1)
- Alicja i Lustro Zombi Gena Showalter
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elpos.htw.pl