[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wiem, miałam przeczucie.- Kłamałam.Finn mi powiedział,ale odkąd wiedziałam, było to dla mnie oczywiste.- Więc.przepraszam cię, że się z tobą ożeniłem.Niepowinienem był tego robić, nigdy nie będziesz ze mnąszczęśliwa.- Cóż, mogłabym powiedzieć to samo.W zadumie pocierał kark. - Mogę powiedzieć na swoją obronę tylko tyle, że aż do ślubu niezdawałem sobie sprawy z siły twojego uczucia do Lokiego.Kiedy z nim tańczyłaś, oboje dosłownie promienieliście.- Więc się domyślałeś? - zapytałam.Skinął lekko głową.-Wiedziałeś? Wiedziałeś też.że z nim spałam?- A spałaś? - coś rozbłysło w jego oczach, czyżby uraza? - Kiedy?- W Oslinnie, po.naszej kłótni.- Starannie dobierałam słowa.- Och - urwał i przez chwilę nic nie mówił.- Jesteś zły? - zapytałam.- Zły? Nie.- Pokręcił głową.- Ale też nie jestem zachwycony.-Zmarszczył brwi.- Nie wiem, jak to wyjaśnić, ale cieszę się, żemi powiedziałaś.- Przepraszam za to.Nie chciałam, żeby do tego doszło, a już napewno nie chciałam cię zranić.-Uśmiechnęłam się blado.- I sięjuż nie powtórzy, zapewniam.- Wiem o tym.Bo widzisz, Wendy.ja.~ urwał i odetchnąłgłęboko.- Wendy, chcę rozwodu.I wtedy zaczęłam płakać, sama nie wiedziałam dlaczego.Były tołzy ulgi, zmieszania, smutku i bardzo wielu innych emocji, którew sobie dławiłam. Byłam szczęśliwa, ale też strasznie smutna i przerażona.Międzyinnymi.- Nie plącz, Wendy.- Tove objął mnie ramieniem w geścieotuchy.Dotknął mnie po raz pierwszy od naszego ślubu.- Niechciałem cię zasmucić.-- Nie jestem smutna, tylko.- Pociągnęłam nosem, spojrzałamna niego.- Chodzi o to, że spałam z Lokim?- Podjąłem tę decyzję, zanim mi powiedziałaś.Chodzi o to, że sięnie kochamy i uważam, że powinniśmy mieć szansę, by spędzićżycie z ukochaną osobą.- Och, no tak.- Otarłam łzy z oczu.- Przepraszam, to wszystkomnie przerasta.I masz rację.Powinniśmy anulować naszemałżeństwo.- Skinęłam głową i znowu zaczęłam szlochać.-Przepraszam, nie wiem, dlaczego płaczę.- Na pewno nie masz nic przeciwko temu? - Przyglądał mi sięuważnie.- Tak.- Uśmiechnęłam się blado.- To najlepsze rozwiązanie dlanas obojga.- Też tak myślę.- Skinął głową.- Pozostaniemy przyjaciółmi,zawsze będę po twojej stronie, ale do tego nie musimy byćmałżeństwem.- Fakt.Obiecaj mi jednak, że poczekamy, aż skończy się tasprawa z Vittrą.Gdyby coś mi się stało, chcę, żebyś to ty zasiadłna tronie.- Naprawdę chcesz, żebym został królem? Wcześniej czy pózniejoszaleję.- Ale na razie, jesteś jedyną osobą, która ma moc i której ufam -zauważyłam.- Willa pewnego dnia będzie dobrą władczynią, ale jeszcze nie teraz.Jeśli będzietrzeba, zastąpi cię.- Naprawdę myślisz, że coś ci się stanie? - zapytał.- Nie wiem - przyznałam.- Ale muszę mieć pewność, że bezwzględu na wszystko królestwo będzie w dobrych rękach.- No dobrze.Masz moje słowo.Póki nie pokonamy Vittry,będziemy małżeństwem, a jeśli coś ci się stanie, będę rządziłnajlepiej jak potrafię.Uśmiechnęłam się.- Dzięki.- Zwietnie.- Opuścił rękę, wbił wzrok w pustkę.- A skoro tomamy z głowy, musimy się szykować.O jedenastej czeka naspogrzeb kanclerza.- Jeszcze nie przygotowałam przemówienia -westchnęłam.Tovewstał.- Co mam o nim powiedzieć?- Cóż, jeśli chcesz powiedzieć coś dobrego, musisz kłamać -mruknął i podszedł do szafy.- O zmarłych nie mówi się zle.- Nie wiesz, co chciał z tobą zrobić - mówił głośniej, żebym gosłyszała.- Stanowił zagrożenie dla całej społeczności.Przysiadłam na łóżku, słuchałam, jak mój mąż wybiera ubranie iidzie do łazienki, i mimo problemów czułam, jak ciężar spada miz serca.Nadal nie miałam pojęcia, jak powstrzymać Vit-trę i ocalićwszystkich drogich memu sercu, nadal musiałam przygotowaćmowę na pogrzeb kanclerza. Ale po raz pierwszy do dawna poczułam, że może nie wszystkostracone.Jeśli uda mi się pokonać króla, jeśli nas ocalę, może jestpo co żyć. OrmWilla wystąpiła w czerni, ale sukienka sięgała jej ledwie dopołowy uda.Dobrze przynajmniej, że wyglądała w miaręwytwornie.Moja przemowa poszła tak dobrze, jak było to tylkomożliwe w przypadku mowy pogrzebowej.Nikt nie opłakiwałkanclerza i wydało mi się to bardzo smutne, ale ja też nie uroni-łam za nim ani jednej łzy.Ceremonia pogrzebowa odbywała się w przestronnej sali wpałacu.Otaczały nas czarne kwiaty i świece.Nie wiem, ktoodpowiadał za wystrój sali, ale wyglądała jak spełnienie marzeńgota na koncercie The Cure.Po uroczystości zabrano ciało kanclerza, by pochować go nacmentarzu, a goście zostali.Nie miał żadnych krewnych iwłaściwie nie wiedziałam, jakim cudem został wybrany.Panowała posępna atmosfera, choć nie sądzę, by miało to wielewspólnego z pogrzebem.Wszyscy żałobnicy szeptali, naradzalisię i zerkali na mnie.Słowo  obraz" unosiło się w powietrzu jakbryza [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki