[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie odmówi³ sobie porozumiewawczego spojrzenia w stronê Stonogi.Próbowa³ daæ sygna³, ¿e proponuje zawieszenie broni.Na pró¿no.Spojrzenie ch³opaka sta³o siê jeszczebardziejwrogie.Na Konradapodzia³a³o to mobilizuj¹co jak nigdy.Poka¿ smarkaczowi, pomySla³.Skoncentruj siê.Skup siêi zrób to.Staæciê na to.Nocne wejScie na Granaty z ksiêdzem Niepo³omickim by³ochybanajwiêkszym wyczynem mojego ¿ycia, wiêkszym ni¿ póx159.niej Mont Blanc, Matterhorn, Elbrus i Pik Lenina w burzy Snie¿nej.Do wypraw na tekolosy przygotowywa³em siê miesi¹cami,szlifuj¹cformê jak zawodowy sportowiec.Granaty pokona³emkosztem zdrowia, siêgaj¹c do najg³êbszych rezerwenergetycznych.Mo¿e dlatego na górze zacz¹³em postrzegaæ Swiat jakbyinaczej?Nie mówiê ju¿ owidokach, któreo tej godzinie przedwschodems³oñcaby³y naprawdê pora¿aj¹ce.Na pró¿nousi³owa³em budziæ w sobie cynizm i powtarza³em wmySlach, ¿etrudnoo wiêkszy kicz ni¿ ta krwawa zorza poranna nadkoronk¹ szczytów, zanurzonych na dodatek arcyszmirowato w morzumgie³.Mog³em to sobie oSmieszaæ,jak chcia³em, adech i tak zapiera³o.Kilka minut póxniej dowiedzia³em siê, cozawiera³ma³yplecaczek,który przed wyjSciem zauwa¿y³emw rêkach ksiêdza, a póxniej by³niesiony przezkilkoro jegonajbli¿szych lizusików z m¹dral¹ Jasiem Gajd¹na czele.By³yw nim przyboryliturgicznei PismoRwiête.Ksi¹dz znalaz³ p³aski g³az, a Gajda gorliwie nakry³ go bia³ym p³Ã³tnem.W rogach po³o¿y³ ma³ekamyki, ¿ebyszmatki nie porwa³ wiatr.Ksi¹dz wyj¹³ kielich i tackê, którejprzeznaczenia ani nazwy wtedy niezna³em.Zrozumia³em,¿e bêdzie tu odprawia³ mszê, i poczu³em siê trochênieswojo. - Widzê, ¿e nasz nowy przyjaciel jest zaskoczony - powiedzia³zuSmiechem ksi¹dz.- Widocznie s¹dzi³, ¿e msza Swiêta to jakaStajna impreza, tylko dlaswoich, za zaproszeniami.Nie wiedzia³,¿e mo¿na j¹ odprawiaæwszêdzie i dlawszystkich.Dlaptaków, dlaSwistaków,nawet dla ateistów.- Ksi¹dz najwyraxniej uwa¿a mnie za idiotê - mrukn¹³em.-Ale¿ nie!Chcia³em tylko powiedzieæ,¿e tyte¿jesteS zaproszony.Ale jeSli z jakiegoS powodu by³oby ci tonie na rêkê, to niemaprzymusu.Rozumiemy, ¿e mo¿eszsiê czuæ trochê nieswojo.Wiêc jeSli nieczujesz siê jeszcze gotowy, mo¿esz na ten czas oddaliæsiê, nikt nie bêdzie ci mia³ tegoza z³e.OczywiScie, ¿e najchêtniej znikn¹³bym z tego miejscanatychmiast.Co ja tam mia³em do roboty?Tym bardziej ¿e klecha zastawia³ na mnie pu³apkê, czu³em to.Manipulowa³ mn¹z uSmiechemna ustach, jakby zjad³ wszystkie rozumy.Tym bardziej niepowinienem uczestniczyæ w tej grze znaczonymikartami.Jednak czu³em na sobie wyczekuj¹cy wzrok Magdy i wiedzia³em, ¿e niemamruchu.Gdybymodszed³, mia³bymu niej przegrane.W gruncie160rzeczy to ona tê pu³apkêzorganizowa³a.Klecha tylkopos³u¿y³ jejza narzêdzie.Musia³em przyznaæ, ¿e gra³swoj¹ rolê z pewn¹ klas¹.Nadal mnie w trudny do wyt³umaczeniasposób poci¹ga³, choæprzecie¿nie powinien.- Mogêzostaæ,co mi.- zacz¹³em, wzruszaj¹cramionami.W tej samej chwili Magda podesz³a do mnie tak energicznie,na ilepozwala³y otwieraj¹ce siê okilkametrów w bok przepaScie,chwyci³amnieza rêkê i stanowczo poci¹gnê³aw stronê zaimprowizowanegoo³tarza.-OczywiScie, ¿e Konrad nigdzie nie pójdzie, co te¿ ksi¹dzwygaduje!- wsiad³a na klechê ca³kiem ostro.- Od pocz¹tkumia³em tak¹ nadziejê - wybrn¹³g³adko.Magda posadzi³a mnie na jakimS g³azie i przysiad³a obok.- Po prostu róbto, co ja i jakoS bêdzie- szepnê³a.Stara³a siê, jak mog³a, a¿mnie to rozczuli³o.By³em na takimetapie, ¿e rozczula³o mnie w niej prawie wszystko.I wiele gotówby³em dla niej znieSæ.Du¿o wiêcej ni¿ udzia³w koScielnej ceremonii napó³nocnymwierzcho³ku Granatów.Zreszt¹, nie by³o toprzecie¿ dla mnie coS zupe³nie nieznanego.Nawet, jeSlipomin¹æSrednio udanepróbyewangelizacji, jakim wdzieciñstwie poddawali mnie sporadycznie dziadkowie Danielakowie iwujek Bronek,jeszcze ca³kiem przecie¿niedawno poSwiêca³em siê wpodobny sposób, ¿eby byæ blisko Agnieszki.A Magda by³a wtedy dlamniewa¿niejsza ni¿ wczeSniej Agnieszka.Przynajmniejtak misiê wydawa³o.Agnieszka mia³aza³atwiæ pewn¹ konkretn¹ sprawê.Magda.kto wie.No inie by³o tak xle.Robi³em to,co inni i nikt niezwraca³ namnie uwagi.Wszyscybyli zapatrzeni w ksiêdza.A potem da³em siêwci¹gn¹æ.Zw³aszcza, kiedy Jasiek Gajda czyta³ z Pisma Rwiêtego:"Wznoszê swe oczyku górom,Sk¹d¿e nadejdzie mipomoc?Pomoc moja od Pana,Co stworzy³ Niebo i Ziemiê. Onnie pozwoli zachwiaæ siê twejnodzeAni siê zdrzemnie Ten,który ciê strze¿e."Zabrzmia³o to naprawdê jakoS przejmuj¹co, mocno.Nawet Jasioprzesta³ byæ na chwilê przem¹drza³ym lizusikiem, jakbyurós³ naczas czytania, jego g³os zapanowa³ nad górami.Czerwone s³oñce161.w³aSnie wychyla³o siê zza szczytów na horyzoncie, granie, wy³aniaj¹cesiê z morza mgie³ pod naszymi stopami, nagle stanê³y w Swietle.Wstydzi³bym siê przyznaæ,ale a¿ coS mnie chwyci³oza gard³o.OczywiScie,póxniej siê otrz¹sn¹³em,wróci³a mi SwiadomoSæ,¿eprzecie¿ to by³o tylko przedstawienie.Musia³em jednak przyznaæ, ¿e bardzo zgrabniewyre¿yserowane.Ta sceneria, tedobrane dosytuacji cytaty z "¿ydowskiej ceg³y", tenklimacikobrzêdudla wybranych, to musia³odzia³aæ na ksiê¿owsk¹gromadkê.Najlepszy dowód, ¿e namnie te¿ podzia³a³o,choæby przezparê minut.Kiedy schodziliSmy zpowrotem w dolinê, mySla³emzrodzajempodziwu, ¿e ten klecha naprawdê ma talent, jeSli osi¹gapodobnewyniki jak szamani dawnych S³owian.I tobez pomocy czerwonych muchomorów.Wszed³ wScianê jak maszyna.Dawnonie wspina³ siê w takimnatchnieniu, chyba¿e jeszcze w czasachseminarium
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Marek Skała, Andrzej Mleczko psychologia zmiany. rzecz dla wscieknietych. wydanie ii rozszerzone pełna wersja
- Bankowicz Bożena i Marek Dudek Antoni Leksykon historii XX wieku
- Chodakiewicz Marek Jan Po Zagładzie. Stosunki polsko żydowskie 1944 1947
- PS99 Pan Samochodzik i Bractwo Dębu Marek Żelech
- Huberath Marek S. Balsam Długiego Pożegnania
- Huberath Marek S. Vatran Auraio
- Marek Kędzierski Męska sprawa
- Szczyt Marek Chirurg czy artysta 2
- Próba Hawksley Elizabeth
- jolanta pawlik praca magisterska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolazebate.pev.pl