[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy ujrzał, że mężczyzna, zamiast skręcić ku wyjściu,idzie prosto na niego, nogi miał już jak z kamienia.Niepokój wzmógłsię, gdy w ułamku następnej sekundy dostrzegł, że człowiek tenubrany jest elegancko, wręcz wytwornie.Pomyślał, że ta twarz jestmu zupełnie nie znana, zrozumiał jednak - napotkawszy spojrzeniemężczyzny - że zaraz się czegoś dowie.Ta twarz.Ta twarz nieznana, a jednak znajoma! To spojrzenie.Ależ to niemożliwe! Usłyszał głos, głos spokojny, zupełnie nie pa-sujący do rozgorączkowanego wzroku.W jednej chwili Zaliakin po-myślał, że spotyka się ze zjawiskiem reinkarnacji.- Witalij, to ja.Zaliakin stał jak wryty.- Nie patrz na moją twarz.Patrz mi w oczy: to ja.- Myślałem, że nie żyjesz.! - wybełkotał Zaliakin ledwo sły-szalnym głosem.- Powiedzieli, że.- Skłamali, potrafią dobrze kłamać.Byłem tylko w raju, Witalij.Tylko w raju.Zgodnie z instrukcją, KGB zaleca niekiedy nowym pracownikomśledzenie w ramach treningu osób, o których wiadomo, że należą do wojskowego departamentu 44388 (jego kwatera główna mieści siętuż obok moskiewskiego lotniska na Chodynce), inaczej mówiąc:należą do GRU.Jest to w końcu praktyczny i oszczędny sposób te-stowania zdolności funkcjonariuszy KGB oraz doskonalenia ichumiejętności, ale także śledzenia wszelkich poczynań  sąsiadów.Na początku lat osiemdziesiątych, gdy Zaliakin był jeszcze w Mo-skwie, wiele razy stanowił obiekt tego rodzaju praktyk.Trzy razy zrzędu udało mu się zgubić nowicjuszy z KGB.Za czwartym razemjednak nie zdołał ich zgubić i to niepowodzenie o mało nie stało sięprzyczyną jego upadku.Wśród różnych rodzajów tajnej działalnościZaliakina była jedna dziedzina, która nie miała nic wspólnego z woj-skiem ani ze szpiegostwem, natomiast ściśle łączyła się z jego347 pragnieniem, aby dostąpić zbawienia; przyczynić się do zbawieniaRosji, przynajmniej tak to sobie wyobrażał: Zaliakin był chrześcija-ninem i do tego katolikiem!Wiara, którą przejął od matki Litwinki, w całkiem naturalny spo-sób godziła się z rosyjskim nacjonalizmem odziedziczonym po ojcu,słynnym oficerze sztabowym Armii Czerwonej.Ta wiara go pokrze-piała.Z czasem, wraz z odkrywaniem okropności okresu stalino-wskiego, stagnacją i wszechwładną korupcją ery Breżniewa, wraz zafgańskim  Wietnamem , gdzie zginął jego ukochany ojciec, Zaliakinnabrał przekonania, że tylko i wyłącznie chrześcijańska moralnośćjest w stanie wyleczyć Rosję z komunizmu i umożliwić jej odrodzenie.Praktykował wiarę w podziemiu, potajemnie chodził do kościoła, abysię modlić, albo też - bardzo rzadko, ze względu na zbyt duże ryzyko -do prywatnych mieszkań, w których po kryjomu, prawie szeptemodprawiano nabożeństwa.W tamtych czasach, gdyby odkryto jego tajemnicę, potraktowanoby go jako  zdrajcę ideałów komunistycznych i uznano co najmniejza podejrzanego.Jego kariera byłaby całkowicie przekreślona.W naj-lepszym razie znalazłby się na jakiejś dalekiej placówce, gdzieś przygranicy chińskiej, w najgorszym razie - w obozie na dalekiej Syberii.Tak więc łatwo wyobrazić sobie jego przerażenie, kiedy w chwili, gdyopuszczał właśnie mały kościółek na przedmieściu Moskwy, zaczepiłgo funkcjonariusz KGB.Zaliakinowi zdawało się, że już dawno gozgubił, a teraz ten człowiek mówi, że go rozpracował; zauważył nawetsposób, w jaki Zaliakin czynił znak krzyża - od lewej do prawej, a nieodwrotnie, jak każdy dobry chrześcijanin prawosławny !Tego dnia Zaliakin miał jednak szczęście, bo mężczyzną owym byłNicolas de Witt alias Michael Deves.Deves nie wyjawił tajemnicy Zaliakina i nie prosił o nic w zamian.W tym dniu narodziła się przyjazń.I ich przymierze.Bo mieli ze sobąwiele wspólnego  począwszy od takiej samej nienawiści do tegosamego wroga, który ich obu uczynił sierotami.- Jednym słowem, chcesz dać się wymienić za nią i mieć pew-ność, że pózniej będzie bezpieczna.Chcesz, abym to z nimi wyne-gocjował i potem ją ukrył, czy o to chodzi?348 - Mniej więcej tak.- Dlaczego nie prosisz o to twoich przyjaciół?- Bo zabiliby ją.Zaliakin milczał przez dłuższą chwilę.- Jesteś jedynym człowiekiem, na którego mogę liczyć - powie-dział Michael.- To jedyny powód? - spytał Zaliakin obojętnym tonem.- Nie - przyznał Michael.- Mam posłużyć za sygnał?- Tak.Z tobą wchodzę w grę, a o to właśnie chodzi.Wystarczy,aby napędzić im stracha, ale to za mało, aby stracili kontrolę.Zro-zumieją ten sygnał.- Będą negocjować?- Tak.Zaliakin miał minę, jakby w to wątpił.- Przecież mogą udać, że się zgadzają, a potem zatrzymać wasoboje, ciebie i tę dziewczynę.Ich słowo nic nie znaczy, nie mają naj-mniejszego poczucia moralności, dobrze o tym wiesz.- Tym razem nie, Witalij.- Wierzysz w to?- Tym razem postarają się.Zaliakin patrzył na Devesa zaskoczony i bezradny.- Może nie mają poczucia moralności - mówił dalej Michael -alemają poczucie rzeczywistości.Wiedzą, co to jest umowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki