[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Nie próbuj ze mną, kurwa, sztuczek, świński kapłanie! - zapiszczał ponuro demoniczny głos.- Będę ssać twojego kutasaw piekle!Z ust dziecka wydobył się szaleńczy śmiech, rozrywający powietrzena strzępy.Maggie była sparaliżowana z szoku.To wprost niepojęte,żeby to coś na ołtarzu było Cody.Opuściła głowę, usiłując się modlić.Peter spojrzał na rabina i dostrzegł, że jego opanowanie nie zmalałoani odrobinę.Było widoczne, że nie ma zamiaru wdawać się w rozmowęz Istotą.Czuł wyraznie, że starzec śledzi konfrontację na jakimś innym,wewnętrznym poziomie jasnowidzącej świadomości.- Duchu nieczysty! - wygłosił Peter.- Kimkolwiek jesteś ty i wszyscytwoi towarzysze, którzy opętali tego sługę bożego.- Ty wiesz, kim jestem, Messenguer! - zawołał triumfująco głos.-Spędziłem całe życie u twego boku.Jestem Księciem Du-553my! Twoim kosmicznym odpow"dnikiem.Jestem tym, który tajjsprytnie wiódł cię ścieżką w ognizie, że nigdy mnie o to niepodejrzewałeś.To ja obdarzyłem ci; intelektem.to ja sprawiłem, żetwoja rozbuchana, krwiożercza d~ma utopiła twą wiarę wracjonalizacjach.Och, te twoje głupie żaosne wysiłki poznania Boga!Peter wielki! Peter dumny! Peter, kury myśli, że może pieprzyć tę sukę,a Bóg nie zauważy!- Skoncentruj się! - gwałto iy głos rabina przedarł się do świadomości Petera.- A ty, stary hipokryto! - rykroł demon, przenosząc nagle całą uwagęna rabina.- Myślisz, że ze-tawię cię w spokoju?Rabin poczuł, jak grunt zaczyr.i drżeć, a wokół niego unosi sięokropny odór.To był odór, któreg ligdy nie mógł zapomnieć.Płonąceciała, krematoria.Devora!Odór zelżał, ale żelazny uściw.który chwycił jego serce, nie zniknął.- Cierpliwości, człowieczku! - zawołał demon ustami Cody.-Zabawię się z tobą pózniej.Rabin poczuł, jak włosy jeżą nu się na karku i ściska go w żołądku.Co za szaleństwo, bym ba)  czegokolwiek w moim wieku - napomniałsię, ale odór Auschv tz pozostał w jego nozdrzach, a wspomnienieDevory sprawiło, :?- stracił siły.Zmusił się do skoncentrowania uwagina powrót na gęsie księdza i znowu posłał swój umysł w kosmos,szukając nieskoi.zoności.Peter z wysiłkiem wypowiada: yraznie słowa rytuału.Ostrożnie,Peter - napomniał się - nie s&' panowania nad sobą.- Długa droga z Kalwarii, rzec wiście - wysyczał demon, zanim Peter dokończył tę myśl.-l\ udęty balonie! Nigdy nie przyszło ci do głowy, że droga była tak -Uga, ponieważ szedłeś w złymkierunku?Szaleńczy śmiech demona pcnósł się po wnętrzu komnatyprzyprawiającymi o mdłości falar raniąc do żywego nerwy ichwszystkich.Maggie odszukała ocuni wzrok Petera i zobaczyła w nichżywy ból. - Jak bezmyślnie pozwoliłeś m wprowadzić się prosto do Gehenny - drobny skręt tutaj, prz em iny skręt tam, i twój wybitny55-intelekt sprawnie doszedł do wyłącznie błędnych wniosków! Sampowiedziałeś, że to nie wielkie decyzje zaprzedają człowieka, Peter, ależe to drobne zaniedbania, drobne folgowanie sobie otwierają drzwiWrogowi.Czy to może być prawda? - umysł i serce Petera nieodwołalniezsuwały się ku Otchłani.- Drogi, wszechmogący Chryste, a jeśli to jestprawda?Przerażająca myśl wybiła go z rytmu, nagle nie był w stanieprzypomnieć sobie, w którym miejscu tekstu się zatrzymał.- On kłamie! - zawołał zdecydowanie rabin.- On nie jest związany Prawdą!Głowa dziecka obróciła się gwałtownie ku rabinowi z niesamowicielubieżnym uśmiechem na ustach.- Was Du erlebst, kann keine Macht der Welt Dir rauben - powiedział głos doskonałym niemieckim.- To, czego doświadczyłeś,nie może być odebrane przez żadną ziemską moc.Wszystkie oczy zwróciły się na rabina.- Była tak delikatna i czysta, prawda, łiebchenl - wyszeptałzmysłowo demon.- Jej włosy, skóra, sposób, w jaki nocą wymawia ła w łóżku twoje imię.Dlaczego jej nie uratowałeś? Tchórz! Samolubna glista! Zgwałcili ją, wiesz o tym.Wszystkich sześciu.Też myśleli, że jest delikatna i ładna.Kazali jej, żeby im obciągała, wieszo tym, Icchak? Powiedzieli, że jak nie wypije każdej kropli, to zamęczą ciebie na śmierć.Myślała, że ratuje ciebie, takie nieszczęsne,przerażone niewiniątko.Ale uratowała tylko nieszczęsnego staregooszusta, który mówi ludziom, że jest święty, chociaż prawda jest taka, że pozwolił, żeby za niego zamęczono jego żonę.Umarła w cierpieniu, Icchak.Oczywiście, do tego momentu już całkiem odeszłaod zmysłów.Wiedziałeś, że patrzyła, jak zabijają dzieci?Ból ściągnął twarz starca, a łzy niepowstrzymanie potoczyły się pojego policzkach, ale nie ustępował.Devora.Devora.Przyłóż mnie do swego serca.Miłość jest równiepotężna jak śmierć.Czekał całe życie, by znalezć ją na nowo.Zmierćmogła mu przynieść tylko spokój.Z wielkim wysiłkiem zmusił swą świadomość do powrotu doterazniejszości.W jego uszach rozbrzmiewały gwałtownie słowa To-555ry:  gdyż Bóg, twój Pan, wystawia cię na próbę, by wiedzieć, czykochasz Pana swego całym sercem i duszą".Peter widział, jak zręcznie złowroga Istota umieściła zatruty harpunw sercu starca.Natarł na demona rozwścieczony jego złem. - Wyklinam cię, duchu nieczysty! - zagrzmiał.- Podstępny wrogu!Wszystkie duchy! Was wszystkich! W imię.- Rozmawiajcie ze mną, panowie! - wrzasnął głos, zagłuszając słowaPetera.- Rozmawiajcie ze mną! To wcale nie wystarczy! Chowacie sięza drukowaną kartką.Wezwałem was na zapasy, a nie szachowąrozgrywkę.Będziecie ze mną walczyć wprost, bo jak nie, to zabijędziecko, zanim jeszcze skończysz czytać ze swojej głupiej książeczki!Dla potwierdzenia grozby demona ciało na ołtarzu zaczęłonabrzmiewać: ramiona i nogi dziecka nadymały się jak balony.Mag-giestała sparaliżowana, patrząc na tę okropność i nie wiedząc, co robić.Twarz Cody wykrzywiała się z bólu, a okropny jęk wydobywał się z jejust.- Rozkazuję ci wyjść z tego dziecka bez czynienia mu żadnejkrzywdy! - rozkazał rabin.- Nie masz tu żadnej władzy!- %7ładnej władzy! - wściekły głos demona wstrząsnął komnatą.- To jazniszczyłem Zwiątynię.Jego śmiech raz po raz nabierał intensywności, to znowu cichł, takjakby wszystkie domy wariatów na świecie wypuściły swych najbardziejwykolejonych pensjonariuszy.- Użyję Słów Mocy, by wyprzęgnąć.- zaczął rabin.- Słowa Mocy! - wykrzyknął demon.- Och, porozmawiajmy oSłowach Mocy.Tchórz.Nikczemnik.Aajdak.Dezerter.Nie chcieli odciebie nic poza jednym Imieniem.Nie pamiętasz, liebchenl Proszę.Pomogę ci.Rabin cofnął się chwiejnie, jakby ktoś zadał mu potężny cios w splotsłoneczny i zanim zdołał odzyskać równowagę, poczuł, jak jest przenoszony wstecz w czasie.Wokół niego leżeli martwi i umierający.Zaprowadzili go na skrajzbiorowej mogiły.Zmusili go, by patrzył, jak kopią swój grób wostatnim upokorzeniu.Zmusili go, by patrzył na wychudłych jakszkielety ludzi, niewiele różniących się od łopat, które trzymali556w rękach.Byli zabijani pałkami lub strzałami w tył głowy przezśmiejących się żołnierzy.Zmusili go do słuchania jęków o litośćniedobitych, którzy czuli rzucaną na nich łopatami ziemię.- Możesz ich uratować! - mówili mu.- Powiedz nam Imię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki