[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz? Czy mo\e poczekać jeszcze chwilę? To prawdopodobnie trochę potrwa  przestrzegł agent. Najpierw trzeba się będzie połączyć z Wiedniem, coniekiedy wymaga czasu.Ale potem połączenie przez Wiedeń z Berlinem nastąpi błyskawicznie. Mhm  mruknął Vollmer i przesunął językiem po tkwiącym między zębami szkle. Erik!  rozległ się za nimi stanowczy męski głos. Erik von Vollmer!Obaj się obejrzeli. W drzwiach jednego z wagonów stał wysoki, dystyngowany mę\czyzna w homburgu. Heil Hitler!  powiedział Vollmer, po czym dostał ataku kaszlu, dzięki któremu fiolka ponownie znalazła się wdłoni. Co się dzieje? Czemu cię prowadzą i dokąd?  spytał mę\czyzna. Proszę mu powiedzieć, \e za chwilę pan wraca  odezwał się gestapowiec.Podejrzliwy sukinsyn.I jaki szybki, złapał czapkę w powietrzu.Niebezpieczny przeciwnik. Idziemy tylko zadzwonić do Berlina.Mę\czyzna zeskoczył na ziemię i ruszył ku nim zdecydowanym krokiem.Agent z kieszeni długiego skórzanegopłaszcza wydobył charakterystyczną plakietkę i pokazał nadchodzącemu. Gestapo!  rzucił ostrzegawczo. Tyle to ju\ się domyśliłem.Proszę mi wyjaśnić, co tu się dzieje. Obawiam się, \e to nie pańska sprawa! Doprawdy? To niech pan zerknie na to!Z tymi słowami mę\czyzna wyciągnął z wewnętrznej kieszeni coś, co wyglądało jak wąski skórzany portfel, rozło\ył ipodstawił agentowi pod nos.Ten przyjrzał się uwa\nie dokumentowi, którego wygląd, rzecz jasna, znał, ale któregonigdy jeszcze nie widział w rękach konkretnego posiadacza.Była to legitymacja wystawiona przez samego ministra bezpieczeństwa Rzeszy, Heinricha Himmlera, a nakazującaprzedstawicielom wszystkich niemieckich instytucji ochrony prawa bezwarunkowo podporządkować się rozkazomwłaściciela, brigadefhrera SS SD Helmuta von Heurtena Mitnitza. Tak jest, herr brigadefhrer.Oczekuję na rozkazy. Co się tu dzieje? Bardzo przepraszam, herr brigadefhrer, \e ośmielam się wtrącić, ale ten funkcjonariusz tylko rzetelnie wypełniaswoje obowiązki  powiedział Vollmer. A jakie\ to, jeśli łaska? Rozesłano list gończy za domniemanym obcym agentem.Moja twarz pasuje do rysopisu.Szliśmy właśnie, \ebyktoś wiarygodny za mnie poręczył. Teraz to ju\ oczywiście niepotrzebne  spiesznie zapewnił agent. Beatrice, twoja ciotka, mówiła mi, \e prawdopodobnie pojedziesz tym pociągiem, ale jakoś musiałem cię przeoczyćw Wiedniu  stwierdził von Heurten Mitnitz. Wsiadłem w ostatniej chwili.O mały włos bym się spóznił. Bardzo przepraszam, herr brigadefhrer  wtrącił się gestapowiec  ale muszę wracać do swoich zajęć.Von Heurten Mitnitz niedbałym gestem sparodiował nazistowskie pozdrowienie, ale kiedy agent ruszył w stronępociągu, zawołał za nim: Chwilkę!  Tamten odwrócił się spłoszony.Von Heurten Mitnitz podniósł do góry palec. Wspomnę, gdzietrzeba, o nale\ytym wypełnianiu obowiązków. Bardzo dziękuję  rzekł rozpromieniony agent i oddalił się. Niewiele brakowało  powiedział Helmut von Heurten Mitnitz, odprowadzając wzrokiem agenta. Chciał panasprawdzić? Zamierzałem zadzwonić do Mllera. Nic by z tego nie wyszło.Jak tylko dotarło do mnie, co stało się w pociągu z Bazylei, natychmiast usiłowałem się znim skontaktować, ale nadal jest z Kaltenbrunnerem w Wilczym Gniezdzie. Zaczynałem się obawiać, \e nie ma ju\ co na niego liczyć.Przygotowałem pigułkę do zgryzienia.Helmut von Heurten Mitnitz przyjrzał sie uwa\nie Vollmerowi. Wydarzyło się coś jeszcze, o czym powinienem wiedzieć? Jakieś kłopoty w Marburgu? Musiałem wyeliminować miejscowego szefa SS SD. Wyeliminować? Zabiłem go.Ciało znajduje się w mieszkaniu Dyerów.Jego samochodem pojechaliśmy do Frankfurtu.Von Heurten Mitnitz chwilę się nad czymś zastanawiał, a potem rzekł: W takim razie dobrze, \e Mller jest nadal pod Kętrzynem.Coś jeszcze? Dyer chciał zabrać ze sobą jakieś papiery albo przynajmniej je zniszczyć.Powiedziałem, \e nie mamy na to czasu.Wie pan coś na ten temat?Von Heurten Mitnitz wolno pokręcił głową. Nie. Trzeba będzie przekazać Mllerowi, \eby przechwycił te papiery, jeśli nie będzie to wymagałonadmiernego ryzyka.Mo\e w tym kryła się odpowiedz na pytanie, po co Amerykanie zadawali sobie tyle trudu. Mamdla pana wiadomość.Po przyjezdzie do Budapesztu dowiedziałem się, \e pańskim kontaktem na miejscu jest hrabinaBatthyany.Zdaje się, \e jesteście spokrewnieni, prawda?Vollmer uniósł brwi w zdziwieniu. Podano mi tylko datę, godzinę i kościół Zwiętej Anny. Drogi Eriku, po co my tu właściwie stoimy? Wracajmy do pociągu. Co dalej? Jutro lub pojutrze zostaniecie przerzuceni do Jugosławii.Zapewniono mnie, \e kiedy ju\ znajdziecie się pod opiekaMichajłowicza, najgorszą część wyprawy będziecie mieli za sobą.  Zapewniono?  powtórzył podejrzliwie Vollmer. Kto taki? Osoba zbli\ona do dowództwa węgierskiego ruchu oporu.Osoba, której ufam. Nie powie mi pan, kto to taki? Ju\ o niej wspomniałem.Hrabina Batthyany. W oczach Vollmera znowu pojawiło się zdumienie. Sądzę, \ebardzo szybko dojdzie pan do podobnego wniosku jak ja: to zadziwiająca kobieta.Piętnaście minut po odjezdzie pociągu agent gestapo zadzwonił do swojego wiedeńskiego szefa i poinformował go oobecności brigadefhrera SS w pociągu. Ale wszystko poszło gładko, mam nadzieję?  upewnił się szef. Tak jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki